Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel
878
BLOG

Jak to było z Nergalem

Krzysztof Mądel Krzysztof Mądel Polityka Obserwuj notkę 23

Konserwatyści potępiają Adama Darskiego za satanizm, a księdza Bonieckiego za to, że Darskiego nie potępił. Komisja Europejska także stała się wrogiem, bo Darskiego broni. Sprawdziłem. Komisja nie podjęła w tej sprawie żadnej inicjatywy. Sekretariat komisarz Reding udzielił jedynie pisemnej odpowiedzi na pytania portalu EUobserver.com

Andrew Rettman, reporter brukselskiego portalu EUobserver.com, dowiedziawszy się o orzeczeniu Sądu Najwyższego RP, które otwarło drogę do ukarania Adama „Nergala” Darskiego za bluźnierstwo, wysłał mailem dwa krótkie pytania do biura Viviane Reding, Wysokiej Komisarz ds. sprawiedliwości, wymiaru sprawiedliwości i obywatelstwa, która traktuje dziennikarzy poważnie, bo sama była dziennikarką w Luksemburgu. Pracownik jej sekretariatu natychmiast odpowiedział Rettmanowi, a on nieco tendencyjnie streścił to w artykule cytowanym później w całej Europie (EU to Poland: artists should be free to 'shock', EUobserver.com, 01.11.2012).

Napisałem do Rettmana. Przesłał mi treść korespondencji, uprzednio ją anonimizując (patrz niżej). Wysłał maila do komisarz Reding, bo znał jej wcześniejszą wypowiedź w sprawie zakazu parad gejowskich w krajach bałtyckich, a odpowiedź jaką otrzymał trudno uznać za stanowisko Komisji Europejskiej w sprawie Nergala, jest to raczej informacja o sytuacji prawnej podmiotów. Tekstu nie tłumaczę, bo angielski, lingua franca współczesności, jest chyba wszystkim dostępny. 

Podobnej odpowiedzi mógłby udzielić każdy prawnik choć trochę zorientowany w sprawie. Granice wolności słowa, wolność wypowiedzi artystycznej, definicja bluźnierstwa czy obrazy uczuć religijnych nigdy nie należały do kompetencji Unii, nie są zatem przedmiotem jej własnych polityk i decyzji. To państwa mają wyłączną kompetencję w tej dziedzinie. Ponieważ jednak te państwa przystąpiły do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, zobowiązane są do respektowania zasady wolności słowa, fundamentu demokracji, ona zaś obejmuje nie tylko prawo do przekazywania informacji nie budzących żadnych kontrowersji społecznych, ale także takich, które szokują i budzą sprzeciw.

Nasz polski problem z Nergalem niewiele ma wspólnego z wolnością słowa. Nergal w wywiadach ujawnił, że zaczął urządzać seanse z darciem Biblii na życzenie publiczności i był wręcz zdumiony żywiołową reakcją tłumu, ale później z nich zrezygnował, zapewne zdając sobie sprawę z możliwych konsekwencji prawnych.

Księża, politycy i publicyści chętnie zrównują Nergala z najgorszymi przestępcami, zrobił to m.in. Jacek Cieślak w „Rzeczpospolitej” („Młot na Kościół”), a biskup Wiesław Mering w kilku wywiadach domagał się zwolnienia Nergala z programu w publicznej telewizji, te połajanki mogą lepiej uświadomić czytelnikom jak groźny bywa satanizm, w ktrym Nergal się pławi od lat, nie mają jednak większego wpływu na postępowanie samego Nergala, nie formują też dojrzałych postaw obywatelskich.

Wierzący katolicy powinni zachować krytyczny stosunek do każdej formy lekceważenia istotnych wartości, w tym wartości religijnych, ale na forum publicznym nie wystarczy mieć poglądy, trzeba działać, wszak to nie państwo jest głównym gospodarzem tej sfery, lecz obywatele, którym państwo ma służyć.

Jeśli seans z profanowaniem symboli religijnych jest częścią wydarzenia artystycznego, na które organizator otrzymał zgodę kompetentnych władz, to uznanie takiej profanacji za przestępstwo z mocy samego prawa jest trudne. Wymaga bowiem jednoznacznej opinii ekspertów, z której wynikałoby, że najbardziej kontrowersyjne elementy tego zdarzenia nie mają nic wspólnego ze sztuką, lecz są działaniem samoistnym, świadomie lub nieświadomie (tak, tak) nakierowanym na naruszenie czyichś dóbr wbrew woli samych poszkodowanych.

Dostarczenie takiej opinii może okazać się karkołomne, a znalezienie dowodów winny trudne, więc prokurator szybko umorzy takie śledztwo. Nie żyjemy w państwie wyznaniowym, które formalnie utożsamiałoby się z jakąś religią, więc prokurator nie znajdzie podstaw prawnych do chronienia wartości, których właściwymi kustoszami są obywatele i związki wyznaniowe, a nie samo państwo.

Sytuacja zmieni się jednak radykalnie, jeśli obywatele sami nadadzą tok prawny własnym odczuciom. Jeśli oskarżą organizatora, artystę lub uczestników zdarzenia o naruszanie ich własnych dóbr, na straży których stoi Konstytucja, to organy publiczne będą musiały uwzględnić ten stan, a jeśli skarg będzie wiele, to nawet gdy żadna z nich nie będzie na tyle dobrze udokumentowana, żeby sąd mógł ją rozpatrzyć pozytywnie, to jednak władze samorządowe i inne politycznie umocowane osoby prawne zastanowią się dwa razy, zanim wydadzą zgodę na organizowanie koncertów, po których na pewno zostaną zasypane skargami obywateli.

Póki co, nie jest to nasz problem. Mimo niekończących się połajanek z ambon i gazet jak dotąd bodaj tylko dwie osoby wniosły jakiekolwiek skargi przeciwko Nergalowi, a z wywiadów, jakie udziela sam zainteresowany, wynika, że były to chyba skargi skuteczne.

Zapis korespondencji elektroniczej A. Rettmana z sekretariatem W. Reding, Wysokiej Komisarz ds. sprawiedliwości, wymiaru sprawiedliwości i obywatelstwa, 31.10.2012.
 
Tekst w pierwotnej wersji ukazał się w portalu naTemat.pl
 

Strona domowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka