Mialem niedawno przyjemnosc zawitac w Gizycku ( dojazd niczym tytul powiesci Aleksego Tolstoja “Droga przez mękę” ). Przy ulicy Wodociagowej – co byc moze nie bedzie zaskoczeniem – znajduje sie zabytkowa wieza cisnien, obecnie zamieniona na elegancka kawiarnie z tarasem widokowym.
“Hej, Mazury, jak wy cudne” – nie bede opisywal, warto zobaczyc samemu.
Na gore wwiozlem me lubieznie opasle cialo winda, ale schodzilem juz per pedes i na polpieterku zachwycil mnie obraz ognistowlosej dziewczyny w seledinowej sukience o ksztaltach ponetnych, jak z piosenki: “baby, ach te baby, czlek by je lyzkami jadl”.
Z miejsca chcialem kupic, ale na szczescie nie byl na sprzedaz ( na szczescie, bo i tak nie mam za co ).
Okazalo sie, iz byla to wykonana przez miejscowa malarke kopia obrazu Tamary Łempickiej.
Po powrocie do szarej codziennosci wrzucilem nazwisko do wyszukiwarki i oto ona ( nie malarka, ale jej
dzielo ).
I jeszcze przypadkowo wygooglowany opis ze strony dla lizbonek “Kobiety kobietom” (
_ ):
Piękny obraz p. Tamary. Kobieta sprawia wrażenie, jakby miała wyjść spoza ram obrazu. Sukienka podkreśla jej figurę, sprawia wrażenie przyklejonej do ciała modelki, "odsłaniając" jej pępek i stożkowate piersi. Cały obraz sprawia wrażenie, jakby był wykonany za pomocą figur geometrycznych. To jeden z moich ulubionych obrazów Łempickiej. Jest piękny.
Nie jestem lizbonka, ale w pelni zgadzam sie z powyzsza opinia.
Obraz podoba mi sie tym bardziej, iz podobnie jak rodzaca sie
Wenus na obrazie Botticcellego, bardzo przypomina mi moja Ukochana. Szczesciarz jestem i tyle!
Inne tematy w dziale Kultura