Marcin Horała Marcin Horała
26
BLOG

81-lecie Gdyni z prywatnej perspektywy

Marcin Horała Marcin Horała Polityka Obserwuj notkę 0

Zabieram się jak pies do jeża do napisania tego artykułu o manipulacji Gazety Wyborczej. A że strrrasznie mi się nie chcę, więc najpierw którki wpis o czysto "blogowym", prywatnym, charakterze.

81-lecie Gdyni było dla mnie pasmem osobistych cierpień. Wczoraj uroczysta gala w Teatrze Muzycznym. Wiadomo, panowie w garniturach, panie w eleganckich sukniach, przemówienia, brawka, no standard. Do przeżycia. Niestety w części artystycznej przewidziany był koncert - niespodzianka. Był to występ hinduskiej grupy tanecznej. O gustach się nie dyskutuje, ale swoje gusta wyrazić można. Nie mogłem usiedzieć. Muzyka taka typowo hinduska - jeden facet ciągle szarpał jedną strunę, drugi walił w bębenki, a trzeci zawodził jakby go bolał ząb. Do tego tańce na scenie. Podobno mające bardzo bogate i głębokie znaczenie, którego jednak trudno mi docieć. Nie mam zielonego pojęcia o kulturze Indii i ta moja ignorancja stanowiła barierę nie pozwalajacą na przyjemność z oglądania. Mój sąsiad - którego z nazwiska nie wymienię, ale zdradzę, że należy do najważniejszych osób w Gdyni - uciął sobie drzemkę. Próbowałem pójść w jego ślady, ale niestety tancerze budzili mnie regularnie głośnym tupaniem o scenę. Agnieszce chyba się też nie podobało bo solidnie skopała mamę w brzuch od środka.

Następnie krótki koktajl w wersji "wesoły alkoholik" to znaczy w opór szampana bez żadnej zagryzki. Wypiłem jedną lampkę i zamieniwszy z tym i z owym dwa słowa zmyliśmy się z żonką szybko.

Aby nieco wynagrodzić moim kobietom torturę hinduskiego tańca zaprosiłem je na kolację do restauracji Rodizio czyli dawnej Panoramy. I tu kolejne zdziwko. Mianowicie kelnerka nie wyrabiała się majac do obsłużenia jeden, jedyny stolik. Trzeba było czekać kilkanaście minut nawet na przyniesienie rachunku! O takich drobiazgach jak brak przyprawników, sztućce do dania innego niż serwowane, nalewanie piwa wolniej niż kucharz grilluje mięso itp. nie wspominając. Jak na restaurację z wielkimi ambicjami po prostu żenada. Na szczęście polędwica z gęsimi wątróbkami okazała się pyszna.

Finał, zwany kryterium ulicznym rozegrał się dziś pod płytą marynarza. Tradycyjne złożenie kwiatów zgromiadziło tylko największą ekstremę bo było ponad -10 stopni i wiatr. Od mrozu zesztywniała mi twarz, a w uszach już w pewnym momencie straciłem czucie. Ludzi było na oko tak z dziesięć razy mniej od delegacji z kwiatami.

Tyle reportażu z placu boju.

Z wykształcenia prawnik i politolog. Z zawodu specjalista organizacji zarządzania procesowego i zarządzania projektami. Z zamiłowania samorządowiec i publicysta. Radny miasta Gdyni, ekspert Fundacji Republikańskiej, przewodniczący Zarządu Powiatowego PiS w Gdyni. Zamierzam kandydować na urząd prezydenta miasta Gdyni.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka