Ledwo zakończyliśmy EURO a już zaczęło się narodowe biadolenie na wszystko a głównie na temat przyszłości stadionów. Media i Blogerzy przytaczają jako przykład mrożące krew w żyłach opowieści na temat kruszejących i nagminnie pustych stadionach w Grecji i Portugalii zapominajac jednak, że zarówno tu i tam, nie tylko wybudowno takich obiektów wielokrotnie więcej ale także, że obydwa kraje są czterokrotnie mniejsze od Polski.
Trafiłem nawet na kwestię pełnej amortyzacji czyli całkowitego zwrotu kosztów budowy Stadionu Narodowego. Przypominam, że warszawski stadion to inwestycja komunalna wiec z równym skutkiem możemy oczekiwać amortyzacji warszawskiego metra. Tylko dla przykładu: pierwszym i jedynym jak dotąd europejskim PRYWATNYM stadionem, który ma się zwrócić „całkowicie“ (koszt budowy uwzgledniajac obciążenia kredytowe to 340 milionów euro) ma być monachijska Allianz-Arena. W roku 2020 czyli 15 lat po uroczystym otwarciu. Pozostałe koszty w niebagatelnej wysokosci 210 milionów euro za infrastrukturę oraz rozbudowę połączeń drogowych i kolejowych wziął na siebie bawarski podatnik. Właściciel stadionu, Bayern München AG to spółka akcyjna o rocznych obrotach rzędu 330 milionów euro i wielokrotności tej sumy jesli chodzi o wartość giełdową. Tylko Mario Gomez to ponad 40 milonów euro (sic!) i gdyby nie przepisy niemieckiego odpowiednika PZPN, to Bayern mógłby sprzedać wszystkie stadionowe miejsca w postaci rocznych karnetów na wiele lat z góry. O koncernie, który kupił prawa do nazwy na 30 lat, nawet nie wspominam.
Dalej, zupełnie nie rozumiem, dlaczego podczas tej stadionowej dyskusji wszyscy koncentrują się wyłącznie na piłce nożnej. Oczywiście stadiony były budowane z myślą o EURO i bedzie można na nich grać nie tylko mecze eleminacyjne do turniejów ale także pokazówki jak wrześniowa Brazylia-Japonia we Wrocławiu*, jednak w dzisiejszej dobie, stadiony to nie tylko piłka, murawa i trybuny ale wielofunkcyjne obiekty sportowo-kulturalno-biznesowe. Tylko w letnim (openair) sezonie koncertowym, czyli od maja do końca września, możnaby urządzić 20 do 30 koncertów i to na każdym z nowowybudowanych obiektów. Koncertów nie tylko rockowych czy popowych. Chyba w każdym mieście znajdzie się kilkanaście tysięcy miłosników opery na wolnym powietrzu. Dlaczego nie, że akustyka? Od tego są akustycy oraz nowoczesna aparatura dzwiękowa.
Szczególnie stadion warszawski może być w zasadzie wykorzystywany przez cały rok. Zimowe akrobacje freestylerów przyciągają na cyłym świecie dziesiątki tysięcy widzów. Co za problem postawić na stadione dwudziestometrową skocznię, parkour motocrossowy, konny, lodowisko, etc., etc. Niemożliwe? Absolutnie nie. Blisko dwa tysiące lat temu w rzymskim Colosseum urządzano pokazy bitew morskich. Czy w 21 wieku mialoby być problemem postawienie na dwa tygodnie basenu na stadionie i zorganizowanie np. mistrzostw europy w pływaniu? Nie sądzę. To oczywiście tylko kilka przykładów z rękawa, bo normalnie za doradztwo pobieram słone honoraria. Spory kawałek zawodowego życia spędziłem przy organizacji masowych eventów i jesli czegoś się przy tym nauczyłem to tego, że nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko niemożliwi ludzie, bez fantazji, umiejętności i odwagi. Tacy potrafią rzeczywiście tylko chować głowę w piasek, narzekać i biadolić. Dziwne, że do krytyki i szukania dziur, nieprzebierając przy tym w środkach, są zwykle pierwsi i gotowi. Nikt nie jest tak sprawny i bezlitosny w podkładaniu min i kopaniu dołów, jak tchórzliwy nieuk, malkontent.
Najbardziej ostatno rozbawił mnie środowy tekst naszego dyspozycyjnego, salonowego płaczka w osobie kolegi Kuźmiuka, który bilansując dokonania rządu na EURO2012 wybrał na sprzymierzeńca i cytatowe zródło prawdy wszelakiej, ni mniej ni wiecej, tylko czerwony, berliński szmatlawiec “die tageszeitung”**.Nie wiem, czy to krótka pamieć, czy tez deficit w sprzymierzeńcach zmusiły szanownego Kolegę do szukania “prawdy” w tym medialnym gównie ale prawdę mówiąc, mało mnie obchodzi. Naprawiaczom świata z TAZ, poradziłbym raczej zająć się tym co pod nosem, czyli berlińskim lotniskiem, które nie dość, że już na dziś pochłonęło ponad 4 miliardy euro (planowane 2,5) to kolejna data otwarcia przesunęła się właśnie o cały rok a salonowemu Koledze, przy okazji i nieodpłatnie przypomnę, że cnotę i honor traci się tylko raz. Podobno :)
Oczywiście nie ze wszystkim zdążono na czas, oczywiście nie wszystko dopięto na ostatni guzik, oczywiście stadiony potrzebują teraz rzutkich i profesjonalnych menedżerów, oczywiście, etc., etc.. Pełna zgoda! Jednak to grupowe biadolenie i histeryczne załamywanie rąk, to malowanie iście pobitewnych krajobrazów, zaklinanie rzeczywistości oraz przyszłości staje się nużące i pozbawione jakiegokolwiek (także politycznego) sensu. Jesli te modły o klęskę i kassandryczne przepowieści maja przyciagnać nowych wyborców i zmienić hierarchię w sejmie, to moje gratulacje, zdrowia życzę. Wiem, że w każdym szaleństwie jest metoda i to co amerykańskie media nazywają „tsunami of slime“ nie jest wyłącznie tylko polskim czy też amerykańskim zjawiskiem. Nie jestem jednak przekonany, czy te polityczne recepty, wykute w think-tankowych kuźniach braci Kochów dla Tea Party, dadzą sie tak bezpośrednio przełożyć w polską rzeczywistość. (Planuję notkę na ten temat).
PS. Co do samego EURO to niczego Hiszpanom nie zazdroszczę. Mają trzy tytuły pod rząd i daj im Panie Boże jeszcze czwarty za dwa lata. Ostatecznie, za zadłużenie państwa na ponad 80% PNB, dwuprocentowy, ujemny wskaznik wzrostu i blisko 25-procentowe bezrobocie jakaś rekompensata im się należy. Goły ale wesoły to już przerabialiśmy a teraz mamy to co mamy i jakby komu mało było to zawsze można wyciągnąć Samosierrę z Kozietulskim, summa summarum, pod względem chwały, niczym Hiszpanom nie ustępujemy :)
R’n’R
*Jeśli mój wiedeński kumpel i były szef wyrazi zgodę, to kiedyś opiszę historię jak do tego doszło, że wbrew medialnym doniesieniom i różnym „ciemnym mocom“, mecz się jednak (na 99%) odbędzie :)
**“die tageszeitung“ (TAZ) opublikował w czerwcu 2006 pamiętny satyryczny artykuł o braciach Kaczyńskich pod tytułem: „Polens neue Kartoffel. Schurken, die die Welt beherrschen wollen. ( http://www.taz.de/1/archiv/archiv/?dig=2006/06/26/a0248 ; http://wyborcza.pl/1,86733,3460382.html ). W innych artykułach TAZ, kartoflem tytułowany był też Papież JPII.
If I could stick my pen in my heart I'd spill it all over the stage Would it satisfy ya or would slide on by ya? Or would you think this boy is strange? Ain't he strayayange? If I could win you, if I could sing you a love song so divine. Would it be enough for your cheating heart If I broke down and cried? – If I criyiyied. I said I know it's only rock and roll But I like it.
Ludzie do mie pisza :)
Czy ty Lubicz złamany ch..u nie powinieneś trzymać fason jak prawdziwy komuch?
Twoje agenturalne teksty (z których jesteś znany) dawno wystawiły ci świadectwo.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka