Łukasz Kamiński Łukasz Kamiński
169
BLOG

Ofiary są wśród nas*

Łukasz Kamiński Łukasz Kamiński Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Minęła kolejna rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Podobnie jak w poprzednich latach (a może nawet w większym stopniu) głównym bohaterem mediów był gen. Jaruzelski, tym razem w towarzystwie swojego wiernego propagandzisty, Jerzego Urbana. Staram się rozumieć postępowanie dziennikarzy, w tym roku dodatkowo napędzanych przez opublikowaną przez Antoniego Dudka pełną treść kolejnej notatki gen. Anoszkina. Tym nie mniej ciśnie się na usta pytanie, czy aby na pewno wszyscy zapraszający W. Jaruzelskiego do komentowania rocznicy własnej zbrodni zdają sobie sprawę, co czynią? Czy naprawdę w tym dniu nie mogliby oddać głosu ofiarom, ich rodzinom?

Ofiary zniknęły z przestrzeni publicznej. Nawet jeśli wspomina się o poszczególnych zbrodniach, to w znacznej części przypadków bezosobowo („górnicy z Wujka”, „zamordowani w Lubinie”, „ofiary »nieznanych sprawców«”). Zapominamy także, iż ofiarami stanu wojennego i stanu „powojennego” byli nie tylko zabici i ranni, aczkolwiek oni i ich rodziny zapłacili największą cenę. Pamiętać należy także o więzionych i internowanych, pozbawionych pracy i możliwości awansu zawodowego, zmuszonych do emigracji. Nie można zapomnieć także o tych, którzy lata konspiracji przypłacili utratą rodzin, o kobietach, które pod wpływem stresu poroniły własne dzieci. W Niemczech swego czasu szacowano liczbę ofiar Stasi, które wymagają pomocy psychologicznej, na 50 tysięcy. Ile ofiar prześladowań lat 80. w Polsce wymaga dziś takiej pomocy?

Każdy historyk, zajmujący się dziejami podziemnej „Solidarności” i innych nurtów opozycji lat 80., może podać przykłady bohaterów, którzy żyją w nędzy, są bezdomni, opuszczeni, wymagają fachowej opieki lekarskiej. Każdy może podać przykłady tych, którzy zmarli nie doczekawszy nie tylko pomocy, ale nawet symbolicznych wyrazów uznania. Ilu solidarnościowych emigrantów klepiących biedę za oceanem chciałoby wrócić do kraju, ale nie ma do czego?

Po 1989 r. kilkakrotnie podejmowano próby znalezienia ustawowego rozwiązania tego problemu. Kwestia zawsze rozbijała się o to, iż potencjalnych beneficjentów jakiegokolwiek rozwiązania na wzór ustawy kombatanckiej byłyby steki tysięcy. Pociągałoby to za sobą nie tylko ogromne problemy z weryfikacją poszczególnych osób, ale też duże koszty dla budżetu państwa. Podnoszono też zasadny argument, iż wielu ludzi dawnej opozycji, zwłaszcza tych z młodszego pokolenia, poradziło sobie po 1989 r. bardzo dobrze i żadnej specjalnej pomocy nie potrzebują. Kolejną kwestią jest fakt, że świadczenia przy przyjęciu takiej „powszechnej” ustawy byłyby niskie i nie rozwiązałyby realnych problemów.

Najwyższy czas na znalezienie innego rozwiązania. Jak wiadomo, dzięki ogromnemu wysiłkowi archiwistów IPN praktycznie zakończyła się operacja przekazywania informacji potrzebnych Zakładowi Emerytalno-Rentowemu MSWiA do obniżenia emerytur byłych funkcjonariuszy. Spotka to ponad 40 tysięcy z nich. Nie wiem, jakie przyniesie to oszczędności, ale najostrożniej szacując muszą to być setki milionów złotych rocznie. Nie zauważyłem żadnej debaty na temat tego, jak wydać zaoszczędzone środki. Warto rozważyć czy nie można by ich spożytkować na rzecz ofiar systemu komunistycznego.

*Tytuł zapożyczony od Huberta Knabe.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura