Dzisiejsza “Rzepa” zamieszcza znakomity artykul prof. Krasnodebskiego pod tytulem ( bedacym jednoczesnie diagnoza ) “Życie polityczne dzikich”.
Do lektury pelnego tekstu odsylam tutaj:
Gwoli zaostrzenia czytelniczego apetytu kilka wyimkow:
Gdyby prezydent Lech Kaczyński ogłosił, że nie jedzie do Moskwy i nie zabierze ze sobą generała Jaruzelskiego, prorządowe media zawrzałyby świętym oburzeniem. Być może udałoby się zorganizować następny popisowy „Kaczor-bashing” i uszczknąć mu jeszcze trochę punktów sondażowych.
Ale również wiadomość, że być może prezydent jednak pojedzie i że na pokład samolotu rządowego weźmie generała Jaruzelskiego, i to bynajmniej nie po to, by go uroczyście zrzucić nad Kremlem, wywołała podniecenie – tylko trochę mniejsze, a za to ze wzmożoną troską o spójność „pisowskiej” polityki historycznej.
( … )
Innym wydarzeniem przedświątecznego tygodnia było pojawienia się Mirosława Drzewieckiego w telewizji i to, że przeprosił on Polaków. To niezwykle ważne wydarzenie od razu przykuło uwagę najtęższych głów medialnych. W ostatnich latach ukształtował się w Polsce nowy subtelny obyczaj polityczny: najpierw obrzuca się kogoś wyzwiskami, potem przeprasza, „jeśli ów ktoś poczuł się urażony”, i następnie znowu obrzuca się go wyzwiskami i przeprasza, „jeśli się poczuł obrażony” i tak w nieskończoność.
( … )
Sam Mirosław Drzewiecki jest najlepszym dowodem, że można zasadnie uważać Polskę za kraj dziki. W kraju niedzikim Mirosław Drzewiecki nie zostałby ministrem, mimo setek orlików, a cierpiący na koprolalię Stefan Niesiołowski nie byłby wicemarszałkiem Sejmu, nie mówiąc już o innych jeszcze bardziej barwnych postaciach PO.
( … )
„Tusk jest pierwszym politykiem, który nie zadaje sobie pytania, co po nim zostanie. Bo czy coś musi pozostać?”. Rzeczywiście nie musi i nie pozostanie.
Jak wiadomo, nasz wielki i bardzo eksportowy rodak Bronisław Malinowski, nie mylić ze swojskim Komorowskim, napisał kiedyś słynne „Życie seksualne dzikich”. Czekamy na współczesnego antropologa, by opisał nasze życie polityczne, w którym z obywateli RP zrobiono politycznych dzikusów drygających w rytm plaformerskich piszczałek, bębnów i kołatek.
Inne tematy w dziale Polityka