"Apocalypse Now" Marcin Małek
"Apocalypse Now" Marcin Małek
Marcin Małek Marcin Małek
78
BLOG

Non ci arrenderemo

Marcin Małek Marcin Małek Kultura Obserwuj notkę 2

A kto ocalał ten wie…

w którym miejscu

Pan Bozia trzyma nasze pacierze

każdy z nadanym nunerm

gotowy do rozpatrzenia

po przedstawieniu stosownych zaświadczeń

o niezachwianej wierze

że tu na dole (w objazdowym teatrze)

lalki i ludzie idą na śmierć wesoło i szczerze


Bo kto raz widział roziskrzone oczęta kukiełki

gdy odchodziła w zaświaty

prowadzona nieśmiałym skinieniem ukochanego oprawcy

ten rozumie co wiara niesie

w swoim tobołku tułaczym

Dzisiaj białe szpitale a jutro  cyfry w eterze

najpierw nieśmiało w dziesiątkach, potem do setki…

a dalej, w rzędzie, kominów wieże

plujące ospale przetrawionymi życiorysami

ten pan i ta pani już policzeni

nie pamiętają wiele

zresztą świat na tyle się zmienił

że pamięć jak umiar w karnawale

po przestąpiniu progu

rozpływa się w ciemnej sieni

Idziemy, wierząc Bogu

idziemy, idziemy zmęczeni

królowie i księżne internetowych blogów

i toczoczą się z w ślad za nanami, jak cienie nasze korony po ziemi

po niebie, w powietrzu, wodzie i w chlebie

cierniowe opaski na przerażone czoła

non ci arrenderemo

Cisza! Cisza! 

– zdawało się, że ktoś woła

Nie, to wiatr, tylko wiatr

szumi w zamkniętych szkołach

Tam u sąsiada w przedsionku przycupnął tenor od rzewnych pieśni

biały jak papier na którm wydrukowali mu pozwolenie:

wolno żartować w obliczu śmierci

umierać przed obiektywem - niby na scenie

zabrania się jedynie bliskości

oddechu, dotyku i smaku łez z ukochanej powieki

zabrania się wszelkiej czułości

Widziałeś,  bohater położył swój los na szalę wychodząc do apteki

a tam gorzkie żale

wciąż wszystko bierzemy na wiarę

bo wiara porusza kontynenty, zawraca rzeki

i napełnia szpitale

Błogasławieni przeklęci

pod wiatr, z wiatrem

nieświadomi emisariusze śmierci

wierzą, że przejdą przez dzień i noc nietknięci

mierząc się z czasem

a czas jak zwykle

przyspiesza gdy się zbliżają na wyciągnięcie ręki

Więc pod tą dłonią jak ciemne nieba sklepioną

wiją się ciała sąsiadów skręcone

jak gdyby ziemia wydała ostatnie tchnie pod wielkim respiratorem

staruszkowie wbrew zakazowi wtuleni w ukochane ramiona

przez kraty swych klatek mruczą

usta mamy na suwak zapięte a w sercach odwagę wilczą

dalej pójdziemy sami

przez wioski i miasta bezludne aby oczyścić świat łzami

Śpijcie w swych domach dziatki, dzieciątka

- już cicho! 

Noc się tłucze o szyby deszczowa

i nie chce spać licho – zostańcie w domach!

jak was zabraknie, kto nas pochowa?


Przyszedłem na świat w trzecim kwartale XX wieku i jestem. Istnieje dzięki słowu i tylko w tej mierze, w jakiej sam się realizuje – m.in. poprzez język którym wytyczam własną drogę. Nie wyróżniam się w tłumie, większość z was mija mnie na ulicy nie ofiarując nawet krótkiego spojrzenia, ale ja na was patrzę i uczę się od was, jak przetrwać poza obszarem zmyślenia. Tak, żyję w zmyśleniu, stąd większość tych, których znam nie ma o mnie pełnego wyobrażenia – należę sam do siebie i dobrze mi z tym odosobnieniem. Mam tyle twarzy, ile akurat zechcę mieć w danym momencie. Bywam wielkoduszny, ale także zawistny, łaskawy i okrutny, szczodry i skąpy, zły do szpiku kości i bezgranicznie dobry. Kocham i nienawidzę, lubuje się w kłamstwie i walczę o prawdę. Wciąż szukam odpowiedzi na to kim jestem, lub na to, jak mnie widzicie. Niektórzy mówią o mnie „poeta”, inni „grafoman nie wart złamanego grosza” – nie boje się jednych i drugich. Ważne, że ktoś mnie czyta, i że mogę się przejrzeć w waszych źrenicach jak w lustrze, albo przejść przez wasze życia, jak przez tranzytowy korytarz. Jeśli więc nadal chcecie mnie poznać, proszę was tylko o jedno – wpuście mnie do środka, wtedy i ja się przed wami otworzę. Wszakże nie gwarantuje gotowego przepisu na to kim jestem – sami musicie wybrać własną odpowiedź.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura