Nie będę pisał o kampanii nienawiści, która doprowadziła do dzisiejszego tragicznego incydentu. Z tym doskonale sobie poradzą inni. Poza tym to rzecz całkiem oczywista, że jak się mówi o „dożynaniu watah” czy „polowaniu” i jak się robi z Kaczyńskiego szatana wcielonego to znajdzie się ktoś, kto to weźmie na poważnie. I takie są skutki.
Ale mimo wszystko coś się chyba zmienia w powszechnym odbiorze PiSu wśród społeczeństwa. Zapoczątkowała tę zmianę katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Milczenie Jarosława Kaczyńskiego, przynajmniej na początku, było zupełnie naturalne, a obóz rządzący nagle stracił grunt pod nogami. Lech Kaczyński dla wielu ludzi stał się naturalnym symbolem patriotyzmu, z czym przyjazne rządowi media próbowały nieudolnie walczyć. A to wywindowało Jarosława z pozycji awanturnika do rangi męża boleści, pogrążonego w milczeniu, którego banda zajadłych wrogów okłada niesprawiedliwymi ciosami. A on tylko milczy z pogardą. Wtedy jednak dało się jeszcze wytłumaczyć, że Jarosław kłamie. Udaje. Jest wilkiem w owczej skórze. Gdyby Jarosław od początku zadawał niewygodne pytania, byłoby wprawdzie więcej jazgotu na temat agresji Kaczyńskiego, ale i mniejsze byłoby zaskoczenie zmianą postawy po wyborach. Byłaby realna szansa na zwycięstwo, bo był klimat na zadawanie niewygodnych pytań o katastrofę. Był klimat podejrzliwości wobec Moskwy. To się dało wyczuć. Wielu ludzi mi mówiło otwarcie: „to robota Putina”.
Dzisiejszy incydent jest kolejnym punktem zwrotnym. Już nikt nie ma prawa powiedzieć, że PiS nie może powoływać się na ofiary. W Smoleńsku zginęli ludzie także z innych partii więc powoływanie się na tamte ofiary nie było tak jaskrawe. Ale już po wyborach pozycja Jarosława wzrosła. Sytuację jeszcze pogorszyło ujawnienie antykościelnego oblicza przez Komorowskiego. Zawieruchę z Migalskim i Jakubiak lider PiS uciął jednym, ostrym uderzeniem. Nie doszło do żadnych szerzej zakrojonych walk frakcyjnych w PiS, choć pewnie na to liczył Tusk. Teraz nie można już powiedzieć, że PiS męczenników nie posiada. Sytuacja jest ewidentna. Morderca jawnie wrzeszczał o nienawiści do PiS i Kaczyńskiego. I niech teraz funkcjonariusze GW spróbują odsądzić JarKacza od czci i wiary.
Oczywiście GW i TVN próbują jeszcze oskarżać Jarosława o granie śmiercią partyjnych kolegów, ale to ograny numer. Jarosław otrząsnął się z etykietek oszołoma. Teraz w opinii znacznej części społeczeństwa to już jest inny Jarosław. Jest mrocznym mścicielem i milczącym strażnikiem. Strzeże honoru tragicznie poległego za Ojczyznę brata i kolegów pomordowanych za poglądy. Takiego Kaczyńskiego pokonać się nie da. Zabicie go to najgorsze, co można zrobić, bo wtedy do jednego męczennika dołączy drugi.
Czy się to Tuskowi podoba czy nie, Lech Kaczyński jest męczennikiem, a Jarosław mścicielem za krzywdę brata. PO nie dało rady zapobiec zrodzeniu się legendy. Polacy od dawien dawna są bardzo honorowym narodem, nie pozwalają bezkarnie krzywdzić słabszych. Donald Tusk chyba o tym zapomniał i niebacznie stanął na pozycji siły. Na domiar złego Kościół Katolicki przyjął wobec poczynań PO jawnie wrogie stanowisko. A KK jest w Polsce siłą, z którą nie opłaca się zadzierać.
Kiedy ścierają się dwie idee, wygrywa ta, której zwolennicy mają głębsze przekonanie słuszności tego, o co walczą. Jeszcze nigdy nikomu się nie udało wygrać walki samą nienawiścią i zbudować na niej imperium. Hitler próbował i wiemy, jak skończył.
Widzę blask błyskawic na horyzoncie. Czy wy też je dostrzegacie? Wprawdzie zbliża się wolniej, niż mi się wydawało. Ale gromy słychać coraz wyraźniej.
Idzie burza, jakiej w tym kraju dawno nie było.
Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka