W najnowszym felietonie, Stanislaw Michalkiewicz zwraca uwage na sytuacje w zbankrutowanej Grecji: (
_ )
Kiedy nasze, poprzebierane za dygnitarzy klauny próbują za pośrednictwem sprzedajnych żurnalistów podsuwać opinii publicznej takie makagigi, na naszych oczach dokonuje się eksperyment, który już wkrótce może stać się również naszym udziałem. Mówię oczywiście o Grecji, w której pod koniec ubiegłego roku dług publiczny przekroczył 300 miliardów euro, co stanowi ponad 100 procent tamtejszego produktu krajowego brutto, a więc tego, co Grecja w postaci dóbr i usług wytwarza i sprzedaje. Bankructwo Grecji spektakularnie podważa opowieści bandy idiotów, że jak tylko przyłączymy się do Eurosojuza, a już zwłaszcza – do unii walutowej, czyli do strefy euro, to już włos nam z głowy spaść nie może i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Okazuje się, że na głupotę i niefrasobliwość skutecznego lekarstwa jeszcze nie wynaleziono, dlatego wbrew pozorom, ani Unia Europejska, ze swoimi komisarzami, ani euro, też takim lekarstwem nie jest. Po staremu – o jedenastej przysyłają rachunek i wtedy nastaje godzina prawdy.
Bankructwo Grecji powinno nas zainteresować co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że na znacznie mniejszą skalę już raz przerabialiśmy to samo za czasów Edwarda Gierka, którego entuzjaści założyli w Sosnowcu hagiograficzny instytut. Edward Gierek stworzył w Polsce wrażenie cudu gospodarczego za pożyczone 20 miliardów dolarów. Kiedy jednak trzeba było zacząć oddawać pożyczki, czar prysnął. Oczywiście nie od razu, bo przez prawie pięć lat Edward Gierek próbował powagę sytuacji ukrywać z jednej strony przez tak zwaną propagandę sukcesu w telewizji i innych mediach, a z drugiej – przez zaciąganie kolejnych pożyczek na oddanie najpilniejszych długów. Ponieważ jednak te kolejne pożyczki zaciągał na 20 i więcej procent w sytuacji, gdy, nawet według propagandy sukcesu, wzrost gospodarczy wynosił około 4 procent, to wiadomo było, że musi się to wszystko zakończyć katastrofą. No i zakończyło się w sierpniu 1980 roku, to znaczy – niezupełnie, bo generał Jaruzelski przedłużył tę agonię do roku 1989. Wtedy okazało się, jaki był bilans zamknięcia PRL; dług zagraniczny okazał się o pół miliarda dolarów wyższy od wartości majątku trwałego w przemyśle. Tak na wieczną rzecz pamiątkę obliczył profesor Eugeniusz Rychlewski ze Szkoły Głównej Handlowej – na przekór wszystkim sierotom po Stalinie, Gomułce, Gierku i czcicielom generała Jaruzelskiego.
Okazało się jednak, że towarzystwo, któremu przy okrągłym stole komunistyczny wywiad wojskowy powierzył zewnętrzne znamiona władzy, poszło w ślady Edwarda Gierka, tyle, że na znacznie większą skalę, to znaczy – z większym rozmachem i niefrasobliwością. I to jest drugi powód, dla którego powinniśmy nie tylko z zainteresowaniem przyglądać się Grecji, ale i wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.
Chodzi o to, że po tzw. transformacji ustrojowej, kolejne ekipy stwarzały wrażenie płynności finansowej państwa poprzez powiększanie długu publicznego. Proces ten nabrał tempa zwłaszcza po rozpoczęciu dostosowywania naszego systemu prawnego do tak zwanych standardów unijnych. O ile Edward Gierek potrzebował prawie 9 lat na pożyczenie 20 miliardów i zadłużenie kraju na 40 miliardów dolarów, to już Leszek Miller, jako premier rządu powiększył dług publiczny o 20 miliardów dolarów w dwa lata, premier Marek Belka powiększył dług publiczny o 20 miliardów dolarów w rok, a premier Kazimierz Marcinkiewicz – zaledwie w 6 miesięcy. Premier Donald Tusk w dwa lata powiększył dług publiczny o około 200 miliardów złotych, co w przeliczeniu na dolary oznacza grubo ponad 30 miliardów rocznie. W tej chwili dług publiczny Polski oscyluje wokół 700 miliardów złotych, powiększając się z szybkością około 1700 złotych na sekundę. W przeliczeniu na złote grecki dług publiczny wyniósłby 1140 miliardów, ale przecież nasi dygnitarze w tej sprawie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
W nocy z poniedziałku na wtorek ministrowie finansów strefy euro pozwolili Grecji nadal sprzedawać obligacje lichwiarskiej międzynarodówce – ale oczywiście – na bardzo wysoki procent. Ponieważ wzrost gospodarczy w strefie euro oscyluje wokół zera, to tylko patrzeć, jak Grecja powtórzy eksperyment Edwarda Gierka. Co wtedy postanowi w kwestii greckiej lichwiarska międzynarodówka? Zażąda zwrotu w naturze, czy sprzedania wszystkich Greków w dziedziczną niewolę?
Ciekawe, co na ten temat sądzą nasi przebierańcy i czy w debacie w ogóle ośmielą się ten temat poruszyć, czy raczej ogranicza się do różnicy między przodkiem a tyłkiem?
Jak od dawna zgodnie zauwazaja Michnik, JE “Filozof” i warszawska loza B’naj B’rith ( z prof. Jerzym Hartmanem z “Liberte” jako czlonkiem-zalozycielem ), trzeba cos wreszcie zrobic z tym Radiem Maryja. Oto bowiem kiedy media glownego nurtu, redagowane dla polskojezycznego pospolstwa ( rodzimych “hoi polloi” ) omdlewaja z emocji, czyja zona bardziej nadaje sie na pierwsza dame Polenlandu, tj. czy pani Anna Applebaum-Jablonsky czy pani Anna Komorowska (
_ ), to Radio Maryja bezkarnie puszcza w eter takie felietony jak cytowany wyzej w obszernym fragmencie felieton Michalkiewicza. Powoduje to, iz glupie mohery zamiast zostawic finance i polityke starszym i madrzejszym, same staraja sie myslec i troszczyc o wlasna Ojczyzne, co potem prowadzi do takich “sekutkow”, ze prezydentem zostaje czlowiek nie po mysli pani Merkel i jej Stronnictwa pruskiego w Polsce.
Albo wezmy przykladowo takie kwiatki:
Niebagatelną szansą dla zrównoważonego rozwoju Polski jest ciepłownictwo geotermalne. Zalety tej energii czerpanej z podziemnych źródeł wyłożył dr inż. Piotr Długosz, były prezes Geotermii Podhalańskiej. - Po pierwsze, jest to własne, bezpieczne, naturalne źródło ciepła. Dostarcza nam odnawialną i przyjazną dla środowiska energię, konkurencyjną wobec pochodzącej ze spalania węgla, ropy i gazu ziemnego. Nie powoduje emisji CO2 - wyliczał Długosz. Wskazał na dwa olbrzymie zbiorniki wód geotermalnych znajdujące się na terenie naszego kraju: dolnojurajski i dolnokredowy. - Moglibyśmy ogrzewać około 77 mln takich miast jak Toruń - podkreślił dr inż. Piotr Długosz, szacując potencjał energetyczny tego daru natury.
Specjalista bardzo wysoko ocenił odwierty geotermalne przeprowadzone przez Fundację "Lux Veritatis". - Otwór TG1 wywiercony w Toruniu na przełomie 2008/2009 r. jest jednym z najbardziej produktywnych w Europie i Polsce. Wiemy po testach, że możemy z niego uzyskać około 600 ton wody na godzinę. To potężna ilość - stwierdził Piotr Długosz. Już na wiosnę rozpocznie się łączenie obu otworów: TG1 z wtłaczającym - TG2. - Przy otworze TG2 staną stacje: filtrów i pompowa. Zostanie również zapuszczona pompa do otworu TG1 i przeprowadzimy długotrwały test, żeby się jeszcze upewnić, ile wody geotermalnej będziemy w stanie wprowadzić do otworu TG2 i jakie jest ciśnienie tłoczenia. Wtedy będziemy już wiedzieć wszystko o tym układzie - zakończył dr inż. Piotr Długosz.
Wprawdzie premier von Thusk dwoi sie i troi, ale sam wszystkiemu nie podola i nie mozna wykluczyc takiego niebezpieczenstwa, ze Polska zacznie jeszcze eksploatowac swoje zasoby geotermalne, zanim zostana one przekazane nowym wlascicielom, np. Niemcom w ramach rekompensaty za ich wypedzenie spod Stalingradu czy za zuzyte materialy wybuchowe przy reorganizacji przestrzennej Warszawy zaraz po upadku Powstania Warszawskiego.
A zatem, polujacy na znikajacego meybacha, laczcie sie, bo czas nagli!
Inne tematy w dziale Polityka