Marek Mądrzak Marek Mądrzak
1924
BLOG

Konsultant "Cichy" o Agnieszce Holland

Marek Mądrzak Marek Mądrzak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 

Jeśli ktoś ma wątpliwości co do roli i znaczenia terminu „konsultant” w pracy operacyjnej Służby Bezpieczeństwa proponuję tekst dokumentu przechowywanego w teczce Agnieszki Holland (8.02.1982 r.):

 

Agnieszka Holland należy do najmłodszego pokolenia naszych twórców filmowych. Studiowała w praskiej szkole filmowej, toteż dopiero po przyjeździe z Czechosłowacji wypłynęła na szersze wody filmowe. W tym momencie należy nieco się zatrzymać i przypomnieć pewne fakty historyczne. Ojciec Agnieszki przez dłuższy okres czasu prowadził dział kulturalny w „Trybunie Ludu”. Działo się to na przełomie lat 50-tych i 60-tych. Uchodził zatem za rzecznika po październikowej odnowy. Jednak styl miał dyktatorski, stalinowski. Był bezwzględny wobec podwładnych, bezceremonialnie ich za różne drobne przewinienia wyrzucał. Stało się tak choćby z Zygmuntem Kałużyńskim, który bywa człowiekiem pamiętnym. Tu właśnie tkwią źródła późniejszej awersji znakomitego krytyka do twórczości Agnieszki Holland. Kałużyński mści się na niej za czyn popełniony przez ojca. Kariera Holland – ojca skończyła się w roku 1961. Okazało się, że miał on powiązania z obcym wywiadem, któremu dostarczał materiały na temat sytuacji, jaka się toczy po sławnym XX Zjeździe KPZR w krajach socjalistycznych. Jak głosi fama on właśnie przemycił referat Chruszczowa na Zachód w pełnym brzmieniu ze wszystkimi niuansami, co stało się dobrym materiałem wyjściowym dla propagandy amerykańskiej i zachodnioniemieckiej. Zdemaskowany w swych poczynaniach popełnił samobójstwo skacząc z okna. Próbowano spreparować w środowisku artystycznym i dziennikarskim plotkę, że został zamordowany przez SB. Tak czy owak sprawa ta utkwiła mocno w pamięci Agnieszki Holland, skoro w dwóch filmach ciągle powraca do samobójczej śmierci ojca. W „Bez znieczulenia” Andrzeja Wajdy, filmie nakręconym według jej scenariusza, główny bohater w nie jasnych okolicznościach zostaje zagazowany, przy czym nie wiadomo, czy sam odkręcił kurek. Faktem jest, że nieustannie terroryzowany przez otoczenie żony, która go zdradza, bliski jest kompletnego załamania. Biografia ojca została w tym filmie niemal dosłownie powtórzona, tyle tylko że przedstawia się rodzica w niezwykle korzystnym świetle, jako człowieka szlachetnego, prawego w zupełnie nie zrozumiały sposób prześladowanego. Agnieszka Holland po prostu zataja fakt jego przewiny – stąd ów obraz sielskiego melodramatu.

Jeszcze raz motyw samobójczej śmierci ojca zostaje wykorzystany, tym razem w debiucie fabularnym. „Aktorzy prowincjonalni”. Występuje tu epizodyczna postać staruszka – emeryta, który rozpaczliwie borykając się z nędznym żywotem skacze wreszcie z okna. Śmierć jest tu więc powtórzona w wersji dosłownej, znowu bez wyjaśnienia, co było jej rzeczywistym powodem. Ale o to Agnieszce Holland nie chodzi. Żyjąc po śmierci ojca w nieustannym zapamiętaniu, po przysięgnięciu zemsty /jest to taka dosłowna scena w „Bez znieczulenia”, kiedy ojciec rozmawia z córką wyjeżdżającą za granicę na studia i tam córka mówi o nienawiści do matki, o tych którzy krzywdzą jej ojca/. Wyjeżdżając do Pragi na studia Agnieszka Holland zastaje Czechosłowację w ogniu wydarzeń roku 1968. Szybko dostosowuje się do środowisk ówczesnej ekstremy dubczekowskiej i świadomie realizuje jej przykazania. Związuje się z aktywnym działaczem w szkole Laco Adamikiem, słowackim Żydem. Po studiach nie ma dla nich miejsca w odradzającym się socjalistycznie kraju. Zabiera męża i wraca do Polski. Jest czas gierkowskiej władzy, kiedy na takich ekstremalnych artystów patrzy się przez palce. Agnieszka z Laco Adamikiem zaczyna działać w TV głównie krakowskiej, dając serię widowisk w teatrze telewizyjnym w oparciu o klasykę rodzimą i światową /”Wyzwolenie”, „Lorenzaccio”/. Przy dobrych aktorach, uznanym tekście, łatwo sobie wyrobić uznanie u widzów, tworzyć aureolę talentu.

Następnie naturalną koleją losu Agnieszka Holland trafia do zespołu filmowego „X”, gdzie Andrzej Wajda i Bolesław Michałek robią wszystko, żeby ich pupilka zadebiutowała. Najpierw więc szybko realizuje ona średniometrażowy film telewizyjny „Niedzielne dzieci”. Po czym sam mistrz, żeby wzmocnić jej artystyczne nazwisko realizuje jej scenariusz „Bez znieczulenia”. Kampania prasowa klakierów Stowarzyszenia z Krzysztofem Mętrakiem i Krzysztofem Kłopotowskim na czele, na każdym kroku podkreśla walory scenariusza. Ach, jakaż ta Agnieszka Holland zdolna, geniusz filmowy w spódnicy. Nic więc dziwnego, że wkrótce powstają „Aktorzy prowincjonalni” standardowe dzieło nowego nurtu „kina moralnego niepokoju”. Chwalą wszyscy: i Zanussi, i Kieślowski. Bolesław Michałek dwoi się i troi, żeby zachęcić zagranicznych krytyków do chwalenia filmu. Ale film przepada w Gdańsku, zagranica niewiele przynosi autorce laurów, wobec czego mówi się o krzywdzie, jaką władza wyrządza filmowi rzekomo go utrącając. Tymczasem jest to nieprawda. Film wykonany w wielu kopiach przeszedł przez ekrany kin nie znajdując większego rozgłosu. Jak zresztą większość utworów tego mitu, które słusznie podkreślają niepokojące zjawiska społeczne, jakie dały się zauważyć w Polsce. Debiut Agnieszki Holland rozważał ważne sprawy w mętnych dywagacjach moralnych.

Agnieszkę Holland nie interesują w „Aktorach prowincjonalnych” ludzie prości, robotnicy i chłopi, jawiący się tu od czasu do czasu jako motłoch. Poprzez aktorów pragnie ukazać zły los inteligencji artystycznej w Polsce socjalistycznej, która deprawuje ich talent, każąc zgadzać się na samowole różnych dyrektorów i reżyserów. Nieprawdziwy jest zgoła obraz prób teatralnych do sztuki Wyspiańskiego „Wyzwolenie”, bezlitośnie skracanej i przykrawanej. Jest to wypadek nie mający nic wspólnego z rzeczywistością. Można mówić za mało było w polskich teatrach klasyki. Za sprawą takich właśnie artystów jak Holland, roiło się tu od Mrożków.

Jeśli wystawiało się klasyków, zawsze z pietyzmem, to robili to tylko ludzie rozkochani w języku polskim. Agnieszka świadomie kłamie, bo chodzi jej o większy efekt wzburzenia opinii publicznej, która nie znając takich praktyk, będzie wściekła, że takie rzeczy wyprawia się z Wyspiańskim.

Czas, w którym pojawiają się filmy „kina moralnego niepokoju”, są czasem głębokiego niezadowolenia w Ursusie i Radomiu roku 1976. Rodzi się KOR, który pragnie tę sytuacją wykorzystać. Idee „korowskie” wcielają w życie młodzi filmowcy spod znaku „kina moralnego niepokoju”. Agnieszka Holland jest w pierwszych szeregach „wściekłych”. Wciąż ma w pamięci poprzysiężoną zemstę za śmierć ojca. Ośmielona bezradnością ekipy Gierka, która przestaje panować nad krajem, a już zupełnie nad kulturą – pozwala na wszystko. Jeszcze przed sierpniem 1980 roku, a więc przed znanymi wszystkim wydarzeniami Agnieszka Holland kończy swój drugi film „Gorączka”, oparty na powieści Andrzeja Struga „Historia jednego pocisku”. Powieść zostaje odpowiednio spreparowana. Z ekranu zieje cynizm i nienawiść do lewicowych bojowników PPS z lat 1905-1907, którzy są przedstawieni jako głupcy, tępi i ślepo wykonujący zamachy bombowe – maniacy. Równie bezlitośnie jak polska lewica rysuje się obraz carskich urzędników, którzy nie tyle są okrutni z racji wykonywanego zawodu, co z racji pochodzenia, robią tak, bo są Rosjaninami.

W obu swych filmach pełnometrażowych Agnieszka Holland objawiła się jako artystka, która formułuje pewne koncepcje i doprowadzając je do świadomości opinii publicznej, umie manipulować twórczością w określonym kierunku. Prowadzi on od KOR-u poprzez ekstremę „Solidarności” do takiej negacji socjalizmu. Uzewnętrzniają się w sposób jawny jej podskórne myśli, wyznania. Dlatego stawia na nią tak zdecydowanie zagraniczna propaganda. Hałaśliwie lansując jej monotemię w odbiorze, twórczość chętnie udostępnia łamy gazet dla jej wypowiedzi, które już teraz po grudniu 1981 r. brzmią jak spowiedź intelektualistów spod znaku Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Wajda rzucił na stół swój najważniejszy atut.

„Cichy”

Omówienie

Proponuję sporządzić informację do Wydziału Kultury KC PZPR. Następna informacja będzie dot. Feliksa Falka.

dopisek Z uwzględnieniem elementów jej „zagranicznej” działalności z ostatnich tygodni.

 

 

Rzadko publikuję tak obszerne teksty, ale sądzę, że „Cichy” i tak się streszczał. Miał wiedzę o środowisku i mógł pełnić rolę przewodnika dla funkcjonariusza SB. Z niektórych moich lektur w IPN wynika, że werbunek konsultanta podyktowany był chęcią ominięcia zakazu werbunku członków PZPR, pod pretekstem skorzystania z jego wiedzy „eksperckiej”.

Dodam także, iż nie tylko „Cichy” nie zasłużył na rozdział w książce Gańczaka o filmowcach, ale i sama Agnieszka Holland.

 

Osoby zadowolone i niezadowolone z lektury proszę o klikanie na poniższe reklamy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura