Okazuje się, że retoryka wyborcza rządzi się swoimi prawami i pewne sekwencje mają przyciągnąć wyborców. Zdanie "Polska w ruinie", było właśnie takim zwrotem, bo jak przyznał M. Morawiecki "ani wtedy, ani wcześniej Polska nie była w ruinie".
Nie wiem, jak inni, ale ja nie dałam nabrać się na takie twierdzenie, bo rozglądając się wokół, widziałam prawdziwy obraz, a nie ten wypaczony przez polityków. Deprecjonowanie Polski, by wygrać wybory, to taki mizerny chwyt poniżej pasa i dziwię się, że byli ludzie, którzy to podchwycili i żonglowali fałszywym argumentem na lewo i prawo. Można nie lubić konkurencyjnej partii, można się z nią nie zgadzać, jednak mieszanie Kraju, to nie jest dobre działanie. Jak wtedy można szanować Polskę, skoro sprzedaje się jej obywatelom takie pokrętne, by nie powiedzieć złowrogie hasła?
Pamiętam, ile było pisania w internecie na ten temat, odebrałam to jako zmasowany atak na Polskę i Polaków, a teraz wicepremier przyznaje tak po prostu, że tym rządzi się przedwyborcza gorączka, no przepraszam. To ma być usprawiedliwienie?
Propaganda ma się dobrze, by nie napisać świetnie. Część z niej żyje i pobiera za nią realne pieniądze i nawet tej części nie drgnie ręka, gdy pisze kłamliwe hasła, bo cel uświęca środki? Władza dla władzy, kłamstwo dla kłamstwa a ludzie biją brawo.
Straszne, bezrefleksyjne i żałosne. Współczuję nam, ludziom. Dopóki tak będzie, to żadna partia nie uzyska moje sympatii, nie mówić już o aprobacie. Nie uznaję tłumaczenia o retoryce przedwyborczej, która podsuwa kłamstwa i na jej bazie buduje poparcie. Nie wiem, na ile trzeba mieć zrujnowany umysł, by sięgać po takie środki?
Komentarze nie na temat, ad personam będę usuwać, a autorów blokować, ponieważ to żaden argument, że jedni tak robią, nie znaczy, że drudzy mają brać z nich przykład.
