Janek Wróbel w krótkim poście zwrócił uwagę na niekonsekwencję postępowania niektórych bywalców Salonu24 (tych, których ja kwalifikuję w większości jako członków Zakonu Czcicieli JarKacza) wobec znanej blogerki, która w wywiadzie dla „Dz" wyjawiła, że czuje rozczarowanie PiS-em. Ciekawa sprawa, bo dla ZCJK już dwie te kwestie powinny być z gruntu podejrzane: wątpliwości co do wspaniałości PiS-u oraz fakt, iż osoba, uznawana za prawą, nieprzekupną trybunkę ludową pojawiła się w „niemieckiej" - brrr! - prasie drukowanej. Tymczasem ZCJK milczy.
Odezwał się tylko jeden bloger, zresztą przez ZCJK na ogół uwielbiany, ale ogarnięty obsesją atakowania gazety, w której przez wiele miesięcy pracował. Lecz, jak dziś tłumaczy, była to wówczas „całkiem inna gazeta". Znając patologiczny narcyzm tej osoby z własnego doświadczenia, mogę śmiało powiedzieć, że zapewne dzieli ona dzieje „Dz" na okres przed i po swoim odejściu. Ale to osobny rozdział.
Sążnistej odpowiedzi udzielił Jankowi Wróblowi Platos, przedstawiając całą listę cnót, jakich pełna jest wspomniana bezinteresowna blogerka (nazwijmy ją tutaj X), a jakich z definicji nie posiada zawodowy publicysta. Zajmijmy się pokrótce tymi miałkimi argumentami (co wymaga ich przytoczenia):
1. „Bezinteresowność w prezentowaniu poglądów. Jeśli X w coś wątpi lub jest rozczarowana to wynika to wyłącznie z jej rzeczywistych poglądów i przemyśleń a nie kompromisów życiowych lub oczekiwań chlebodawcy. Bo mówi to co myśli i robi to za darmo".
X jest anonimowa. Ani Platos, ani nikt inny nie ma w związku z tym pewności, kim jest i kto oraz co może motywować jej pisanie. Nie pojmuję więc, skąd tak kategoryczny ton oznajmujący w wypowiedzi Platosa. Bardziej adekwatnie byłoby napisać: „wierzę, że...", jest to bowiem jedynie kwestia wiary.
Wyjątkowo paskudny zaś jest argument, iż ten, kto za swoje pisanie dostaje pieniądze, z definicji manipuluje, spełnia życzenia pracodawcy, idzie na kompromisy. Platos nie ma pojęcia o drodze życiowej tych, których o to oskarża, nie analizuje ich poglądów pod kątem ich konsekwencji - on po prostu z góry przyjmuje pewne założenie i się go trzyma. Nie rozumie lub nie chce rozumieć, że są ludzie, którzy potrafią zachować niezależność, pracując zawodowo jako komentatorzy - choćby dzięki zmianom miejsca pracy.
2. „Życzliwość - jeśli X wypowiada się krytycznie to można być pewnym, że w miarę swoich możliwości i wiedzy rozważyła także wersję z punktu widzenia PiS, że rozważyła rację tej strony i wszystkie znane jej okoliczności łagodzące a nie kieruje się środowiskowym trendem, zleceniem lub zwykłym wazeliniarstwem zwanym eufemistycznie realizmem życiowym".
Życzeniowe myślenie. Niczego pewnym być co do X nie można, bo nie wiadomo, kto to jest, gdzie pisze swoje teksty, za darmo czy nie itp. Nie wiem, na czym Platos opiera swoje „można być pewnym". Byłoby miło, gdyby tę pewność uzasadnił. Podobnie jak byłoby miło, gdyby uzasadnił swoje przekonanie, iż zawodowcy kierują się „zleceniem lub wazeliniarstwem". Chyba że mamy znów do czynienia z wiarą, intuicją lub wiadomościami od zielonych ludzików.
Tu pojawia się reguła, rządząca opiniami ZCJK, wielokrotnie przeze mnie opisywana: punktem wyjścia do wystawienia komukolwiek cenzurki jest stosunek do konkretnej partii - ba, jej Prezesa. Kto go wychwala, ten z definicji ma poglądy niezależne, prawe, wygłasza je bezinteresownie i ze szlachetnych pobudek. Kto go krytykuje, ten kombinuje, idzie na kompromisy, realizuje zlecenia itp. Dla Platosa nie istnieje możliwość, że można mieć po prostu, bezinteresownie i bez żadnych nacisków, inny pogląd niż jego polityczny idol. Innymi słowy - Platos musi wychodzić z założenia równie idiotycznego, jak amerykańscy idealiści, którzy sądzą, że każdy naród, gdyby dać mu swobodę wyboru i wiedzę, urządziłby sobie demokrację na wzór amerykański. Platos sądzi widocznie, że każdy uczciwy człowiek z zasady musi wielbić Jarosława Kaczyńskiego, a tępić Platformę Obywatelską. Jeśli nie wielbi, to znaczy, że coś jest z nim nie tak, a najpewniej - że się zaprzedał. Dobra zasada, o której pisze w swojej nowej książce Rafał Ziemkiewicz - stand on issues, not on people - tu się nie sprawdza. Kult ZCJK jest ściśle spersonalizowany.
3. „Szacunek - jeśli ktoś wielokrotnie zresztą dawał do zrozumienia że uważa nas za zaślepionych durniów to dlaczego oczekuje wyrazów sympatii lub tolerancji dla prezentowanych (patrz pkt 1 - bezinteresownie???) krytycznych uwag, które często wykazują kompletny brak zrozumienia meritum lub jaskrawy przykład stronniczości autora".
Ja już niczego nie oczekuję od ZCJK. Jeśli ktoś moje poglądy kwituje konkluzją, że „się sprzedałem" i tylko w tym widzi jedyne ich możliwe źródło, to nie mam z nim o czym gadać.
4. „Kompetencje intelektualne - internetowe dokonania kataryny sa nieporównywalnie większe niż dorobek publicystyczny wielu mainstreemowych dziennikarzy także ww. Mówię tu oczywiście o dorobku dla idei i faktu a nie o propagandzie i wpływie na rzeczywistość".
O gustach się nie dyskutuje. Można tylko dorzucić, że to typowa bufonada marzycieli, głoszących tezę, że Interenet wykosi mainstreamowe, parszywe media.
5. „Wiarygodność - wszystko powyższe składa się na ogólną wiarygodność przekazu. Na dzień dzisiejszy nie mam powodu wątpić że K. postanowiła odciąć kupony od swej internetowej popularności i sprzedać swoje ideały. Wy zaś daliście na swoje zaprzedanie liczne dowody".
Proszę o te dowody. Czekam. Oczywiście pod warunkiem, że za dowód nie będziemy uznawać faktu, że mam inne poglądy niż Platos. Bo jeśli przyjmiemy taką logikę, to ja oskarżę Platosa, że jest na pensji z biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego i jak mi udowodni, że tak nie jest? Przedstawię na to dowód równie niezbity, jak jego dowód na naszą sprzedajność: że mianowicie nikt bez kasy i inspiracji nie wypisywałby takich peanów na cześć jedynie słusznego ugrupowania i robił na jego rzecz tak intensywnej propagandowej roboty w Internecie.
Reszta postu Platosa to patetyczna odezwa do jakichś „nas", podczas gdy żadnych „nas" nie ma. Janek Wróbel, jak sądzę, to właśnie próbował pod postem Platosa wyjaśnić, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Dla Platosa są tylko słuszni i niesłuszni. Niesłuszni to wszyscy ci, co ośmielają się krytykować jego idoli - nieważne, z jakich to czynią pobudek, jaka była ich droga życiowa, czy są konsekwentni czy nie, jaki mają stosunek do obecnej władzy itd.
I to jest tak naprawdę mój główny zarzut wobec Platosa i jemu podobnych; zarzut, który, w mojej opinii, uniemożliwia jakąkolwiek z nimi dyskusję: podstawowym kryterium oceny osoby jest stosunek do konkretnego ugrupowania i jego lidera - nic ponadto. Ostatecznie przekonuje mnie o tym fakt, iż dla ZCJK istnieją także dziennikarze i publicyści słuszni. To ci, którzy na ogół bronią JK i jego partii. Im ewentualne odstępstwa od linii są wybaczane, choć - tak samo jak ja czy Janek - pracują w mainstreamowych mediach (niektórzy nawet w tych samych, co my dwaj), za pisanie biorą pieniądze, ich gazety mają kapitał zagraniczny, pojawiają się w TVN24 i Tok FM. Nie wymienię nazwisk, bo mam wśród tych ludzi serdecznych przyjaciół, cenię ich, szanuję i lubię, także prywatnie. Broniłem ich konsekwencji w poglądach, gdy atakowali ich hunwejbini z drugiej strony. Oni na szczęście są normalni i w moim pisaniu oraz poglądach nie doszukują się spisku.
Przed zarzutami w rodzaju tych, stawianych przez Platosa, obronić się nie można, bo rozumowanie stojące u ich podstawy, jest alogiczne. Tworzy mechanizm swoistego logicznego perpetuum mobile. Przypomina to sytuację, w której sąd stwierdziłby: „Wprawdzie dowodów na popełnienie przestępstwa przez oskarżonego nie ma, ale to znaczy jedynie, że zostały zniszczone, a więc oskarżony jest winny".
Jak napisałem pod postem Platosa: „Gdybym nawet zaprosił pana Platosa, żeby towarzyszył mi przez miesiąc w mojej działalności dziennikarskiej, w trakcie którego to miesiąca przekonałby się naocznie, że nikt na mnie nie naciska, niczego mi nie sugeruje, nie zmienia nawet w tekstach, nie daje wytycznych i nie wymaga ode mnie żadnych kompromisów, to on i tak doszedłby do wniosku, że to na pewno specjalnie zaaranżowany miesiąc, taka wioska potiomkinowska, a jak tylko on sobie pójdzie, zaraz wejdzie Florian Fels, żeby omówić plan działania na najbliższy tydzień".
Odczuwam chwilami prawdziwą ulgę, gdy wychodzę z wirtualnego świata Salonu24, pełnego teorii spiskowych, oskarżeń o sprzedajność i zdradę, najbardziej absurdalnych oskarżeń, przed którymi nie ma się jak bronić i widzę, że moi koledzy lub przyjaciele, także ci, z którymi różnię się poglądami, są normalnymi ludźmi, umiejącymi rozmawiać bez zarzucania oponentowi najgorszego.
P.S. Żeby było jasne - jeśli wspominam tutaj w kilku przykładach o blogerce, której wywiad wywołał zamieszanie, to chodzi mi o generalną zasadę. Przeciwko niej konkretnie nic nie mam i niczego jej nie zarzucam. Taki sposób myślenia jest mi obcy. Dlatego jej imię zastępuję „X".
Oto naści twoje wiosło:
błądzący w odmętów powodzi,
masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka