Maciej Krasuski Maciej Krasuski
601
BLOG

Polowanie na Poroszenkę

Maciej Krasuski Maciej Krasuski Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 5




Choć obecny prezydent Ukrainy posiada swoje fabryki czekoladek w Lipiecku w Federacji Rosyjskiej i rocznie odprowadza miliony podatków do federalnej kasy, a Ukraina sprzedaje coraz więcej broni Rosjanom, to nikogo nie trzeba przekonywać, że obecna władza nad Dnieprem stoi ością w gardle Władimirowi Putinowi. Całą tę niechęć polityczną ze strony wschodniego sąsiada Kijów równoważył zdecydowanym wsparciem politycznym ze strony Stanów Zjednoczonych. Ten czas się jednak skończył w momencie wygrania wyborów przez Donalda Trumpa. Od dnia ogłoszenia wyników wyborczych za oceanem w Kijowie zaczęto odliczać dni Petra Poroszenki, który jednak korzystając ze wsparcia swoich zaoceanicznych promotorów nie ustawał w wysiłkach, aby zdobyć przychylność nowego gospodarza Białego Domu.

Podczas 72. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ prezydent Ukrainy, spotkał się z amerykańskim przywódcą. Światowe media, nie mówiąc o ukraińskich, odebrałytojako sukces naddnieprzańskiego polityka. Na Ukrainie nie wszyscy jednak podzielają tę opinię. Kijowska ulica mówi, że z tego spotkania wynikają dwie rzeczy; po pierwsze, podczas nieobecności Poroszenki premier W. Grojsman musiał kłamać dwa razy więcej. Po drugie, spotkanie z D. Trampem było podzielone na dwie części; oficjalną z udziałem dziennikarzy i nieoficjalną, podczas której prezydent Poroszenko zobaczył wszystkie swoje rachunki z sumami, które mu się „gdzieś zapodziały”. Te żarty Ukraińców nie są pozbawione podstaw. U naszego sąsiada znowu powiało rewolucją i wygląda na to, że dni kolejnego polityka (nomen omen) z ulicy Bankowejjednak dobiegają końca. Nad Dnieprem pojawił się już rycerz na białym koniu, który rzucił wyzwanie nie tylko samemu Poroszence, ale i całemu systemowi oligarchicznemu.


Zajazd na Ukrainę


10 września wjechał na Ukrainę , a właściwie został wniesiony na rękach przez tłum zwolenników, były prezydent Gruzji i były gubernator obwodu odeskiego, Michaił Saakaszwili. Nota bene pozbawiony (zdaniem Saakaszwili bezprawnie) w lipcu brprzez prezydenta Poroszenkę ukraińskiego obywatelstwa. To wydarzenie, które bez wątpienia może być punktem zwrotnym nie tylko w karierze politycznej Poroszenki, ale może zmienić całą pomajdanową rzeczywistość Ukrainy. Mało tego, może świadczyć o tym, że poza teatrem wydarzeń politycznych zapadły pewne ustalenia i właśnie są one realizowane. Potwierdzeniem tej tezy może byćzarówno wypowiedź nowopowołanego ambasadoraUSA w Rosji JonaHuntsmana według którego uregulowanie sytuacji na Ukrainie będzie pierwszym krokiem poprawy stosunków pomiędzy Białym Domem, a Kremlem, jak również tajne negocjacje w sprawie uregulowania kryzysu w Donbasie dwóch „kuratorów” Ukrainy; W. Surkowa iKurta Volkera.


Niedziela Palmowa w Szegini


Pojawienie się na Ukrainie kolorowego orszaku zostało odebrane jednoznacznie.O wiele bardziej intrygujące jest jednak pytanie: dla kogo jest to widowisko, czyli, jak mówią Ukraińcy, kto zamówił muzykę? Znakiem firmowym pierwszego etapu tego projektu jest oczywiście Michaił Saakaszwili. Jego pojawienie się na Ukrainie odbyło się tuż przed samym szczytem ONZ i jak zauważają rosyjscy eksperci, dzień przed zaplanowanymi na Ukrainie ćwiczeniami wojskowymi, w których brało udział 2,5 tys. natowskich komandosów. Według Rosjan w każdej chwili żołnierze ci mogliby pomóc w zaprowadzeniu porządku np. zajmując budynki rządowe w Kijowie. Zresztą podobnie, jakzrobiły to zielone ludziki na Krymie. Misja Gruzina miała też „namacalne” amerykańskie błogosławieństwo, o czym świadczy wypowiedź wspomnianego wyżej specjalnego wysłannika Białego Domu na Ukrainę, K. Valkera. Według niego były prezydent Gruzji ma prawo dochodzić swoich praw przed ukraińskim sądem, a prezydent Poroszenko powinien zatroszczyć się o to, żeby w jego kraju obowiązywała nadrzędnośćprawa. My, natomiast jako wierny sojusznik Pentagonu również wsparliśmy wysłannika Białego Domu, zdobyliśmy się na interwencję i pomogliśmy popularnemu „Michowi” przedrzeć się przez zasieki ukraińskiej straży granicznej.


Tour de Ukraina



Używając języka sportowego Saakaszwili prowadzi w peletonie. Jednakże, podobnie jak w kolarstwie niekoniecznie jest przewidziany na zwycięzcę wyścigu. W teamie dawnego gruzińskiego przywódcy znaleźli się: A. Grycenko, i W. Nalewajczenko, mer Lwowa A. Sadowyj, a na granicy pojawiła się również znana wszystkim J. Tymoszenko. Ta ostania opuściła Lwów, do którego udał się Saakaszwili po sforsowaniu granicy, już następnego dnia, co jak podkreślają obserwatorzy, niekoniecznie świadczy o dobiciu ostatecznego targu politycznego pomiędzy tymi dwiema postaciami i ich zapleczem.


Obecność Tymoszenko w stawce wskazuje, że choć propaganda kremlowska rękami nogami odżegnuje się udziału w imprezie i tradycyjnie psy wiesza na „naszym” Miszy, to rozsądny człowiek nie uwierzy w to, że Moskwanie dokłada swoich trzech groszy do zamówionej muzyki. O tym, że Julia Tymoszenko jest związana z Kremlem świadczy nie tylko powszechne przekonanie Ukraińców i wypowiedzi wielu polityków, ale głównie fakty z jej przeszłości; prowadzony przez nią gazowy biznes, zniknięcie jej długów w Rosji, czy nawet brak wsparcia, jakby tego ona nie tłumaczyła, Gruzji w konflikcie z Rosją w 2008 r. O tym napisał sam Saakaszwili w swojej książce „Przebudzenie mocy”. Tego byłej premier, korzystającej na granicy w Szegini z blasków jesiennego słońca nie zapomnieli Ukraińcy skandując; „Julia heć” (Julia precz) i „hańba”.


O tym, że Tymoszenko też jest pretendentem do kijewskiego stolca świadczy jej wystąpienie 11 września na kanale ICTV, gdzie nie tylko rozniosła w pył swoich oponentów i obnażyła grzechy obecnej władzy, oskarżając ją o zaplanowane ludobójstwo na narodzie ukraińskim, ale przede wszystkim przedstawiła siebie jako jedynego męża stanu mogącego uratować Ukrainę.


Finisz


Kto więc jest faworytem stawki do kijowskiego tronu?

Odpowiedzią na wyżej postawione pytanie wydaje się być nie koniecznie sukces, któregoś z liderów stawki w poderwaniu Ukraińców do trzeciego majdanu (Misza objeżdża ukraińskie miasta, Julia prowadzi kampanię medialną), ale wspomniana wizyta pana Poroszenki za oceanem. To, po której stronie opowie się prezydent Ukrainy może zdecydować o ostatecznym rozstrzygnięciu tej rozgrywki.

Tu faworytem jest Biały Dom, bo choć pojawiają się informacje, że Poroszenko szykuje się do ucieczki z Ukrainy (do Szwajcarii, Hiszpanii czy Wielka Brytanii) i posiada poza ukraińskim jeszcze trzy inne paszporty (niemiecki, izraelski i kanadyjski), to większość ukraińskich komentatorów jest zgodna, że tak naprawdę Petro Oleksijowycz uciekać nie ma dokąd. Tak więc raczej będzie zmuszony opowiedzieć się po którejś ze stron. A trudno sobie wyobrazić, że może wykonać salto mortale podobne to tego, jakie wykonał prezydent Turcji, Tayyip Erdogan i stanąć obok Władimira Putina.

Należy jednak pamiętać, że Kreml taką ewentualność zapewne przewidział i na tę okoliczność posiada niejednego asa w rękawie. Z pewnością zmiana na stanowisku pierwszej osoby na Ukrainie nie jest w tej rozgrywce jedynym celem Moskwy. Po ostatnim majdanie zapewne niczego tak ona nie pragnie, jak naprawy błędu popełnionego przez J. Stalina, a według Juliana Mieroszewskiego było nim zabranie Polsce Lwowa. Rosjanie mogli się przekonać na własnej skórze o jego skutkach podczas rewolucji w 2004 i 2014 roku. Wspomnianym atutem kremla, ku naszemu zdziwieniu, może być mp. mer Lwowa, który w zamian za koronę „króla Galicji” może poprzeć Julię w ewentualnych przedterminowych wyborach. Dla Moskwy byłby to podwójny sukces. Odłączenie się Galicji jest dla niej warunkiem „pojednania” z Ukrainą. Nie trzeba również przypominać, że wschodnia Ukraina może być już zmęczona zachodnim „patriotyzmem” i wcale nie musi się opowiedzieć po stronie prozachodniego polityka, nawet pokroju Saakaszwili. A to, jak wcześniej już bywało, może przesądzić o ostatecznym wyniku ewentualnych wyborów.


Wygląda więc na to, ze kolejna gra o Ukrainę się rozpoczęła. Jej zwycięzcę trudno jest przewidzieć. Nie jest też przesądzone, że po jej zakończeniu nasz sąsiad dalej pozostanie w swoich granicach lub czy przypadkiem z państwa unitarnego nie przerodzi się w federację. O dziwo, to jednak chyba nie jest największym zagrożeniem dla naszego sąsiada. O wiele bardziej istotne jest to, czy nie sprawdzą się czarne wizje jej zupełnego upadku przytaczane już nie tylko przez trzeciorzędnych ekspertów, ale polityków z pierwszego szeregu, w tym Julię Tymoszenko, czy Leonida Kuczmę.

Co się tyczy nas, to warto aby nasz "rząd warszawski" nie zapędził się w tradycyjnym popieraniu postmajdanowej władzy, bo może się okazać, że nowopowołany ambasador USA w Moskwie jako drugi krok w poprawie stosunków pomiędzy mocarstwami wskaże uregulowanie sytuacji politycznej w naszym kraju. A to może się skończyć nie tylko przedterminowymi wyborami w "naszym nieszczęśliwym kraju", ale i choćby i częściową wymianą elit.  








Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka