Tak sobie przeglądam na YT co tam w trawie piszczy i natrafiłam na uliczny koncert młodej dziewczyny. W różnych krajach to popularna forma pokazania się szerszej publiczności, bo jak widać ludzie chętnie słuchają muzyki. Podoba mi się to i żałuję, że u nas jakoś nie chce się przyjąć.
Raz, może widziałam u nas w mieście chłopaka grającego na skrzypcach, jednak nie wzbudzał żadnego zainteresowania mimo, że grał ładnie. Widać, nie muzyka ludziom w głowach, a szkoda, bo łagodzi obyczaje. Człowiek staje się jakoś lepszy - tak mi się wydaje.
Nie wiedziałam do dziś, że tę piosenkę śpiewa Adele, bo raczej inne jej piosenki są popularniejsze. Akurat ta przypadła mi do gustu tylko, że bardziej w innych wykonaniach, niż jej samej i nic na to nie poradzę.
Dziewczyna nie jest anonimowa. W futerale znajduje się jej imię i nazwisko i to mi się podoba. Ktoś może ją zapamiętać, zaprosić na koncert w lepszych warunkach. Nic tylko brać przykład, jak stosować swój prywatny marketing, bo może się przydać. Inna sprawa, że tam ludzie są jakby bardziej wolni, nikt im nie każe zakładać działalności i płacić podatków zanim nie zarobią. U nas zaraz ktoś by się zainteresował i znalazł odpowiedni paragraf. Przeczytałam notkę @trez pt. Czy pierwszy milion trzeba ukraść i tak mi się skojarzyło z naszą sytuacją i ludzi stamtąd. Niestety.
A wracając do piosenki Adele Million years ago, to ta interpretacja podoba mi się bardziej. Inna sprawa, że tam występ na sucho tylko przy akompaniamencie gitary, a tu nagranie studyjne dziewczyny mieszkającej w Wietnamie. Takie to pokręcone losy, a mimo to ludzie robią swoje.
Dla mnie życie jest czymś najlepszym, co mogło mi się przytrafić kiedykolwiek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura