Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
137
BLOG

Bojkot i polieznyje idioty

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 143

Pod moim poprzednim wpisem trwałą intensywna dyskusja - niestety, w dużej mierze chybiona. Wracam do tematu, żeby wyklarować sprawę i pokazać, na czym polega błąd w myśleniu licznie obecnych w S24 polieznych idiotow (historyczne sformułowanie tow. Lenina, więc proszę się nie obrażać) .

Mój wpis stawiał jedno pytanie i odpowiadał na nie tezą, z którą oczywiście można było się spierać: czy bojkot TVN przez PiS okaże się dla tej partii korzystny czy nie i dlaczego. Oto w punktach powody, dla których, moim zdaniem, korzystny się nie okaże.

  • PiS, żeby zdobyć władzę ponownie, musi wyjść poza swój żelazny elektorat, który wynosi prawdopodobnie 15-20 procent. Musi zatem podjąć walkę o centrum, zdominowane dziś przez PO. Do tego potrzebna jest zmiana języka, wizerunku, sposobu komunikowania się.
  • Decyzja o bojkocie idzie dokładnie w przeciwną stronę: podoba się już przekonanym, nieprzekonanych utwierdza w przeświadczeniu, że negatywne opinie o PiS, jakie wpaja im część komentatorów i mediów są prawdziwe.
  • PiS popełnił zasadniczy błąd, ogłaszając bojkot bez wyraźnego, czytelnego dla publiczności powodu. Te, które oficjalnie się podaje, są nieczytelne, niezrozumiałe i nieznane.
  • Dodatkowy protest przeciwko zdjęciach w Onet.pl sprawia skrajnie infantylne wrażenie i jest bardzo łatwy do okpienia.
  • PiS nie postawił żadnych wyraźnych warunków. Z drugiej strony wiadomo, że koncernu medialnego takiego jak ITI nie da się bojkotować w nieskończoność - to oczywista oczywistość. Skoro jednak nie ma warunków powrotu, a wrócić trzeba będzie, powstaje poważny problem, jak ten powrót uzasadnić tak, żeby nie stracić twarzy.
  • Warto też zauważyć, że przeciwko bojkotowa na Radzie Politycznej było tych jej kilku członków, którzy najlepiej rozumieją media i dobrze się w nich odnajdują. Niestety, zostali przegłosowani.

Mój wpis był zatem tekstem z gatunku analizy praktyki politycznej. Komentowany był jednak w całkiem innym tonie. Zamiast dyskusji z jego tezami i odmiennej analizy, dostałem wywody o tym, jak straszne są media, jakie to z dziennikarzy prostytutki, jak pięknie jest podjąć protest i jak to szlachetnie ze strony PiS, że ów protest podjął. Nie mówiąc już o natchnionych, ekstatycznych zachwytach Maryli czy chamskich atakach na dziennikarzy w ogóle (poza tymi słusznymi, ale tych już wielu nie zostało, wziąwszy pod uwagę, że także „Rz" w komentarzu Piotra Gabryela wskazuje na absurd bojkotu) w wykonaniu np. Platosa lub wspomnianej Maryli, mojej ulubionej zresztą. Niektórzy dowodzili - nie bez racji - jak to media złośliwie traktowały i traktują PiS. Tyle że dla sprawy nie ma to najmniejszego znaczenia. Nikt z nich nie potrafił zdobyć się na dystans wystarczający, żeby spojrzeć na sprawę oczami nie-sympatyka PiS, ale potencjalnego, ewentualnego wyborcy tej partii. Stąd fantasmagoryczne opowieści o tym, że naród teraz sobie uświadomi, że jest manipulowany. 

Uderzył mnie kompletny rozdźwięk pomiędzy istotą mojego tekstu a tymi wywodami. Z jednej strony było pytanie o praktyczne skutki, pytanie z dziedziny prakseologii, z drugiej - patos i emocje. Ten patos i emocje jako żywo przypominają wypowiedzi komentatorów w rodzaju Jacka Żakowskiego czy Jarosława Kurskiego. Podobnie nie ma tam zdystansowanej analizy, za to pełno jest odniesień moralnych i przekonania o danej od Pana Boga słuszności.

Nie wątpię, że większość kibiców PiS w S24 ma szlachetne intencje. Rozmawiać o polityce się z nimi jednak nie da. Oni nie są w stanie przeniknąć poza warstwę retoryki, którą serwuje im ich ukochana partia. Nie rozumieją mechanizmów, a raczej - widzą je w przesadnym powiększeniu tylko po jednej stronie, której odmawiają wszelkiej ideowości. Druga strona natomiast ma według nich jedynie szlachetne, idealistyczne pobudki. Innymi słowy - że wrócę do kapitalnej wypowiedzi Napastnika - jak pan prezydent lawiruje, to to jest mądrość i elastyczność; jak lawiruje Tusk, to to jest kłamstwo i fałsz.

Szanowni zwolennicy PiS w większości oceniają wyczyny swojej partii według tzw. face value. Ich krytykę z pragmatycznego punktu widzenia, czyli mającą odpowiedzieć na pytanie, czy dane posunięcie będzie skuteczne, uważają za zdradę. Za cnotę i dowód patriotyzmu uznają popieranie PiS we wszystkim, ad A do Z. Nie trzeba chyba pisać, że na tym właśnie polega rola polieznych idiotow: mają być mięsem armatnim, które bez szemrania godzi się i uzasadnia każdą decyzję idoli. I tę rolę, trzeba przyznać, tutejsi pożyteczni idioci spełniają wybornie.

Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że nawet drugoszeregowy polityk wyśmiałby te przekonania, nie mówiąc o tym, że sam Jarosław Kaczyński traktuje tę część elektoratu instrumentalnie. Jest to dla niego jeden z pionków na szachownicy. Profesorom serwujemy intelektualnie wysmakowaną opowieść o prawdziwej polityce, szaraczkom dajemy poczucie moralnej wyższości. I nie ma w tym nic nagannego, tak funkcjonuje polityka. Politycy tak muszą, inaczej nieustannie by przegrywali - co ładnie opisuje w „Czasie wrzeszczących staruszków" RAZ. Te moralistyczne uzasadnienia bojkotu i jakiejkolwiek innej akcji PiS są tak konstruowane, żeby polieznyje idioty łatwo je przyjęły.

Rzecz w tym, że wszystko to jest robione pod kątem polieznych idiotow tylko z jednej strony. Bo przecież po drugiej stronie również są polieznyje idioty, o których trzeba zawalczyć. Tylko tam trzeba się bardziej wysilić, a PiS na to pary już jakoś nie ma.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj143 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (143)

Inne tematy w dziale Polityka