j.makowski j.makowski
243
BLOG

Doktor G. a sprawa polska

j.makowski j.makowski Polityka Obserwuj notkę 0

Zasada jest prosta. Żyjemy w kraju demokratycznym, w którym każdy obywatel jest równy wobec prawa, albo, żyjemy w oligarchii, w której pieniądze i sympatie polityczne decydują o pozycji człowieka wobec prawa. Łkania michnikowszczyzny, a w tym niedawne bredeńki czołowej „towarzyszki szmaciury” powyższej zasady nie są w stanie zmienić.

Jakiś czas temu pisałem o posłance Sawickiej, iż w moim przekonaniu w związku z udowodnionym przestępstwem korupcji powinna dostać zakaz pełnienia funkcji publicznych. Podobnie w jeszcze ciepłej sprawie doktora G, udowodnienie korupcji powinno wiązać się z dożywotnim zakazem wykonywania zawodu. Nieco dalej napiszę dlaczego.

Trzeba się na coś zdecydować

W Polsce od pokutuje myślenie typowe dla społeczeństw postkolonialnych wepchniętych w nowe jarzmo - tj. konsumpcjonizmu. Polega ono na prostej zasadzie, którą można sformułować następująco „nie bądź frajerem”, przy czym „frajer” oznacza tu kogoś kto nie korzysta z różnego rodzaju okazji często na granicy prawa, ale również daleko poza jego granicami (vide Amber Gold). Aby nie być „frajerem” trzeba również umieć poruszać się w sieci mniejszych lub większych układów. Na drodze społecznego awansu w Polsce to żelazna i nienaruszalna zasada, która wytworzyła w społeczeństwa głęboko amoralny i szkodliwy odruch akceptacji zjawisk takich jak korupcja.

W moim przekonaniu korupcja jest przestępstwem przeciwko porządkowi demokratycznemu, takim samym jak wysadzenie Sejmu RP w powietrze. Jeśli upierać się przy frazesach o demokratycznym państwie prawa, to ze wszystkich sił należy tępić zachowania bezprawne niedemokratyczne godzące w zasady równości obywateli.

W Imperium Rzymskim cesarz Klaudiusz dopuścił łapówkarstwo wśród swoich urzędników z zastrzeżeniem, że łapówka nie może owocować szkodą innego obywatela, a jedynie pomagać sprawie petenta (np. szybkości procedowania sprawy). Pod tym względem można powiedzieć, że Imperium było na wyższym poziomie rozwoju cywilizacyjnego niż Polska w XXI w.

Co więcej uważam, że władza, która wydaje publiczne pieniądze (i to nie groszowe kwoty) na walkę z korupcją i jednocześnie stwarza klimat cichego przyzwolenia na takie praktyki jest władzą przejawiającą cechy patologii umysłowej.

Michnikowszczyzna (czy raczej michnikowizna) biadoli o stalinowskich metodach, o skandalicznym zatrzymaniu doktora G. W publicystyce powróciło straszenie Kaczyzmem, które swego czasu przyniosło wymierny efekt. Ponownie straszy się PiS’em i wizytą o 6-tej rano panów w kominiarkach. Jednak salon już zapomniał o fatalnej w skutkach akcji Policji, w wyniku której Bogu ducha winnej kobiecie wytłuczono zęby. Pomyłki się zdarzają - mówi michnikowizna, by usprawiedliwić wpadkę z czasów rządów PO.

Jest to jeden z objawów toczącej Polskę ciężkiej choroby dualizmu moralnego. Jednym wolno, innym nie. Tymczasem stosunek Państwa do korupcji powinien być ostry i nieprzejednany. 

Chora tkanka

Cały przypadek doktora G. jest tak symptomatyczny dla stanu Polski, że aż prosi się o szerszą analizę, ja jednak zwrócę Państwa uwagę na kilka aspektów, które w moim przekonaniu nie mogą zostać zamiecione pod dywan.

 

Po pierwsze trzeba otwarcie powiedzieć, że „lekarz” nie jest zwyczajnym zawodem. Mówię tu o roli jaką ma pełnić lekarz w społeczeństwie. Myślę, że w przekonaniu każdego racjonalnie myślącego człowieka „lekarz” oznacza człowieka z misją i powołaniem. To oznacza, że reguły czysto rynkowe nie mogą rządzić postawą etyczną lekarzy w odniesieniu do dobrowolnie przez nich pełnionej funkcji społecznej. Pamiętam oburzenie części środowiska lekarskiego po znanych słowach Ludwika Dorna o „wzięciu w kamasze”. Oburzenie to skutecznie podjudzała michnikowizna starając się wmówić swoim odbiorcą, że lekarz to zawód jak każdy inny i nie można nikogo szantażować czy zmuszać do pracy. Nie pierwszy to przykład intelektualnego skarlenia owego środowiska. Jeśli bowiem uznamy, że lekarz jest zawodem jak każdy inny to lekarz powinien udzielać pomocy tym, którzy za ich usługi zapłacą najlepiej. To prowadziłoby oczywiście do tego, że rosnąca w Polsce grupa ludzi żyjących w ubóstwie i nędzy zaczęłaby szybciej wymierać. Niewątpliwie dziś owo środowisko stosując swoją logikę grałoby fanfary na cześć czcigodnych mędrców narodu, którzy swoją polityką sprawili, że poziom biedy w Polsce zaczął maleć. Tezę michnikowizny ostatecznie obala fakt, że w szpitalach masowo przyjmuje się bezdomnych, którzy w pełni korzystają z doraźnej pomocy lekarskiej. Czy, przykładowo, murarz zbudowałby dom bezdomnemu wiedząc, że nie dostanie za to pieniędzy? To dlaczego analogicznego zachowania wymaga się od lekarza twierdząc, ze to zawód jak każdy inny.

Drugi aspekt, na który chciałem zwrócić uwagę to podejście lekarzy do własnej roli w społeczeństwie. O tej wizji łatwo się przekonać przeprowadzając anonimową sondę wśród studentów medycyny. Zapewniam, że perspektywa dobrych zarobków jest czynnikiem decydującym przy wyborze studiów medycznych. Student medycyny uczy się na początku swojej ścieżki kariery podejścia roszczeniowego. „Studiuję medycynę - będę lekarzem - należy mi się niezła kasa”. Przy takim sposobie myślenia, misja czy powołanie społeczne nie znaczą nic. Dodatkowo środowisko lekarskie promuje tego typu postawy, a przynajmniej nie prowadzi selekcji materiału ludzkiego jaki przychodzi na studia. Czy się temu dziwić? Aby na to pytanie odpowiedzieć, niejednokrotnie wystarczy zajrzeć w życiorys lekarzy pod kątem ich praktyki zawodowej w kontekście choćby powiązań rodzinnych a niekiedy przynależności do właściwych organów. Wracając jednak do przyszłych lekarzy, należy stanowczo podkreślać, że student studiów dziennych (w zasadzie ta konstatacja dotyczy wszystkich studentów studiów dziennych uczelni państwowych) dostaje od społeczeństwa grant na wykształcenie. Studenckim wygodnym mitem jest uznanie, że za studia są darmowe. To oczywista bzdura. Za studia płacą pośrednio podatnicy umożliwiając części społeczeństwa podnoszenie kwalifikacji i umożliwienie zdobycia pożądanego wykształcenia. Z tego punktu widzenia powstaje pytanie o zasadność roszczeniowej postawy lekarzy w stosunku do społeczeństwa. Do tej pory o tym jakoś się nie mówi.


W kontekście poruszonych aspektów dotyczących funkcji lekarzy w społeczeństwie spójrzmy na problem korupcji lekarzy rozumianego jako przyjmowanie forsy czy innych dóbr w zamian za załatwienie miejsca w kolejce, lepszego traktowania - ogólnie mówiąc - kupowania przywilejów. Aby zobrazować postawę części środowiska lekarskiego wyobraźmy sobie, iż społeczeństwo to bank, a lekarz łapówkarz to kredytobiorca. Proszę sobie teraz wyobrazić reakcję banku w sytuacji gdy taki klient mówi, iż jak nie dostanie stówy w kopercie, nie będzie spłacał kredytu. W najlepszym razie bank wypowie umowę kredytową żądając natychmiastowej spłaty kredytu wraz z odsetkami, a w najgorszej uzyska bankowy tytuł egzekucyjny i wypuści delikwenta w przysłowiowych skarpetach.

Wracając do korupcji w środowisku lekarskim, to za coś kuriozalnego należy uznać argument, że „zawsze tak było” albo „Polacy przyzwyczaili się do dawania lekarzom dowodów wdzięczności”. To, że coś jest złe nie oznacza, ze nic z tym nie można zrobić. W tym wypadku zło można i trzeba wykorzeniać. W innym przypadku, jako społeczeństwo będziemy grzęźli coraz głębiej w bagnie. 

 

j.makowski
O mnie j.makowski

"To społeczeństwo nie rozumie moich słów. Jestem wysepką bardzo małą w morzu głów. Chyba nie stanę się uśmiechem w rękach mas. Chyba nie mogę być nieszczery wobec was." Zygmunt Staszczyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka