Tak kończy się zaczepianie obcych kulturowo. Albo jest się zaślepionym zwolennikiem napływu obcych do Polski albo bezmyślnym przeciwnikiem puszczania w noc sylwestrową sztucznych ogni. Widocznie naczelny nie potrafił pogodzić obu biegunów ideowych i doszło do kolizji, która skończyła się boleśnie.
Nie przekonuje mnie obawa ze strony naczelnego o pożar ściółki, jak i cała narracja redakcji z Czerskiej. Strażak Sam próbował zapobiec rozprzestrzenieniu się ewentualnego podpalenia okolicy i swego domostwa. Efekt był taki, że wywołał pożar. Widocznie nie spodziewał się, że najukochańsi goście z Dalekiego Wschodu nie pozwolą sobie narzucać ograniczeń w trakcie zabawy. Przeliczył się. Zapewne zaczął używać „cięższych” argumentów, boć był u „siebie”, więc co mu obcuch będzie podskakiwał. Nie słuchał, nie dał się uspokoić, może kogoś szarpnął, może pchnął? Dostał w ryja i się złożył. Wietnamczycy słyną z bitności, opanowali sztuki walki Vo quyen i Viet vo dao, przekopali US Army. To co dopiero gazetowy naczelny! Mimo, że opanował przestrzeń intelektu, przekraczając kres jego horyzontu. Tak przekroczył, że teraz koledzy z redakcji kombinują, jak to poukładać i opowiedzieć ludziom, aby nie zaognić jeszcze bardziej atmosfery. Grunt, to nie obrazić imigrantów, uchodźców i wszystkich tych, wobec których występują w obronie ich praw i przywilejów, depcząc godność Polaków.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo