rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
246
BLOG

Kolejne kłamstwa GW

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Polityka Obserwuj notkę 14

 

Jak wszyscy wiemy, „Gazeta Wyborcza” popisała się ostatnio publikacją scenki rodzajowej, jaka podobno rozegrała się w samolocie prezydenckim w czasie lotu do Azerbejdżanu.

Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: "Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych?". "Pan, panie prezydencie" - padło w odpowiedzi. "W takim razie proszę wykonać polecenie i lądować w Tibilisi" - tak, według relacji jednego z pilotów, wyglądała pamiętna podróż Lecha Kaczyńskiego do Gruzji w 2008 roku. Szczegóły tamtego wydarzenia ujawnia "Gazeta Wyborcza".

Źródło: Interia.pl
 

Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych? - ujawnia relację jednego z pilotów "Gazeta Wyborcza".

 - Pan, Panie Prezydencie. - To proszę wykonać polecenie i lecieć do Tibilisi - powiedział prezydent i wyszedł nie czekając na wyjaśnienia" - to fragment relacji kapitana Grzegorza Pietruczuka, który w sierpniu 2008 roku dowodził rządowym samolotem lecącym do Azerbejdżanu.

Źródło:Newsweek

Jeśli jednak poszukamy źródła tej informacji przez Google, napotykamy na ciekawą sytuację. Oto co wyświetla cache wyszukiwarki Google:

Prezydent wszedł do kabiny załogi i zapytał: Panowie, kto jest zwierzchnikiem sił zbrojnych? - ujawnia relację jednego z pilotów 'Gazeta Wyborcza'....http://wiadomosci.gazeta.pl//i/obrazki/google_search/sblank.gif http://wiadomosci.gazeta.pl//i/obrazki/google_search/sblank.gif/i/obrazki/google_search/google.gif ...
wiadomosci.gazeta.pl/.../1,80269,7809406,Pamietny_lot_do_Tbilisi_w_2008r__Zaloga_odmowila_wykonania.htmlPamiętny lot do Tbilisi w 2008r. Załoga odmówiła wykonania rozkazu...

Kiedy jednak zajrzymy na tę stronę, widzimy komunikat o błędzie:

Nie znaleziono strony o podanym adresie.

Przepraszamy. Strona, której szukasz nie została odnaleziona. Prawdopodobnie została skasowana, zmieniono jej nazwę albo została czasowo usunięta. Sprawdź poprawność adresu lub zajrzyj na stronę startową naszego serwisuwww.gazeta.pl

Polecamy również skorzystanie z Internetowego Archiwum Gazety Wyborczej.

Pozostał wszakże inny artykuł na portalu GW zawierający informację o incydencie Gruzińskim, tutaj. Jak jednak widać, ten tekst przytacza rzekomą rozmowę tylko przy okazji i nie jest mu poświęcony w całości.

Powód tej dziwacznej sytuacji jest, jak można się domyślać, prosty. „Gazeta Wyborcza” po prostu rakiem się wycofuje ze swoich bezczelnych kłamstw i chamskich insynuacji opartych na z kosmosu wziętych rewelacjach. Okazuje się bowiem, że taka sytuacja z udziałem Lecha KaczyńskiegoNIGDY NIE MIAŁA MIEJSCA.

Były prezydent Litwy Valdas Adamkus zaprzeczył, jakoby prezydent Polski Lech Kaczyński kazał dwa lata temu swojemu pilotowi lądować w niekorzystnych warunkach pogodowych.


Adamkus powiedział, że w sierpniu 2008 r., gdy leciał do Gruzji z Kaczyńskim, a pilot stwierdził, że z powodu pogody lądowanie odbędzie się nie w Tbilisi, lecz na lotnisku w Azerbejdżanie, prezydent RP po prostu zapytał, czy do stolicy Gruzji będzie można dotrzeć jakimś innym środkiem komunikacji. Po otrzymaniu informacji, że transport z Azerbejdżanu do Tbilisi został już zorganizowany, Lech Kaczyński nie zadawał żadnych innych pytań ani tym bardziej nie wydawał pilotowi poleceń - twierdzi Adamkus. Prezydent RP nie komentował też postępowania załogi samolotu.
O sprawie napisał litewski publicysta Ramunas Bogdanasu, któremu Adamkus osobiście zrelacjonował przebieg zdarzeń w samolocie prezydenta Polski.

Źródło:Niezalezna.pl

Na tym jednak doniesienia o kłamstwie się nie kończą. W Radiu Zet rzecznik PiS Adam Bielan zdementował rewelacje „Gazety Wyborczej”.

Rozkaz lądowania w Tbilisi przyszedł na piśmie faksem z Naczelnego Dowództwa Sił Zbrojnych, polecenie wydania takiego rozkazu wydał minister obrony narodowej Bogdan Klich - powiedział w niedzielę w Radiu Zet rzecznik PiS Adam Bielan, odnosząc się w ten sposób do przypomnianej przez "Gazetę Wyborczą", w kontekście katastrofy pod Smoleńskiem, sprawy lotu prezydenta Kaczyńskiego do Azerbejdżanu w 2008 r.

Źródło: Wprost24

Wprost kontruje jednak informacją Bogdana Klicha, jakoby to Lech Kaczyński do niego dzwonił i kazał wydać taki rozkaz.

Łatwo udowodnić, że pan Bogdan Klich - za przeproszeniem - pieprzy jak potłuczony. A to z tego względu, że w samolocie był wtedy prezydent Litwy Vladas Adamkus, a jego relację znamy. Adamkus wyraźnie stwierdza, że Lech Kaczyński nie wydawał żadnych poleceń, co więcej w ogóle informacji o zmianie miejsca lądowania nie komentował. Pozostaje pytanie retoryczne, czy wierzyć prezydentowi Litwy, który - o ile mi przynajmniej wiadomo - jeszcze nas nie okłamał w takiej sprawie i nie ma żadnego interesu kłamać, czy też wierzyć Bogdanowi Klichowi, który ma oczywisty interes kłamać, a do tego wiele lat lekceważył swoje konstytucyjne obowiązki w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa głowie Państwa Polskiego.

Notabene, sytuacja zrobiła się kuriozalna. Lech Kaczyński z jednej strony dezycję pilota w mediach skrytykował, z drugiej według relacji Adamkisa w czasie lotu zachowywał się spokojnie i nie robił żadnych awantur. Natomiast wszystko wskazuje na to, że lądowanie Kaczyńskiego w Tbilisi do czegoś było Klichowi potrzebne (w kontekście Smoleńska i faktu, jak niewiele Klich w sprawie bezpieczeństwa prezydenta w czasie tej wizyty zrobił można sobie dośpiewać do czego), a kiedy plan spalił na panewce i nic się wielkiego nie stało, Klich bronił w mediach pilota w taki sposób, by zasugerować, że Lech Kaczyński zrobił piekło na pokładzie. No bo co oznaczają słowa "nikt nie ma prawa podważać decyzji pilota"? Czy Kaczyński w samolocie decyzję podważył? Nie. Słowa Adamkusa nie pozostawiają tu miejsca na wątpliwości.

Jak widać, panu Klichowi nie wystarczyło, że szkalował Lecha Kaczyńskiego za życia. Szkaluje go nawet po śmierci i nawet wbrew słowom ludzi daleko poważniejszych i bardziej wiarygodnych od siebie. Po prostu pycha. A może zwykłe wyrachowanie: ja powiem, że Lech był skurwysynem, Adamkus zaprzeczy, ale i tak nikt nie dowie się, że Adamkus zaprzeczył bo kochane media nic o tym nie powiedzą...

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka