Władza zbliża się do momentu, w którym w sposób dla siebie bezpieczny nie będzie mogła oddać rządów. Pytanie tylko, czy polityką ogłupiania i zastraszania jest w stanie je wiecznie utrzymywać?
Mysle, ze ta granica zostala juz wlasnie przekroczona. Nie, bynajmniej nie z powodu bezmyslnej, typowa dla siebie decyzji o pokryjomym usunieciu krzyza z Placu. Bo tak w sumie niby czego mozna bylo sie spodziewac po tych ludziach? Sa barierki, poki co nie ma jeszcze zasiekow z drutu kolczastego, byc moze pojawia sie w jutrzejsza rocznice – dla zapewnienia bezpieczenstwa panu Prezydentowi. Data pasuje jak ulal, bo czyz nie dla zabezpieczenia bezpieczenstwa i pokoju, w dniu 17-wrzesnia wkroczyla do Polski sowiecka armia? Ale mniejsza o szczegoly.
Sam stan panstwa, jego finansow, korupcji, szkod w dyplomacji – po oddaniu wladzy czyli utracie immunitetow nieuchronnie prowadzilby do trybunalu stanu
( przyklad z przeszlosci to CEP Janusz Lewandowski, byly partyjny kolega Tuska, dla ktorego ciagle utrzymanie immunitetu jest kwestia zycia w luksucie albo wiezienia ).
Od pol roku, nad
Platforma Szyderców jak miecz Damoklesa wisi odpowiedzialnosc za katastrofe smolenska.
Przypomnijmy sobie reakcje owczesnego marszalka Komorowskiego, premiera i “moralnych autorytetow” z fajdanisem Wajda na czele – przypomnijmy sobie ich nagla, “spontaniczna” potrzebe zamanifestowania lojalnosci wobec Putina, Rosji, posmolenska akcje “swieczka na sowieckich grobach” czy pomysl pomnika bolszewickim najezdzcom w Ossowie.
Z ich perspektywy, przy chwilowej panice, byl to odruch jak najbardziej racjonalny:
“gdyby nie daj – przepraszam za slowo – Bog doszlo co do czego, nie zapominajcie o swoich”.
Jedno jest pewne – kazdy kolejny dzien utrzymywania sie przy wladzy obecnej agentury poglebia
ruine Polski i przyspiesza jej zapasc.
Ci ludzi nie cofna sie przed niczym, tak jak komunistyczna agentura nie miala skrupulow przed wezwaniem sowietow celem pacyfikacji buntujacych sie Polakow.
Nasza nadzieja w tym, ze w najblizszym czasie bezposrednia “bratnia pomoc” wydaje sie byc politycznie niemozliwa ani dla Rosjan, ani dla Niemiec.
O nierządne królestwo i zginienia bliskie!
Dzisiejsza Polska przypomina przegnile moralnie krolestwo Danii z szekspirowskiego “Hamleta”. Smierc starego krola, podobnie jak smierc pod Smolenskiem byla rzekomo tylko zbiegiem nieszczesliwego wypadku – tu mgla, tam zmija, ktora wpelzla do ogrodu, w ktorym odpoczywal monarcha.
Mlody Hamlet popada w chorobliwa melancholie nie tylko z powodu odsuniecia go na boczny tor, ale tez z powodu dziwnie prowadzonego “dochodzenia smolenskiego”, pospiesznego slubu owdowialej krolowej z bratem zmarlego meza, bez zachowania obowiazujacych norm obyczajowych i moralnych.
Watpliwosci jak jadowite zmije klebia sie w glowie i jeszcze pojawia sie duch starego Hamleta, ktory mowi o zbrodni, o zdradzie, o morderstwie i o obowiazku wymierzenia sprawiedliwosci. Poszlak jest coraz wiecej:
Dobrze pamiętamy słowa Ewa Kopacz, które minister zdrowia wypowiadała w czasie swego pobytu w Moskwie jak to na własne oczy widziała pracę polskich prokuratorów i patomorflogów podczas sekcji zwłok ofiar tragedii smoleńskiej. Tymczasem prokuratura oficjalnie oświadczyła, że polscy prokuratorzy i lekarze nie byli obecni podczas sekcji. A więc Kopacz kłamała!!! ( _ )
Dzis wyszlo na jaw, ze gen. Janicki tez cierpial na omamy: widzial na lotnisku BORowcow, ktorych nie bylo.
Tymczasem mlody Hamlet, szukajac bardziej namacalnego dowodu na wine nowego krola, postanowil wykorzystac nadarzajaca sie okazje i zrekonstruowac przebieg zbrodni na scenie ( tzw. sztuka podczas sztuki, a play within a play ). Poruszony w sumieniu morderca przerwal przedstawienie wolajac “swiatla, swiatla, dajcie wiecej swiatla!”.
Byc moze takim wyrzutem sumienia byl klujacy w oczy krzyz na Krakowskim Przedmiesciu. Dlatego trzeba bylo odgrodzic palac podwojnymi barierkami, mobilizowac pijana tluszcze, ustawic straze tajne i dwuplciowe, wreszcie cichaczem usunac sprzed okien, bo zaslania swiatlo. Swiatla, swiatla, dajcie wiecej swiatla!
Miałem to samo skojarzenie. Komorowski zachowuje się jak towarzysz Szmaciak.
My tu z chamami ceregieli
nie robim. A jak jakie śmiecie
zaczyna podskakiwać, to go,
nim się obejrzy, z miejsca zmieciem!”
Lecz sprawa tak z pozoru łatwa
ni stąd, ni zowąd wnet się gmatwa,
bo rzecz się niesłychana stała:
do gabinetu wszedł… Deptała!
Jak Makbet, kiedy widmo Banka
stanęło przed nim wśród biesiady,
Szmaciak z wrażenia zaniemówił
i zrobił się śmiertelnie blady.
Bo choć Szekspira nie był znawcą,
lecz zawsze stropi się oprawca,
kiedy znienacka mu ofiara
swe żale się wyłuszczyć stara.
Nie dziwno więc, że doznał szoku.
Inne tematy w dziale Polityka