Aleksander Majewski Aleksander Majewski
450
BLOG

Jak pasjonat historii trafił za kratki?

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Polityka Obserwuj notkę 0

 Piotr Adamkiewicz w środowisku miłośników historii i archeologii jest sztandarową postacią. Chociaż mieszkaniec Sieradza słynie z uczciwości (przekazał w darze lokalnemu muzeum ponad 100 eksponatów i bardzo drogi sprzęt geodezyjny do pomiarów na wykopaliskach), łódzka policja postanowiła go aresztować. Adamkiewiczowi usłyszał zarzuty handlu zabytkami i prowadzenia nielegalnych wykopalisk na terenach stanowisk archeologicznych. 

 

Piotr Adamkiewicz podczas wyprawy do Peru (2001 r.)Piotr Adamkiewicz podczas wyprawy do Peru (2001 r.)

 

Na domiar złego prasa łatwo "kupiła" temat od policji i lokalna społeczność dowiedziała się o "przestępcy Adamkiewiczu". Żaden z dziennikarzy nie zweryfikował "wrzutki" funkcjonariuszy. Jedynie magazyn "Odkrywca" zadał sobie trud skontaktowania się ze znanym "poszukiwaczem skarbów".

 

Pewnego dnia pięciu ubranych na czarno i uzbrojonych policjantów pojawiło się w mieszkaniu Adamkiewicza, w celu dokonania przeszukania. "Specjaliści" dopytywali "potencjalnego przestępcę" o to, co jest kopią, a co oryginałem. Adamkiewicz musiał udzielić funkcjonariuszom krótkiego kursu na temat, którym mieli się zająć. Policjanci jednak oblali egzamin. Po całym zdarzeniu prasa i policja podały informację, że podczas przeszukania znaleziono nielegalnie posiadane zabytki. - To kłamstwo. Żadna z tych rzeczy nie była przedmiotem cennym, zabytkiem, ani zabytkiem archeologicznym w myśl oficjalnej odpowiedzi podsekretarza stanu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Tomasza Merty na ponowną interpelację pana posła Janusza Cichonia (więcej o sprawie TUTAJ - przyp. red.). Wszystko można byłoby nazwać, co najwyżej starociami, pamiątkami, które zabrałem do domu za wiedzą i przyzwoleniem archeologów. Skorupy te leżały u mnie na wierzchu, na szklanej półce. Sam wskazałem to „dzielnym funkcjonariuszom”. Również wykrywacz metali, którego używałem na stanowiskach zawsze zgodnie z prawem, pokazałem „dzielnym panom” i sam zaprowadziłem ich do komórki, z której dałem im mały kartonik z rzeczami znalezionymi na hałdzie wyrzuconej przez archeologów po wykopaliskach na rynku sieradzkim - tłumaczy Piotr Adamkiewicz. - Wielokrotnie przekazywałem różne eksponaty muzeom, tym razem skorupy miały trafić do szkoły jako pomoce naukowe. Lepiej uczyć się historii mogąc coś zobaczyć, dotknąć, niż z suchych faktów i dat. Gdyby panowie w czerni - mówię o łódzkich policjantach, bo sieradzcy zachowywali się normalnie - chcieli wyjaśnić sprawę, a nie odnotować następny lipny sukces, mogli podzwonić po archeologach i otrzymaliby potwierdzenie moich słów. A mogli to zrobić, bowiem podałem im adresy i numery telefonów. Nikt nie zadał sobie tego trudu. Łatwiej i prościej było mnie zamknąć, bo na to polskie prawo zezwala - mówi "poszukiwacz skarbów".

 

Adamkiewicz został wyprowadzony w kajdankach ze swojego własnego domu, a następnie przewieziony do aresztu, gdzie spędził noc. Następnego dnia specjalnym konwojem w więźniarce, skutego mężczyznę przetransportowano do prokuratury, gdzie po kolejnym przesłuchaniu i wpłaceniu 1500 zł kaucji został wypuszczony. Wobec poszukiwacza zastosowano również dozór policyjny. Dwa razy w tygodniu musiał stawiać się na komisariacie. Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo z powodu braku jakichkolwiek dowodów i „nie popełnienia przez oskarżonego zarzucanych mu przestępstw".

 

- Mija prawie rok od tych wydarzeń, a mnie dalej jest trudno uwierzyć w niesprawiedliwość jaka mnie spotkała i się z tego otrząsnąć - mówi Piotr Adamkiewicz. Pasjonat twierdzi, że polskie prawo jest fatalne i brakuje precyzyjnej definicji zabytku.  Podkreśla, że świadome niszczenie stanowisk archeologicznych, rabowanie dóbr kultury narodowej czy wywożenie zabytków z Polski powinno być ścigane i karane. - Niestety, w Polsce łatwiej policji jest zamknąć pasjonata historii, bo za szabrownikiem musieliby pewnie wyjść w teren i trochę pobiegać - twierdzi Adamkiewicz.

 

Pasjonat archeologii z uśmiechem wspomina, jak podkomisarz Grajewski, który był "głównym policyjnym motorem nagonki" na dowód, że Adamkiewicz jest rabusiem, podał fakt, że mężyczna... zrajestrował się na portalu Odkrywca.pl (sic!). To nie jedyny popis elokwencji policjanta. Funkcjonariusz stwierdził, że „wraz ze wzrostem zainteresowania nielegalnymi wykopaliskami potrzebny był mu bardziej czuły i nowoczesny sprzęt do poszukiwania”. - Oczywiście Minelab II i Fisher Labs to podobna półka cenowa, ale użytkownikom detektorów nie trzeba tego tłumaczyć. Kupiłem Fishera ponieważ po prostu był dużo lżejszy - mówi "poszukiwacz skarbów". Grajewski napisał też, że „… ujawniona w trakcie przeszukania jego mieszkania ceramika z wykopalisk archeologicznych w Sieradzu prawdopodobnie została przez niego skradziona w trakcie prowadzonych badań archeologicznych na rynku w Sieradzu podczas nieobecności na stanowisku archeologów”. - Wszystko to można było sprawdzić. Zapytać mnie. Zapytać archeologów - komentuje Adamkiewicz.

 

Jak widać, po raz kolejny funkcjonariusze policji, którzy powinni stać na straży porządku, urządzają nagonkę na zwykłych ludzi, wykazując się totalnym brakiem profesjonalizmu. Niestety mało precyzyjne sformułowania ustawy i prymat statystyk, ponad jakość pracy, sprawiają, że takich Adamkiewiczów może być więcej. W końcu łatwiej złapać normalnego obywatela i odtrąbić medialny "sukces", niż dorwać prawdziwego bandziora.


Robert Wit Wyrostkiewicz (Archeolog.pl)

Aleksander Majewski

 

Artykuł ukazał się na portalu Fronda.pl


 

Poniżej publikujemy dowody uznania, jakie Adamkiewicz uzyskał od polskich, jak i zagranicznych uniwersytetów. Szkoda, że policjanci nie zwrócili na to uwagi...


 

 

 

 

 

 

 

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka