Oglądając kolejne to wyczyny posła Palikota zastanawiam się na ile nienawidzi on braci Kaczyńskich, na ile, jak chce Eryk Misteiwcz, jest on zadaniowy, a na ile wulgaryzuje Gombrowicza, zakłada masę, stroi minę, puszcza w eter, hasła celowo skandaliczne. Na ile małpy w cyrku skaczą jak Palikot zagra, na ile Kaczyński jest pawianem, który Palikotowi dostarcza rozrywki.
Dwie są taktyki walki z Palikotem. Jak każde bydlę, można go próbować zamilczeć i lekceważyć. Tyle, że wówczas Palikot się staje bezkarny, pozwala sobie na coraz więcej, robi z Kaczyńskich, tudzież reszty ferajny, safanduły, po których można skakać i napluć im w twarz. Depcze ich honor, coś co ponoć (pewny nie jestem) cenić ma ich elektorat.
Druga taktyka to walka z Palikotem, protestowanie, krzyczenie, oburzanie, odgryzanie się, szamotanina. Tyle, że parafrazując pewną ludową (?) mądrość, rzec można „nie walcz z chamem sprowadzi cię do poziomu i pokona doświadczeniem”. Te rozwiązanie to zapasy w kisielu, czy raczej gnoju, a Palikot w gnoju ma doświadczenie.
Jakie jest wyjście? Być może sądy. Gdyby, za radą, naszych kochanych, prawniczo zorientowanych, dziennikarzy mediów wszelakich, zniesiono przestępstwo zniesławienia, tudzież zniewagi, czy w ogóle wszelkie przestępstwa, gdzie za słowo obrazy należy się kara to każda jedna Pani Gęsicka (zwłaszcza gdyby nie była funkcjonariuszem publicznym) mogłaby się po sądach bujać z Palikotem przez lata. Bo Palikot jest milionerem, a za wyroki za zniewagi mógłby płacić hurtowo. Pani Gęsicka, czy inna Kowalska nic nie mogłaby mu zrobić, sąd by przy kolejnych rozprawach wyceniał jej dobę imię, a gdyby mąż Gęsickiej, Kowalskiej, dał Palikotowi porządnie w mordę, to by jeszcze poszedł siedzieć. Więc dobrze radzę, aby jeszcze zastanowić się nad tym, czy rzeczywiście za słowną obrazę w drastycznych przypadkach nie powinno być kary więzienia.