TuskWatch wyszperał w otchłaniach Internetu notkę człowieczka, podnoszącego alarm z tego tytułu, że Jarosław Kaczyński może wygrać. Notka ta przedstawia w całej pełni filozofię życiową wielu ludzi popierających teraz Bronisława Komorowskiego.
Autor zastrzega się, iż uważa ten kawałek Internetu za własny i nie zezwala tu na intelektualne kibolstwo. Tymczasem poniżej czytamy taki oto tekst.
Autor uprzejmie prosi PT Komentatorów, by nie nazywali go megalomanem, pyszałkiem, besserwiserem, złośliwym staruszkiem, osobą całkowicie zdemoralizowaną, kosmopolitą itp. Szkoda czasu i klawiatury: autor wie o tym wszystkim doskonale i zgadza się z tymi określeniami w pełni. Dodaje również na wszelki wypadek chętnym do odkrywania tajemnic przeszłości, iż jeden z jego dziadków był niemieckim bankierem, drugi - polskim lewicowym terrorystą, ojciec zaś - obywatelem USA. Poza tym autor przyznaje bez tortur, że jest filosemitą, rusofilem i germanofilem. A także dowolnym innym -filem. A, i jeszcze: oczywiście, zakamieniałym ateistą.
Mamy więc człowieka, który jest dumny z własnej demoralizacji. A przy tym ten sam pan nie zezwala na intelektualne kibolstwo. No to chyba powinien nie pisać nic. Właściwie omówienie tekstu mógłbym w tym miejscu zakończyć. No bo co może mieć inteligentnego do powiedzenia ktoś na tyle oderwany od rzeczywistości co ten pan? Ale niech będzie, idźmy dalej.
Oni chcą państwa silnego, autorytarnego, które wytycza jasną drogę swoim obywatelom – ja takiego państwa nie chcę zdecydowanie.Moje wymarzone państwo ma mi służyć,ma być wynajętym przeze mnie sprawnym administratorem moich dóbr; niczym więcej.
Zabawne, dokładnie dlatego ja nie będę głosował na Komorowskiego. Bo nie życzę sobie państwa autorytarnego, gdzie rola obywatela kończy się z chwilą wrzucenia głosu do urny w wyborach parlamentarnych. Nie chcę systemu kanclerskiego, gdyż odbiera mi on wpływ na państwo. PO dąży do zupełnego uniezależnienia się od wyborców, to jasne jak słońce. Pan sobie wrzuci kartonik do urny, a politycy sami ustalą, na kogo pan może głosować, a na kogo nie, sami ustalą, kto do Sejmu wejść absolutnie musi bez względu czy w swoim okręgu ma poparcie czy nie, sami wybiorą rząd i prezydenta, sami będą o wszystkim decydować. Ja tego nie chcę. Chcę równowagi między parlamentem a prezydentem.
Państwo ma służyć obywatelom, ma dbać o dobro społeczeństwa. Ma chronić słabszych przed silniejszymi, którzy będą próbowali im wpieprzyć. Państwo ma być strażnikiem porządku i ładu, w dobrze pojętym interesie wszystkich obywateli. Bo dziś ty byłeś silniejszy, jutro możesz być słabszy. I wtedy docenisz, że państwo staje w twojej obronie.
Zakładając oczywiście, że ten gość nie jest takim kretynem, by odrzucać ex cathedra możliwość, że kiedyś mu się noga powinie. Chociaż jak czytam notkę tego pana, to wydaje mi się to skrajnie optymistycznym założeniem.
Żadnych odgórnych wskazówek ani poleceń, zwłaszcza obyczajowych, sobie nie życzę.
Powiedzmy sobie wprost, nikogo nie obchodzi, czego pan sobie życzysz albo nie życzysz. Żyjesz w społeczeństwie i dostosowujesz się do społeczeństwa. A jeśli nie dostosujesz się do pewnych elementarnych zasad z dobrej woli, to cię złapiemy za kark i siłą nagniemy do ziemi. Nie wystarczy, żeby obywatel sobie wymyślił, że ma na przykład prawo kraść, żeby go prawo przestało obowiązywać. Już mieliśmy w tym kraju sobiepaństwo w czasach demokracji szlacheckiej. Każdy wszarz był władza byle tylko miał szablę. Teraz tak nie będzie.
Załóżmy że 90% będzie przeciwko aborcji. Jak pan ma zamiar tę aborcję przeprowadzić i nie zostać odcięty od reszty społeczeństwa? Policja pana ochroni? Pobożne życzenia, drogi panie. Policjanci tez będą przeciwni aborcji, sędziowie też. Dostaniesz pan wpierdol w majestacie prawa i nikogo to nie obejdzie. Takie są realia. Tak się to skończy jeśli będziesz cwaniakował. Prawo nie opiera się na jakichś z dupy wyciągniętych ideałach czy etyce wiszącej w powietrzu. Prawo to zasady wymuszone groźbą użycia siły fizycznej. Nie kradniesz, nie zabijasz, nie gwałcisz. Albo cię dorwiemy i zrobimy ci z dupy jesień średniowiecza. To jest właśnie prawo. Kto myśli inaczej, ten jest naiwny. W związku z tym prawo nie jest w stanie nikogo obronić przed większością społeczeństwa bez wprowadzania terroru militarnego.
Oczywiście w praktyce to tak nie wygląda. Większość obywateli wybitnie rzadko przybiera postawy skrajne. I to jest mechanizm zabezpieczający demokracji. Ludziom nie przeszkadzają homosie, pod warunkiem, że ci homosie nie zaczną wywrzaskiwać o swoich prawach i cwaniakować że „wy nam nie robicie łaski, mamy prawo”. W którymś momencie większość danego kraju to wkurzy i większość pokaże fizycznie homosiom, gdzie sobie homosie mogą wsadzić swoje prawa, lewa i jeszcze parę innych rzeczy. Nie twierdzę, że to dobre wyjście. Twierdzę, że takie ryzyko istnieje.
Dla nich patriotyzm – to “oddać życie za ojczyznę” – dla mnie – to płacenie podatków bez kantowania fiskusa i nieparkowanie w miejscach niedozwolonych. Życia nie mam zamiaru oddawać za nic; po prostu: nie ma takiej wartości.
Oni chcą państwa narodowego,państwaprawychPolaków – ja takiego państwa nienawidzę z głębi duszy. W ogóle nie trawię pojęcia “naród”, interesuje mnie tylko społeczeństwo, złożone z obywateli. Obywateli, których pochodzenie etniczne, kolor skóry, wyznanie i tak dalej – są dla mnie obojętne.
Oni chcą Europy złożonej z suwerennych państw –ja opowiadam się za Europą, w której państwa w dawnym klasycznym rozumieniu sprowadzone są już nie do roli województw, ale powiatów lub gmin; w której podmiotem stanowiącym jest region – na przykład region Pomerania czy Silesia, w którym zgodnie żyją Niemcy, Ślązacy i Polacy, a może także i inni, jeśli zechcą się tu osiedlić; mile ich powitam: Afrykanów, Chińczyków, Wietnamczyków… Jestem oczywiście zwolennikiem rządu europejskiego, który dla nich jest czerwoną płachtą na byka.
Aż dziwne, że tacy kretyni jak ten pan rzeczywiście istnieją. Tak zwana integracja europejska jest takim samym stekiem bredni jak i komunizm. Wtedy jedna, wielka Partia Komunistyczna miała dbać o interesy ludu pracującego miast i wsi, teraz jedna wielka Unia Europejska ma dbać o interesy Europejczyków. Ale realia są takie same jak były. W ZSRR kontrolę nad partią przejęła grupa żądnych władzy sukinsynów, którzy użyli władzy nie dla dobra ludu, a dla własnej korzyści. I tak samo jest z Unią Europejską. Najsilniejsze państwa przejęły władzę nad całą administracją Unii i dyktują własne warunki państwom słabszym, zamieniając UE de facto w ich własne imperium kolonialne.
Niemieccy politycy reprezentują w UE interesy niemieckich biznesmenów. Bo jeśli niemieccy biznesmeni się wzbogacą za granicą, wydadzą pieniądze w Niemczech i zyskają na tym inni Niemcy. To samo tyczy się polityków i biznesmenów z Francji czy UK. Tylko w Polsce rząd dostaje orgazmu na wieść o tym, że jakiś zagraniczny koncern zrobił Polakom zaszczyt wybrania naszego kraju na lokalizację kolejnych plantacji niewolników. Bo bądźmy realistami, gdyby tenże koncern w Polsce nie zarabiał, a zysków nie odprowadzał do centrali, gdyby właściciel na działalności swojego koncernu w Polsce nie ciągnął ciężkiego szmalu - to by tego koncernu w Polsce nie było. Dla Polski nie jest najważniejsze budowanie u nas fabryk tego czy innego koncernu czy supermarketów. Dla Polski ważniejsze jest wspieranie naszych własnych firm, których właścicielami są uczciwi Polacy. Każdy poważny kraj na świecie dba o to, by jak najwięcej pieniędzy ściągać z innych krajów do siebie, a jak najmniej ich innym krajom oddawać, tylko nasi politycy wydają się być zachwyceni pojawianiem się kolejnych supermarketów, wysysających z polskich obywateli pieniądze i transportujących je do własnego macierzystego kraju. A najbardziej wydają się z tego cieszyć politycy PO i SLD. A ja się dziwię, w jaki sposób dobry zarobek Anglika, właściciela koncernu TESCO, czy Niemca, właściciela dyskontu Lidl jest dobrą wiadomością dla mnie jako Polaka? Że w tym koncernie Polacy pracują? Owszem. Tylko jaki procent zysków zostaje w Polsce w formie wypłat dla pracowników? Bardzo marny.
Wbrew kosmopolitycznym mrzonkom realia są takie, że na brytyjskim koncernie najwięcej zarabia Wielka Brytania, a na niemieckim Niemcy, a na polskim Polska.
Oni chcą wartości chrześcijańskich wszędzie – ja chcę eliminacji tego pojęcia z obiegu politycznego. Ich ideałem jest państwo konfesyjne, żeby nie powiedzieć nieomal teokratyczne – moim państwo skrajnie laickie, ściśle oddzielającesacrum odprofanum. Bez religii w szkołach, bez znaków religijnych w lokalach państwowych, bez płacenia jakimkolwiek duchownym pensji z moich podatków. Najlepiej mniej więcej tak jak we Francji i w Czechach…
Doskonały przykład na to, jak wygląda rzeczywista tolerancja środowisk szermujących tolerancją. Otóż polityk katolicki nie ma prawa kierować się swoją wiarą. Co nie przeszkadza na przykład ateistom z SLD kierować się ateizmem w polityce. Rozumiem, że chrześcijańskie wartości mogą komuś nie pasować. Ale mówienie o potrzebie tolerancji połączone z jednoczesnym zwalczaniem chrześcijaństwa przy użyciu wszelkich sposobów i środków to nic innego jak zakłamanie. Bądźcież konsekwentni! Jeśli wam wolno zwalczać Kościół Katolicki z taką zajadłością, dlaczego robicie takie oczy gdy katolicy wam wskazują wasze miejsce w szeregu? Dlaczego biegniecie z płaczem do Strassburga jak tylko okazuje się, że ludziom jakoś wasz pogląd nie pasuje, urządzacie lobbing, wydajecie ciężki szmal na walkę ideologiczną, opluwacie i znieważacie? Robicie wielkie larum, bo tradycyjnie nastawiony katolicki polityk może wygrać wybory prezydenckie i nawołujecie do zwalczania tego polityka wszelkimi sposobami. I wam wolno. A jeśli KK poprze jakiegoś polityka, to jest wielka afera, wszystkie media się oburzają na rzekome złamanie zasady rozdzielności Kościoła od państwa. A możeby tak wprowadzić też zasadę rozdzielności ateizmu od państwa? HIPOKRYCI!
Dlaczego wam wolno się kierować ideologią w życiu publicznym, a nam, katolikom, nie?
Oni chcą lustrować wszystko i wszystkich, a jak się da to zdekomunizować (czytaj: upodlić i pozbawić środków do życia) tych paruset żyjących jeszcze osiemdziesięcioparolatków, którzy kiedyś mieli między Bugiem a Odrą coś do powiedzenia i może rzeczywiście mówili rzeczy mało ciekawe. Ja jestem temu gruntownie i zasadniczo przeciwny. Jestem zdania, że najnowszą historię należy zapieczętować na następne 50 lat. A może nawet zabetonować w cholerę.
W świetle wywiadu Jarosława Kaczyńskiego dla Salonu24 ten argument może już tylko śmieszyć.
Oni twierdzą, że seks ma służyć prokreacji– ja uważam, że seks ma służyć seksowi, to jest przyjemności. Oni mówią, żein vitrojest niemoralne – ja je uważam za wielkie osiągnięcie nauki. Oni są przeciw aborcji – a ja im mówię: jak jej nie chcecie, to jej sobie nie róbcie; wasza sprawa. Krótko mówiąc: człowiek jest właścicielem swojego ciała.
Płód nie jest częścią ciała matki. To fakt stwierdzony naukowo. Płód ma inny kod DNA, inne cechy osobnicze, rozwija się zupełnie niezależnie w odrębną istotę ludzką. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że jak złapię pana za rękę to mogę pana zamordować, bo pana dotykam i co za tym idzie jest pan częścią mojego ciała.
I teraz konkluzja:nie ma zadania ważniejszego w tej sytuacji, niż zrobienie wszystkiego, by oni przegrali po kolei wszystkie wybory: prezydenckie, samorządowe i parlamentarne.Im bardziej kompromitująco przerżną – tym lepiej. W obliczu zagrożenia przestaje być ważne kto wygra; ważne jest tylko to, kto przegra.
Nie poniżę się do podobnego manifestu. Powiem tylko, że to dobrze, że tacy ludzie czują się zagrożeni perspektywą, że Jarosław Kaczyński może wygrać wybory. To dobrze, że zdrajcy, kurwiarze, złodzieje, egoiści i hipokryci czują się zagrożeni. O to chodzi, żeby tak się czuli. A najlepiej, żeby się z Polski w ogóle wyprowadzili. Nie wiem jak inni, ja tu nie potrzebuję takich ludzi. To jest kraj ludzi z honorem. To jest Polska. Tu nie ma miejsca na moralne zera.
Jarosław Kaczyński przyjął postawę dialogu. A teraz spójrzmy jaką postawę przyjmują ci, wobec których tak się zachował. Zarówno politycy PO, jak i SLD ostatnimi czasy nic innego nie robią, tylko wylewają na Kaczyńskiego tony szamba. Całe szczęście Polska to widzi i ocenia. Polacy w ogromnej większości to jednak ludzie z zasadami. Ludzie pragnący spokojnej polityki, polityki dialogu. Upewniam się co i rusz, że PO i SLD takiego dialogu nie są w stanie prowadzić. A to oznacza, że w starciu z nowym Kaczyńskim w nowych realiach nie mają najmniejszych szans.
Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka