Aleksander Majewski Aleksander Majewski
63
BLOG

Nowy etap batalii

Aleksander Majewski Aleksander Majewski Polityka Obserwuj notkę 0

14 września minęła pierwsza rocznica wejścia w życie motu proprio Summorum Pontificum JŚ. Benedykta XVI. List pasterski, który miał całkowicie „uwolnić” Mszę św. trydencką (która, de facto, nigdy nie została zakazana) spotkał się jednak z oporem ze strony hierarchów, dla których soborowe aggiornamento wciąż jest bliskie sercu i niesie ze sobą wspomnienia z młodości.

Tyle tylko, że przez te „wspominanie” zgryźliwych biskupów (już dziś ironicznie nazywanych KEPskimi) oznaczają wiele utrudnień dla ludzi, którzy chcą zachować pobożność w duchu Tradycji katolickiej.

Wszystko zaczęło się od skandalicznych „obostrzeń” papieskiego dokumentu, przez Konferencję Episkopatu Polski, które miały na celu utrzymanie status quo, jaki istniał przed wejściem w życie motu proprio. Później doszły głosy pojedynczych hierarchów, którzy za wszelką cenę starali się wyciszyć pytania o rzekomy powrót Tradycji, bądź wliczyć ten fakt w szeroko rozumianą wielokulturowość, będącą owocem Vaticanum II. Jednak zabiegi naszych dostojników nie stłamsiły wielkiego zainteresowania katolików.. Powstały liczne grupy wiernych, walczących o „Trydent” w swoich parafiach, a w konserwatywnych czasopismach i portalach internetowych można było znaleźć laudacje na cześć Benedykta XVI. Mimo to, środowiska wiernych tradycji łacińskiej nadal spotykają się z niechęcią ze strony hierarchów. Ostatnio doświadczyły tego Stowarzyszenie Unum Principium oraz Konfraternia Pro Polonia, które zasłynęły m.in. organizacją I Spotkania Pokolenia Summorum Pontificum w Mogilnie, latem tego roku. Stowarzyszenia chciały, aby przyszłoroczny zjazd tradycjonalistów odbył się w Licheniu, jednak gospodarze tamtejszego Sanktuarium odmówili celebracji Eucharystii według Mszału Rzymskiego z 1962 roku. Jako powód podano „zbyt małą popularność tej formy duchowości w Kościele”. To dosyć ciekawy argument, tym bardziej, że do Sanktuarium Matki Bożej przyjechałyby osoby, które tę „formę duchowości” znają dobrze, bądź wyrażają pragnienie jej poznania. Na dodatek Mszał, na podstawie którego miałaby być odprawiana Msza św., jest ogólnodostępny (niedawno wprowadzony do sprzedaży reprint mszału z 1963 r.).

Postawa duchownych z Lichenia, wywołała duże zaskoczenie wśród katolików dla których motu proprio Benedykta XVI jest przywilejem z jakiego bez żadnego skrępowania mogą korzystać. „Uderz w stół, a nożyce się odezwą”... i odezwały się modernistycznym stukotem. Nic więc dziwnego, że pp. Krzysztof Zagozda i Marian Brudzyński zdecydowali się napisać list skierowany do Komisji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów przy Konferencji Episkopatu Polski w którym domagają się ustanowienie duszpasterza dla środowisk tradycyjnych katolików w Polsce. Autorzy wskazują również na lekceważenia papieskiego przesłania i nieprzychylność wobec środowisk tradycyjnych. „Takie doświadczenia budzą w środowiskach wiernych Tradycji katolickiej uzasadnione rozgoryczenie, żal, a nawet poczucie opuszczenia przez Kościół hierarchiczny. Upośledzeniu ulega przez to realizacja stawianych przez nas celów apostolskich, a także gorliwość chrześcijańska wielu wiernych. Zdarza się, że za wzór lokalnego Kościoła zaczynają oni postrzegać działalność Bractwa św. Piusa X, będącego w sporze ze Stolicą Apostolską.” – piszą przedstawiciele Konfraterni Pro Polonia. 

Co ciekawe za wzór lokalnego Kościoła działalność FSSPX zaczynają postrzegać nie tylko świeccy, ale również księża. W Polsce były przypadki, gdy duchowni, nie znający do tej pory rytu trydenckiego, prosili o naukę kapłanów Bractwa św. Piusa X. Oczywiście (tak jak w innych krajach) potajemnie, aby nie narazić się zwierzchnikom. Problemem nie jest tylko utrudnianie na drodze prawnej wprowadzania w życie motu proprio Benedykta XVI, ale również postawa poszczególnych księży wobec Najświętszej Ofiary, jaką sprawują. Chyba najbardziej haniebnym tego przykładem jest zachowanie ks. Kuli z Radomia, który odprawiał coś na wzór hybrydy dwóch rytów. Co prawda, Msza św. była po łacinie, ksiądz był zwrócony w  stronę Ołtarza, ale towarzyszyły temu przyśpiewki rodem z ekumenicznych zlotów, wyjęta żywcem z nabożeństw protestanckich modlitwa wiernych (nie do pomyślenia w „starej Mszy”) czy lektorzy (wedle progresistowskiej zasady „kapłaństwa powszechnego”). Ks. Kula nie krył swej dezaprobaty wobec rytu trydenckiego i z satysfakcją informował wiernych o możliwości zawieszenia odprawiania Mszy wszechczasów. W międzyczasie kapłan pozwalała sobie na laudacje na cześć Vaticanum II i docinki w stosunku do tradycyjnych katolików (przez jemu podobnych nazywanych „lefebrystami” czy „schizmatykami”).
 
Niemniej cieszy fakt, że powstają środowiska wiernych Tradycji, a na mapie Polski przybywają punkciki, oznaczające miejsca odprawiania Mszy Wszechczasów. Myślę, że przesadą nie byłoby mówienie o zasłudze pasterzy minionych lat, takich jak choćby kard. Hlond czy kard. Wyszyński. Ten drugi, chociaż nie powiedział zdecydowanego „Non possum” w stosunku do soborowych reform, spowolnił ich wprowadzenie na polskim gruncie. I chociaż wierni brali udział w Novus Ordo Missae, to na ogół byli uczeni katolicyzmu w tradycyjnym duchu, a sama nowa Msza była pozbawiona innych ekscesów, takich jak Komunia św. na rękę czy happeningowa atmosfera (radosne śpiewy przy gitarach etc.). Polacy nie musieli oglądać burzenia ołtarzy i zamazywania pięknych fresków, przedstawiających wizerunki świętych, tak jak miało to miejsce na Zachodzie.

Nieco gorzej jest w innych częściach Europy, szczególnie w państwach, które nigdy nie miały silnie katolickiej tożsamości. W krajach bałtyckich „uwolnienie” Mszy Wszechczasów, jest traktowana jako perełka do kolekcji- walor czysto estetyczny. Sprawa rozpowszechnienia rytu trydenckiego interesuje raczej hobbystów, aniżeli tamtejsze, najwidoczniej słabe siły konserwatywne. Większym zainteresowaniem „stara Msza” cieszy się we Francji, której Episkopat był jednym z najzagorzalszych przeciwników, co spotkało się ze sprzeciwem wiernych, którzy na łamach „Le Figaro” opublikowali list w obronie Tradycji. Również w Niemczech i Włoszech można było odczuć opór hierarchów wobec papieskiej decyzji. Warto jednak zauważyć, że to właśnie w tych krajach FSSPX prowadzi aktywną działalność, dzięki czemu wielu wiernych mogło zapoznać się z Tradycją. Tym sposobem próby zahamowania rozwoju tej „formy duchowości” spełzły na niczym.
Zupełnie odwrotną tendencję można zauważyć w Holandii, od lat opanowanej przez siły postępu w tęczowych barwach, gdzie hierarchia raczej pozytywnie odniosła się do motu proprio. Nic w tym dziwnego, skoro Holandia jest zdruzgotana przez szalejący progresizm, który opanował niemal wszystkie dziedziny życia. Kościoły „kraju żeglarzy” świecą pustkami, więc naturalne wydaje się pragnienie przyciągnięcia wiernych wszelkimi możliwymi sposobami. Pytanie tylko czy odnalezienie ratunku w prawdziwym katolicyzmie nie jest zbyt późne?
Abp Marcel Lefebvre, dziś stanowiący wzór już nie tylko dla Bractwa św. Piusa X, ale pozostałych tradycjonalistów (skupionych głównie w Instytucie Dobrego Pasterza) chciał jedynie „eksperymentu Tradycji” w czasie, gdy modernizm osiągał swoje apogeum. Dziś progresistowski ruch nieco osłabł. Benedykt XVI nie bierze udziału w spotkaniach „ekumenicznych” z czcicielami gadów czy wyznawcami voo-doo. Chętniej spotyka się z przedstawicielami prawosławia (posiadającymi sukcesję apostolską), niż „protestanckich wspólnot”. Niemniej Papieżowi nadal zdarza się prowadzić z nimi wspólne nabożeństwa, czy nawet wstępować do meczetu. Jak wiadomo „nie ma przypadków są tylko znaki”, tym samym nie można uznać tego pontyfikatu za całkowicie odmienny od linii wytyczonej przez Vaticanum II. Tradycjonaliści nie powinni upajać się zeszłorocznym zwycięstwem, ale dalej bronić depozytu wiary. Tak, aby ekumenizm przestał być „ekumenicznym synkretyzmem”.

Myślę, że kolejnym wyrazem dobrej woli ze strony Rzymu mogłoby być ogłoszenie nieważności ekskomuniki abp-a Lefebvre, bp-a Castro Mayera i czterech pozostałych biskupów FSSPX. Wówczas szeroko rozumiany obóz Tradycji katolickiej mógłby swobodniej walczyć o przyznanie jej należnego miejsca.

Wejście w życie motu proprio Summorum Pontificum nie było zakończeniem wieloletniej walki. Papieski dokument otworzył nowy etap tej batalii. Batalii, która jeszcze się nie zakończyła...

 

Artykuł ukazał się w październikowej "Opcji na Prawo"

 

Robotnik słowa, autor książek. Kontakt: alekmajewski@wp.pl Aleksander Majewski Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka