Jean-Paul Sartre (1905-1980), niewątpliwie obdarzony literackim talentem, pouczał świat, że życie nie ma sensu, bo zmierza ku śmierci. Była w tym stwierdzeniu godna uwagi myśl, że jeśli życie zmierza nieuchronnie ku śmierci, a śmierć nie ma sensu, to życie także nie ma sensu. To znaczy, jakiś "prowizoryczny" sens może mieć, jeśli mu ów sens nadamy. Stąd - dopowiadał Sartre - egzystencjalizm jest humanizmem, skoro tylko od nas zależy, co z sobą zrobimy. Kreując subiektywny świat wartości, skoro obiektywnego nie doświadczamy, jesteśmy, każdy z osobna, pan-kreatorami własnej "sensownej" egzystencji. Także śmierć zawierać się ma bez reszty w subiektywnym świecie własnej egzystencji. Jesteśmy absolutnie wolni, dowolni, we własnej subiektywności. Jesteśmy samotni. Ściślej mówiąc, nie powinniśmy używać słówka "jesteśmy", skoro inni są tylko fenomenami mego subiektywnego świata. Jestem, o ile myślę, że jestem. Tym bardziej jestem, im bardziej przyznaję się do swej samotności.
Można zauważyć, że był to modny sposób wychodzenia z kryzysu lat drugiej wojny światowej. Istota tego sposobu do tego się sprowadza, że świat obok nas ulega anihilacji. Już nie chodzi o to, że świat i inni mają być tworzywem w realizacji projektu budowy wspólnoty rasy panów czy zwycięskiego światowego proletariatu, lecz o to, że tak naprawdę "jestem tylko ja".
Przyznać się przed sobą do tego, że "jestem tylko ja", to znaczy "być autentycznie wolnym". Trend na "życie autentyczne" zawładnęła świadomością młodzieży "wolnego świata" lat siedemdziesiątych. Lecz dzisiaj, ci, którzy wtedy byli młodzi, decydują o sprawach "naszego" obiektywnego świata. Chcą być nadal autentycznie wolni. Wolność pojmowana jako dowolność, którą ogranicza świat, odwołuje się do siły, czysta subiektywność już nie wystarcza. Raczej świat widziany oczyma Friedricha Nietzschego, ale także Sigmuda Freuda, biologiczny świat instynktów i siły, wyzwolonego libido, które wspomaga racjonalność technologiczna, jest kolejnym objawieniem i zagrożeniem naszych dni.
Znika z pola widzenia problem sensu życia, znika problem śmierci, liczy się tylko przyjemność przeżywana "teraz i tutaj". Jest to świat, w którym krzyż, symbol ofiary, "psuje krajobraz", w którym spryt zastępuje brak siły, w którym - skrótowo mówiąc - tabletka jest dobra na wszystko. Czy w takim świecie można się doszukać sensu życia i śmierci? Bo śmierć, jakby nie patrzeć, należy do życia. Akceptacja życia pociąga za sobą przyzwolenie na śmieć. Naturalny lęk przed cierpieniem i śmiercią nie musi być ucieczką w bezmyślność. A to nam proponuje dzisiejszy "na siłę" rozbawiony świat.
W dniu pierwszej rocznicy katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, ale także w wielu innych miejscach w Polsce i poza granicami kraju, spotkały się dwa światy, świat nieobecnych i obecnych, który chce się tylko zabawić, i świat tych, którzy w życiu, cierpieniu i śmierci doszukują się głębszego sensu. Doszukują się sensu w śmierci tych, którzy odeszli. Obejmują solidarnym wspomnieniem więcej, niż jedno pokolenie. Wiedzą, że ofiara zmarnowana głęboko boli.
Wszyscy ci, którzy sądzą, że cierpienie i śmierć są tylko złem, są już gotowi, aby - w walce z cierpieniem i śmiercią - zniszczyć cierpiącego. Tak jest łatwiej i wygodniej, bo już nie trzeba uczyć się znoszenia cierpień i świadomości nieuchronnej śmierci. Potrafią być wyrafinowani i agresywni. Powiedzą, że są nowocześni, bardziej ekonomiczni i skuteczni. Który z tych światów ma w Polsce przyszłość przed sobą?
Ewa Lipska w tomiku poezji Ja pisze: "Jest 2003 rok. Za ścianą teleturniej. Nadmiar niczego". Czy nasze życie bez reszty ma się toczyć już tylko "za ścianą"? O to toczy się spór.
Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości