magazynier-1 magazynier-1
678
BLOG

Podróż na Litwę i nie tylko, czyli ostatni kanclerz koronny: Hipolit Korwin-Mile

magazynier-1 magazynier-1 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

image

Klinika Języka, 2016. Dostępna do zakupu na: 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hipolit-korwin-milewski-wspomnienia-tom-i/

Ośmielam się nazwać pan Hipolita Korwina-Milewskiego ostatnim kanclerzem koronnym Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, ponieważ jest to umysł i osobowość tej miary. Stworzony i wykształcony do złożonych pojedynków i kampanii prawnych, politycznych i ekonomicznych. W drugim tomie tych wspomnień w okresie tymczasowej emigracji we Francji spowodowanej działaniami I wojny światowej, gdy toczą się ważne oficjalne i zakulisowe rozgrywki dotyczące Polski, gdy potrzebna jest interwencja, polska arystokracja zwraca się w pierwszym rzędzie przeważnie do pana Hipolita, prosząc go o interwencję. Podobnie jest w pertraktacjach między ziemiaństwem kresowym a Naczelnikiem państwa w kwestiach dotyczących ustroju ziemskiego Litwy. Pan Hipolit staje wówczas naprzeciw marszałka jako ich reprezentant. I to na nim spoczywa podejrzliwe a skryte spojrzenie Marszałka.

Daleki jestem od podawania Korwina-Milewskiego za świętego. Choć zawsze trzyma się on blisko katolickich monarchistów. Sam uważa się za takiego. Ma swoje niedoskonałości, ale można je usprawiedliwiać wychowaniem i wykształceniem w środowisku męskim. Pięknie zresztą pisze w I tomie o swojej młodzieńczej edukacji w elitarnym, męskim gimnazjum w Paryżu, nazwanym tu pensjonatem p. Cousin.

Oba tomy to fascynująca podróż w przeszłość, na Litwę, do Francji, Warszawy, Petersburga itd.. A ponieważ drugi tom ujawnia nam mniej znane źródła II Reczypospolitej i niepodległości, jest to przeszłość, która jest nieustannie obecna w teraźniejszości.

Można w ogóle całą lekturę zacząć od drugiego tomu, bo jest to nie tylko kryminał polityczny, ale nadto horror, że tak powiem, niepodległościowy. Czegoś inna nazwa mi nie przychodzi do głowy. Pan Korwin-Milewski nie tylko trzyma nas w napięciu, ale nadto swoimi demaskacjami wywołuje głębokie wstrząsy w patriotycznej duszy polskiej. Można później uzupełnić lekturę pierwszym tomem, który, prócz licznych podróży, oferuje kompendium wiedzy naocznej na temat kresów, ziemiaństwa, Rzeczypospolitej, Rosji, Francji, i ówczesnej Europy. Wiele wyjaśni np. w kwestii historii ziemiaństwa na Litwie, historii samego rodu Milewskich, w kwestii dlaczego można uznać pana Hipolita jednym z książąt polskiego ziemiaństwa, nie tylko litewskiego, w kwestii dziwnie konserwatywnych podstaw, jakoby katolickich nawet, kultury francuskiej, kraju który powolnym acz swobodnym tokiem zsuwa się ku państwowości socjalistycznej i to na oczach pana Milewskiego, ale wciąż osiąga sukcesy imperialne mocą owego ducha niepiśmiennego barona i niemal cysterskiej dyscypliny pracy i intelektu, kwestii Dumy petersburskiej i udziału w niej polskich ziemian i polityków, przede wszystkim pana Dmowskiego, w kwestii zwycięskich zmagań polskich ziemian z władzą carską a przede wszystkim z rosyjskimi biurokratami niższych szczebli, którzy w owym czasie (druga połowa XIX w.) tworzą już masę rewolucji socjalistycznej i dlatego są zarazą i przekleństwem i dla Rosji i dla Polski. Dlaczego, zapyta ktoś, zatem rewolucja nie wydarzyła się wtedy? I owszem już się wydarzała w postaci zamachów bombowych na carskich polityków. Ale czemu nie wydarzyła się na skalę masową? Bo rewolucja nie jest ruchem oddolnym. Jest to oczywisty wniosek wypływający z lektury 70 lat wspomnień.

Drugi tom wymaga mocnych nerwów. Dla nas Polaków 21 w. przyjmujących propagandę za historiografię niesie on szok za szokiem. W zasadzie powinienem doradzać czytanie go kawałek po kawałku, ale w moim przypadku to nie było możliwe. Z powodu właśnie szoku poznawczego. To co wciąga to niemal genialna synteza ukrytych manipulacji politycznych. Ale to nie pan Hipolit jest scenarzystą tego toku wydarzeń. On po prostu ma niezwykłą zdolność do wydobywania tego co faktyczne i realne. Jak to dzisiaj mówimy, pisze jak jest. To nazwałbym politycznym osądem egzystencjalnym, bez żadnych złudzeń, gawęd, nagi szkielet molocha zwanego historią. Nie będę streszczał drugiego tomu, żeby nie zepsuć wam, mili państwo, tych bezsennych nocy. 

Wymienię tylko dwa fakty, żeby podrażnić waszą ciekawość. Pierwszy to niemal przyjacielskie relacje z Henrykiem Sienkiewiczem i jego niekłamany aplauz dla długiego eseju Korwina-Milewskiego „Obecny stan kwestii polskiej”, którego proces powstawania (w 1916 r.) ilustruje niezwykły talent autora nie tylko pod względem realnego osądu danej sytuacji politycznej, ale również wyczucia właściwej chwili propagandowej. Przytoczę tylko dwa punkty tego tekstu (niestety tylko streszczonego przez autora), które dziwnie współbrzmią z późniejszym przesłaniem Prymasa Tysiąclecia: "Przyszła Polska powinna być jedna, jedna i jedna. … Ta Polska powinna być dosyć wielka, aby żyć własnym życiem, nie powinna być bez końca okrajana w minię jakiejś mniemanej, do absurdu posuniętej etnografii, której żaden wielki naród nie przyznaje" (70 lat wspomnień, str. 86).

Drugi fakt to kampania roku 1920 już po Cudzie nad Wisłą, kampania na Litwie. Już po spotkaniu Marszałka z ziemianami i po słynnej mowie Korwina-Milewskiego na temat ustroju ziemskiego i statusy Litwy. Rodowy majątek Korwina-Milewskiego, Łazduny staje się kwaterą sztabu, czegoś dziwnie odległego od linii frontu, który i tak wciąż przesuwa się na wschód. Bolszewicy albowiem po prostu wieją. Niemcy zostawili go zmodernizowanym na potrzeby swojej armii, choć bibliotekę ograbili. Bolszewicy nie zdążyli splądrować. Demolki dokonuje wojsko niepodległej Polski. W sąsiedztwie zdarzają się sporadyczne pożary jakichś pojedynczych budynków. Czasem eksmitowani są właściciele z racji wyższej konieczności wojennej. Mieczysław Jałowiecki w Na skraju Imperium potwierdza tę tendencję do nadszarpywania majątków ziemskich, zwłaszcza do pożarów, choć nie jest to pandemia. Natomiast w majątku Korwina-Milewskiego płoną najważniejsze gospodarcze budynki w tym skład z ziarnem, co znaczy niemożność obsiania ziemi w następnym roku, czyli rolny krach, ruinę kompletną. Autor znajduje się już wtedy w Poznaniu. Wraca na krótka by zlustrować sytuację. W roku 1921, autor piszę skargę z żądaniem odszkodowania. Pewien generał polski, niewymieniony z nazwiska, wcześniej już przyznając mu rację od strony prawnej jednocześnie uprzedza, że takich pieniędzy nigdy on nie zobaczy. I tak się dzieje faktycznie. Dowództwo Okręgu Korpusu nr III w Grodnie konstatuje w odpowiedzi, że nie znajduje podstaw do wypłaty odszkodowania. Pan Hipolit żyje skromnie, niemal w biedzie. Odchodzi do wieczności w 1932 r. Swoje wspomnienia kończy nader gorzkim esejem o alegorycznym rozwodzie „Jadwigi” z „Jagiełłą”.

To ledwie zarys dwóch faktów z 70 lat wspomnień Korwina-Milewskiego. Zaś takich faktów, obserwacji i wniosków jest tam bez liku. Wszystkie bezcenne dla naszej niepodległości, w przededniu jej 100-lecia naszej.

modlitwa, czytanie, sport, pisanie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura