Prawdziwa sensacja w najnowszym tygodniku ”UważamRze”. Nie, nie chodzi mi o donosy „Bolka”, lecz o zmianę stylu pisania (postrzegania) IPN w redakcji tego tygodnika, a być może w całym koncernie prasowym. Dotychczas obowiązywała bezkrytyczna pisanina o personaliach i poczynaniach, nawet za p.o. Prezesury Gryciuka. Za szczyty apologii IPN uznaję artykuły o samotnym szeryfie lustracji, o wstrzymaniu przez Salon badań nad Sierpniem ’80 oraz histerię na temat „utraty” budynku Centrali IPN na ul. Towarowej 28. Nie przeszkadzało to zupełnie w jednoczesnym promowaniu publikacji osób, które udowodniły, że zajmowanie się historią PRL wcale nie wymaga wizyt w IPN. Dla mnie to dwójmyślenie.
W tym numerze zmiana - redakcja puściła wywiad o wymowie bardzo krytycznej dla Instytutu, posunięty do ultimatum dla Prezesa IPN. Prezes Kamiński został wezwany w sprawie odzyskania dokumentacji Komisji Ciemniewskiego z kazamatów Kancelarii Sejmu. Co więcej, w wywiadzie padają bardzo nieprzychylne słowa o pracy pionu śledczego IPN.
Z „UważamRze” wyłania się następująca faktografia. Decyzję o odmowie udostępnienia akt Komisji Ciemniewskiego firmował Ludwik Dorn. O odmowie Dorna poinformowano we Wstępie do książki IPN o Wałęsie. Książka ukazała się w 2007 r. Napisać, że redakcja nie ma refleksu to mało. Skoro internauci przypuszczają, że Tuskowi zmieniono medialną wajchę, to ja przypuszczam, że IPN-owi też. Przecież nic nie przeszkadzało „prawicowym” redakcjom w wezwaniu Prezesa Kurtyki do odzyskania akt Komisji z Kancelarii Sejmu. Miały na to ponad 3 lata.
Chciałbym jeszcze zasygnalizować inny wątek sprawy, nieobecny w ww. tygodniku. Wiadomo, że polityczny zwierzchnik, a w tym przypadku Dorn, zdał się w kierowaniu instytucją państwową na urzędników, dysponujących „pamięcią instytucji”, bez samodzielnego analizowania każdej sprawy. Podejrzewam zatem, że o schowaniu dokumentów Komisji decydował pracownik Kancelarii. Tak się dziwnie składa, że pracownicy Kancelarii Sejmu nie zostali jeszcze zlustrowani i za to również odpowiada IPN. Nie tylko Prezes Kamiński, ale i Prezes Kurtyka przez 4 lata. Sprawa była na tyle nagląca, że kierownictwo Kancelarii Sejmu składa oświadczenia lustracyjne dopiero od znowelizowania ustawy w 2006 r. Nie przeszkadza to w IPN lustrować starostów, wójtów i kandydatów na posłów (ciekawe po co).
Według mojej znajomości tematu oświadczenia z Kancelarii zalegają już ponad 4 lata i nikt na razie nie myśli o ich ruszeniu. Stwierdzam to na podstawie losów oświadczenia Jakuba Borawskiego, zastępcy dyrektora Biura w tej Kancelarii. O jego oświadczeniu wspominałem już tu kilka razy i popełniłem 1 Notkę. Borawski złożył oświadczenie obejmując stanowisko w grudniu 2007 r., dotychczas nikt się nim nie zajął.
Inny wątek nieobecny na łamach koncernu Presspublika to personalna odpowiedzialność za stan lustracji w IPN. O stanie, w jakim się ona znajduje (potrzebny OIOM), można przeczytać w Sprawozdaniu Prezesa IPN za 2010 r. – ok. 147 tys. zaległych oświadczeń tylko za 2010 r. przy tempie realizacji 4-5 tys. rocznie. Z publikacji „UważamRze” dowiedziałem się, że nie odpowiada za to ani Prezes Kurtyka, ani dyrektor Biura Lustracyjnego. Nie odpowiada za to tym bardziej zastępca Dyrektora Biura Lustracyjnego – jeden z autorów książki o Wałęsie, któremu dostępu do akt odmówili nie zlustrowani pracownicy Kancelarii.
IPN zjadł własny ogon, a cyngle Presspubliki są zawsze pożytecznymi …, użyteczni dla IPN.
Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka