Pewnego dnia poczułam się, jak główna bohaterka filmu "Amelia". Z tym, że ona uszczęśliwiała ludzi wkładając w to trochę wysiłku, a mnie to wyszło przypadkiem i nie musiałam się specjalnie wysilać.
A było to tak. Odziedziczyłam po mojej Mamie lustro. Ani ładne, ani brzydkie, bez ramy, po prostu tafla lustrzana, tyle, że duża /wys. na ok. 1,5 m/. I gdy je zabierałam, to nawet się zastanawiałam, po co było mojej Mamie coś takiego, gdy miała jeszcze inny egzemplarz w gustownej ramie.
Cóż, było jednak pewną schedą po Mamie, więc je zabrałam do siebie i oparłam o jedną ze ścian hallu. Stało trochę na uboczu i nawet się w nim nie przeglądałam, bo miałam drugie, bardziej wyeksponowane, w sieni.
Tajemnica lustra została rozwikłana, gdy kiedyś wpadła do mnie koleżanka z trzynastoletnią córką. Dziewczynka była ładna, ale trochę korpulentna.
Rozsiadłyśmy się w salonie. Córka koleżanki postanowiła trochę się powłóczyć po domu, a my nie miałyśmy nic przeciwko temu. Po jakimś czasie usłyszałyśmy krzyk Pati. Pobiegłyśmy do niej. Stała w hallu z zachwyconą miną i rzuciła nam: Zobaczcie, jakie ja mam szczupłe nogi. Spojrzałam na nią, a ona wyczuła moje zaskoczenie i powiedziała: Ciociu, w lustrze. Zerknęłam w nie i wtedy dotarło do mnie, dlaczego moja Mama je przechowywała. W tym lustrze każdy wyglądał o ok. 30% szczuplej. Moja Mama miała świetną sylwetkę, ale wciąż wypróbowywała jakieś diety. Okazało się, że nie tylko. Miała jeszcze lustro "wyszczuplające". Szczwana "bestyjka".
Kilka dni po tym odkrywczym wydarzeniu, awarii eległa moja waga łazienkowa. Kto by na niej nie stanął, ważył 40kg. W pierwszej chwili chciałam ją wyrzucić, ale przyszedł mi do głowy mój szczwany plan. Postanowiłam kupić nową, a tę "łaskawą" dla każdego zostawić dla gości. I jak pomyślałam, tak zrobiłam. Od tej chwili, niektórzy odwiedzający moją łazienkę byli rozbawieni i przyznawali się co ujrzeli po ważeniu, inni nic nie mówili, ale mieli zadowolone miny. Czyli dałam odrobinę ułudy.
Do dziś mam mój zestaw uszczęśliwiający /lustro i wagę/ i wciąż wraz z moimi gośćmi dzielę grzech pychy na pół. Ja im dostarczam "zabawki", a oni mają chwilę zadowolenia i puszenia się.
Piosenka też może dostarczać trochę przyjemności, więc i nią można się podzielić, na pół:
Inne tematy w dziale Rozmaitości