Coraz wyraźniej widać, że rząd Donalda Tuska w bezprecedensowy sposób lekce sobie waży żywotne interesy państwa, wyżej stawiając partykularne interesy PO. Przykłady można by mnożyć.
„Donaldyzacja prawa”
Jak wszyscy wiemy, wielu posłów PiS ostro krytykowało odwołanie Mariusza Kamińskiego. Ci posłowie w miażdżącej większości zginęli w katastrofie pod Smoleńskiem. Wspomnę tylko, że wypowiadał się na ten temat Aleksander Szczygło.
Niewątpliwie mamy do czynienia ze złamaniem prawa. Powodem odwołania pana Mariusza Kamińskiego jest to, że odkrył dwie afery w rządzie PO. To jest poza wszelką dyskusją.
Źródło: prezydent.pl
Szczygło podnosił dwa zasadnicze zarzuty: po pierwsze premier nie poczekał na pisemną opinię prezydenta, po drugie nie podał powodów odwołania Kamińskiego we wniosku. Prezydent zapowiadał, że postawi Donalda Tuska przed Trybunałem stanu za tę decyzję kiedy PiS wygra wybory. Kiedy powody odwołania uzupełnił Tusk, zarzuty te uzupełnił Zbigniew Wassermann, stwierdzając, że w Polsce obowiązuje zasada domniemania niewinności i nie można uznać Mariusza Kamińskiego za winnego póki mu się winy nie udowodni. No bo tak z czysto racjonalnego punktu widzenia: co udowadnia postawienie zarzutów? Nic. Udowadnia, że ktoś jest winien? Nie. Udowadnia brak nieposzlakowanej opinii? Nie. Przecież niekaralność to nie jest brak postawionych zarzutów, tylko brak wyroków sądowych.
Wassermann zresztą na temat postawy rządu Tuska wobec ujawnionych afer wypowiadał się w rozmowie z Moniką Olejnik i obszernie to tłumaczył. Inny poseł PiS określił sprawę nawet mocniej, używając określenia „donaldzenie prawem”.
Gdzie są teraz Lech Kaczyński, Aleksander Szczygło i Zbigniew Wassermann? Na cmentarzu. A mało brakowało by wylądował tam również Jarosław Kaczyński. Zaś osoby wobec których podnoszone były takie zarzuty do dziś nie poniosły odpowiedzialności karnej.
Zresztą PiS wysuwa pod adresem Tuska wiele innych zarzutów.
„Chcieć to ty sobie możesz...”
Premier Tusk od wielu lat traktował prezydenta Lecha Kaczyńskiego z daleko idącym lekceważeniem. Głośna było swego czasu sprawa niegrzecznych słów jakie miał powiedzieć do prezydenta premier Tusk, natomiast dziennik.pl pisał, że to nie jedyne przykrości.
W świetle tych wszystkich faktów czy mogą dziwić zaniedbania w kwestii bezpieczeństwa prezydenta i rozmywanie kwestii okoliczności katastrofy w Smoleńsku w imię, jak to określił Łukasz Warzecha, Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej? W moim przekonaniu absolutnie nie. „To tylko logiczna i przejrzysta kontynuacja zawsze uprawianej przez to środowisko polityki”, dokładnie tak jak to opisał pan Łukasz na swoim blogu. I ja nie odniósłbym tego tylko do „Gazety Wyborczej”, ale ogólnie do środowiska quasi-liberalnego skupionego ze względów finansowych wokół Platformy. Piszę „quasi-liberalnego”, bo liberałami w sensie stricte ci panowie absolutnie nie mogą zostać nazwani, albowiem ich liberalizm znika jak tylko jest niewygodny. Czego dobitnym przykładem były choćby zakusy PO na obowiązkowy urlop ojcowski.
„Przecież wszystkie media o tym mówią”
W sprawie złamania konstytucji przez Bronisława Komorowskiego wysuwał wątpliwości prawnik, Łażący Łazarz. Media jednak o tym milczą, PiS również nie zabiera głosu. Być może to celowa strategia. Nie chcą inicjować agresywnej kampanii. Nie wierzę jednak, by Jarosław Kaczyński przegapił tak oczywiste potknięcie rywala. Bronisław Komorowski z całą pewnością będzie się musiał gęsto tłumaczyć.
Przyznaję, ja osobiście na to nie wpadłem. Nie przyszło mi do głowy, że Komorowski mógł przejąć obowiązki prezydenta z naruszeniem prawa. No ale jak widać powyżej, to w tej partii nic nowego. Czego tu wymagać od Komorowskiego, skoro cały rząd nagina prawo jak tylko może.
Tak jak to określił w swoim czasie Jarosław Kaczyński: „Rząd używa sprostytuowanych prawników aby przekonać Wysoką Izbę, że Konstytucja nie obowiązuje.” Całe szczęście Bronisław Komorowski na platforminatora się z całą pewnością nie nadaje, a Tusk coraz częściej zbiera baty za ataki medialne, bowiem ludzie doskonale zdają sobie sprawę z powiązań TVNu, „Gazety Wyborczej” i „Wprost” z Platformą Obywatelską. Te powiązania widać gołym okiem.
„The show must go on”
Najnowszym akcentem platformerskiej propagandy jest wmawianie społeczeństwu, że nie było możliwości przejęcia śledztwa, o czym informuje zarówno TVN24, jak i GW. Myślący człowiek jednak z miejsca dostrzeże bzdurę. Zgadza się, że na przejęcie śledztwa musiała zgodzić się strona rosyjska. Ale twierdzenie, że stawiało to Polskę w roli petenta jest co najmniej niepoważne.
Wyobraźmy sobie sytuację. Katastrofa nie mająca precedensu w dziejach. Świat patrzy na Rosję. Każdy doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak Putin traktował Lecha Kaczyńskiego. Niech w tej sytuacji Polska podniesie postulat międzynarodowej komisji badającej wypadek i samodzielnego prowadzenia śledztwa, a Rosja odmówi. Jak to skomentują media? Ano jako przyznanie się do morderstwa. Oznaczałoby to, że Rosja ma coś do ukrycia w tej sprawie. A Rosja dokładnie tego wrażenia starała się unikać jak ognia.
Zresztą artykuł w GW obszernie i merytorycznie skomentował już Jan Pawlicki.
Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka