Straty za zjedzenie cukierka oszacowano na 40 groszy.
Straty za zjedzenie cukierka oszacowano na 40 groszy.

Emeryt został skazany za zjedzenie w sklepie cukierka za 40 groszy

Redakcja Redakcja Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 159

69-letni Roman Wawrzyniak, emeryt ze Szczecina w wakacje w jednym ze sklepów w Kołobrzegu zjadł śliwkę w czekoladzie. Sklep zawiadomił policję, sprawa trafiła do prokuratury, a potem do sądu. Mężczyzna został skazany na miesiąc ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania 20 godzin prac społecznych.

Do zdarzenia doszło 4 lipca w Kołobrzegu. - Byłem na wakacjach. Poszedłem na zakupy. Kilka produktów włożyłem do koszyka i chodząc między półkami odruchowo tego cukierka wziąłem i zjadłem. Zauważył to pracownik, który do mnie podszedł i powiedział, że go ukradłem - relacjonuje Roman Wawrzyniak. 

Jak opowiadał, wzięto go na zaplecze i przeszukano. Na miejsce wezwano też policję, która spisała dane mężczyzny. Nie pamiętam, czy zaproponowała mi mandat czy nie, bo byłem w emocjach. Funkcjonariusze wypisali mi natomiast wezwanie na komendę - mówi emeryt.

Tłumaczył, że ze względu na konsultację w szpitalu nie mógł stawić się na komendzie w wyznaczonym terminie, o czym poinformował policjantów telefonicznie. - Jestem osobą chorą. W tym roku zdiagnozowano u mnie nowotwór. Musiałem się udać w tym czasie do Szczecina na konsultację lekarską, ale przekazałem swoje dane i poinformowałem funkcjonariuszy, że po konsultacji jestem gotowy zgłosić się na komendę. Nie otrzymałem ani telefonu, ani powtórnego wezwania - mówił emeryt.

Za to 11 października mężczyzna otrzymał z sądu z Kołobrzegu wyrok nakazowy, w którym zarzuca mu się kradzież 1 sztuki cukierka o łącznej wartości 40 groszy. - Zostałem skazany na jeden miesiąc ograniczenia wolności z wykonywaniem prac na cele społeczne w wymiarze 20 godzin. Jeśli sobie policzymy to wychodzi, że oszacowano moją godzinę pracy na 2 grosze - mówi Roman Wawrzyniak.

Mężczyzna twierdzi, że nie chciał kraść cukierka, tylko spróbować przed ewentualnym zakupem. Według niego, "sprawa konsumpcji, to nie jest sprawa kradzieży. Jeśli popełniłem błąd, to można było podejść do mnie w inny sposób - jakaś kara w zawieszeniu, grzywna czy coś w tym rodzaju, tymczasem zastosowano najwyższy wymiar kary. - Nie dano mi prawa do obrony, wyrok został wydany zaocznie - mówi mężczyzna.

Wawrzyniak ma zamiar odwołać się od wyroku. Sprawą zainteresowała się również Prokuratura Krajowa. - Na polecenie Zastępcy Prokuratora Generalnego Krzysztofa Sieraka prokuratura przyłączy się do postępowania, w którym przed Sądem Rejonowym w Kołobrzegu zapadł rażąco niesprawiedliwy wyrok nakazowy w sprawie kradzieży cukierka o wartości 40 groszy - przekazała rzecznik prasowa Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. 

Dodała, że prokuratura zdecydowała o zaskarżeniu tego orzeczenia na korzyść obwinionego. 

Z prawa konsumenckiego wynika, że dopiero zapłacenie za towar przy kasie sprawia, że stajemy się jego właścicielem, więc teoretycznie podjadanie czegoś w sklepie przed dokonaniem zakupu jest kradzieżą. Sprzedawca może to zaakceptować, jeśli przyniesiemy puste opakowania i zapłacimy za zjedzony czy wypity produkt, ale równie dobrze może powołać się na art. 535 kodeksu cywilnego i uznać zdarzenie za próbę przywłaszczenia sobie mienia ze sklepu. 

Zdecydowanie nie powinniśmy konsumować produktów na wagę, ponieważ nijak nie można tego potem sprawdzić, ile zjedliśmy. Zresztą nieotwieranie produktów do jedzenia przed zapłaceniem za nie powinno należeć do naszej kultury osobistej. 

ja



Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości