Z rozrzewnieniem wspominam swe studenckie czasy, kiedy czlowiek byl nie tylko piekny jak teraz, ale piekny i mlody. Mielismy kolege Stefka, ktory lubil podejsc cichaczem i dac bolesna sojke w bok – no takie mial juz niemieckie poczucie humoru. Kiedy miarka sie przebrala i postanowilismy mu odplacic pieknym za nadobne, Stefek sam przewracal sie na plecy i wolal: “ludzie, chcecie bic bezbronnego Polaka?!” – a kiedy zaskoczeni darowalismy mu, to wstal, dal stojacemu z brzegu koledze sojke w bok i uciekl.
Historia ta przypomniala mi sie, kiedy czytalem reakcje szczerze obrazonych POlszewikow na dokument “Polityczne tło katastrofy smoleńskiej”.
Zenujacy maz sympatycznej skadinad pani Anny Applebaum:
My nikogo z polityki nie eliminujemy - tymi słowami szef MSZ Radosław Sikorski komentował piątkową wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego o tym, że m.in. on powinien zniknąć z polityki. Jak ocenił szef polskiej dyplomacji, prezes PiS "już zdecydował kto jest odpowiedzialny" za katastrofę.
- Prezes Kaczyński już zdecydował kto jest odpowiedzialny (za katastrofę - red.) zanim komisja badania wypadków lotniczych ustaliła ostateczną wersję swojego raportu i zanim polska prokuratura wykonała swoją pracę. Myślę, że to jest problem prezesa Kaczyńskiego - powiedział.
Jak dodał, "my nikogo nie eliminujemy z polityki". I zwrócił się do dziennikarzy: - Państwo sami muszą wyciągnąć wnioski czy to jest uprawniona metoda w polityce.
To prawda, wyciagnijmy sami wnioski, czy dozynanie watah jest uprawniona metoda w polityce. Przeciez “prezydent moze byc niski, ale nie moze byc maly”.
No i znany moralista Grzegorz Szechinah
( A co tam z kodeksem etycznym PO poboznego posla Gowina, ktory mial przeciwdzialac aferom typu lody Sawickiej czy Rycho z Mirem na cmentarzu? Rzekomo jest on bardzo krotki i wylacznie do uzytku wewnetrznego: “jak kradniecie to tak, zeby sie nie dac zlapac” ):
- Wczoraj przekroczono następną granicę przyzwoitości - powiedział we Wrocławiu Schetyna. - Kaczyński zaczął mówić o najważniejszych ludziach w państwie językiem nienawiści, wyklucza ich z życia publicznego - dodał.
Zdaniem marszałka Sejmu, język nienawiści i agresji nie może dominować w polskiej polityce. - Zrobimy wszystko, by przerwać tę eskalację nienawiści - zapowiedział.
Powtórzył też, że słowa Kaczyńskiego o winie rządu za katastrofę były absurdalne. - Tak mówić nie można. Tak mówi ktoś, kto nie tylko kłamie, ale niszczy życie publiczne - zaznaczył. Podkreślił, że "nie będzie akceptacji takich zachowań".
Prawda, prawda, nie moze tak byc, ze Kaczynski mowi “bedziemy tego Palikota solic i patroszyc!”
Nie bedziemy tolerowac takich wulgaryzmow jak ponizej:
"Systematyczne marginalizowanie oraz propagandowe dyskredytowanie i zniesławianie prezydenta RP L.Kaczyńskiego, a jednocześnie populistyczne oszczędzanie na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie".
Politycy musza mowic jezykiem milosci jak tego nas uczy nieformalny rzecznik premiera, Palikot, delikatny Gras czy subtelny Niesiolowski:
I jeszcze polecam wrocic do felietonu Pawla Lisickiego z maja br
Dzisiaj wyjątkowo postanowiłem zrezygnować z felietonu. Zamiast tego pozwolę sobie oddać głos czytelnikowi.
„Szanowny panie redaktorze,
Od kilku dni zgłaszają się na mój oddział pacjenci, którzy skarżą się, że nie mogą znieść narastającego napięcia. Myślę, że wyprowadziła ich z równowagi najpierw żałoba narodowa, a teraz jej skutki. Próby zwykłej rozmowy spełzają na niczym. By nie być gołosłownym, załączam jeden zapis:
»Panie doktorze, jeszcze niedawno dni mijały mi w spokoju i zadowoleniu. Z nadzieją spoglądałem w przyszłość, wiedząc, że nie grozi powrót zamordystycznych pisowskich rządów. Że nikt nie będzie mnie obrażał, porównując do ZOMO albo szatanów. Że Polska wydostanie się z rąk rydzyków i im podobnych. Że nikt nie zapuka do mnie do mieszkania o szóstej rano i nie wyprowadzi skutego w kajdankach.
Teraz, panie doktorze, po katastrofie smoleńskiej, mój świat się zawalił. Z przerażeniem widzę, co stało się z moimi znajomymi, z którymi jeszcze niedawno kpiliśmy sobie z kaczorów. Nie chcą się śmiać. Zaśpiewałem tydzień temu na urodzinach piosenkę Wojewódzkiego o Wawelu i Kaczorze, co tam szedł po trupach. I co? Cisza! Jakieś zażenowanie nawet. A ja, panie doktorze, boję się wyjść na ulicę. Wszędzie twarze pełne nienawiści. Usta zaciśnięte, oczy a la Pospieszalski, głosy domagające się zemsty i szepty oskarżające mnie o krew na rękach. Płynie strumieniem szerokim agresja, stłumiona, ukryta, jawna i dygocąca.
Nie śpię po nocach. Ledwo zamknę oczy i mam wrażenie, że ktoś wali mnie trumną niczym obuchem w łeb. Nie mogę znieść czarnego koloru, nie wytrzymuję kirów, kokardek, wstążek, plakietek, zdjęć, woalek, rajstop. Pocę się niemiłosiernie, wstaję, włączam i wyłączam telewizję. Rośnie rozpacz. Nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Że owi przebiegli, cyniczni, podli agresorzy z PiS milczą. Że się uśmiechają jakby nigdy nic. Że udają niewiniątka. Że schowali się za maską, szkaradną maską gry i pozoru, i w ten sposób nabierają ludzi. Dlaczego Jarosław Kaczyński nic nie mówi? Panie doktorze, dlaczego nie oskarża? Dlaczego nie wyzywa i nie obsobacza? Niech pokaże, jaki jest, niech pokaże. Są wprawdzie ludzie odważni. Powiem panu, panie doktorze, że gdyby nie profesor Bartoszewski, to nie wiem już, co bym zrobił.
Jesteśmy ofiarami zbiorowej nekrofilii. Jak ludzie mogą nie widzieć, że Kaczyński to Mao Tse-tung i Lenin, i Stalin. Panie doktorze, ktoś musi przekonać ludzi. Ktoś musi sprawić, żeby łuski spadły im z oczu. Przecież tak dalej nie może być. Aaaaaa«.
Ostatnie słowa pacjent wykrzykiwał, wreszcie rzucił się konwulsyjnie na ziemię. Udzieliłem mu pomocy. Leży, zasnął. Ale przed drzwiami gabinetu cały tłum.Z góry dziękuję za uwagę i proszę o nagłośnienie w pańskiej poczytnej gazecie tego problemu. Prof. dr hab. psychiatrii N. N.”.
Inne tematy w dziale Polityka