zaczęło się...

Wczoraj w "Dzienniku" ukazał się wywiad z Donaldem Tuskiem o znamiennym tytule "szafotu nie będzie"( to się tyczy PiS rzecz jasna). Przyszły premier stosuje więc swoją ulubioną taktykę "usłyszysz ode mnie, co chcesz usłyszeć". Tak było podczas kampanii wyborczej widać, że tak będzie i tym razem. Wywiad przeprowadzali z Tuskiem panowie Zaremba i Karnowski, wczorajsi zwolennicy POPiS-u. "Dziennik" czytają zarówno sympatycy PO jak i PiS( chociaż w ostatnim czasie gazeta zaczyna robić wszystko, aby ich stracić), więc trzeba było tak łagodnie. 

 

Wczoraj w moim poście pisałem "Polityków nie poznajemy po słowach, choćby najpiękniejszych". Rzeczywiście jak widać na załączonym obrazku długo nie musiałem czekać na potwierdzenie ich znaczenia. Wczorajsze głosowanie w Senacie pokazało jak partia Donalda Tuska wprowadza spokój, a unika kłótni w życiu publicznym. To, co zrobiono z senatorem Romaszewskim to, nie boje się użyć tego słowa, podłe świństwo. Już nawet nie sam fakt, że go nie zrobili tym marszałkiem, ale tłumaczenie, jakoby warszawski senator był niegodzien tej funkcji najbardziej mnie poruszyło. Jak rozumiem to odwet za Stefana Niesiołowskiego. Tylko, że wówczas PO wystawiła go celowo- złośliwie. Romaszewski nie jest nawet członkiem PiS zawsze stara się mówić rzeczowo, unika bezsensownych bezczelnych zaczepek, bije z niego rozwaga i szacunek dla Rzeczypospolitej. Lepszego kandydata PiS zwyczajnie nie ma i mieć nie będzie. Zresztą lepszego nie ma w całej Wyższej Izbie, włączając cały klub PO i Cimoszewicza. Jak widać wciąż funkcjonuje hasło rzucone przez Radka Sikorskiego na konwencji PO, żeby ich partia "dorżnęła watahę".

 

Tusk zapowiadał we wspomnianym wywiadzie, że obce mu są odwety na PiS i że będzie hamował takie ciągoty wśród swoich parlamentarzystów. Wyjścia są dwa- albo jak to już często bywało słowa znacząco minęły się z prawdą, albo nikt go tam nie słucha. W przypadkowe postanowienia 60 senatorów PO po prostu nie uwierzę.