Sprowokowany przez jakiegoś "Batanatrolla" jego ironiczną propozycją poinformowania mojej wnuczki, Ukrainki, kim był bohater Jaruzelski, oderwałem się na chwilę od spraw dotyczących Ukrainy i skoncentrowałem swoją uwagę tym wybitnym człowieku.
Oj, nie tyle na Jaruzelskim, ile na tym zamieszaniu, jakie wywołał swoją "niespodziewaną" śmiercią ten wybitny wojskowy i przywódca.
Jak mogło dojść do tego zamieszania nie wiem. Przecież on miał aż 91 lat!
Od zawsze interesowałem się polityką. Od zawsze uważałem, że jeżeli nie podoba nam się jakaś organizacja (partia, związki zawodowe, etc.), to powinniśmy masowo do niej wstąpić i ... rozwalić ją od środka (nawet PZPR).
Gdy byłem w szkole średniej to pierwszy raz w życiu brałem aktywny udział w wyborach, czyli wybierałem i mogłem być wybrany.
Już wtedy propagowałem dosyć ciekawy mechanizm, który dłaby nam zwycięstwo nad "czerwonymi" (tj. przefarbowanymi lisami), którzy śledzili za tym, czy chodzimy do kościoła, lub czy posyłamy tam nasze dzieci, a sami, będąc lepiej usytuowanymi niż my, swoje dziedzi wywozili do tych wiosek, z których pochodzili i tam chrzcili.
Nie tylko proponowałem, ale i zastosowałem go na praktyce.
Partyjniacy zawsze chwalili się tym, że za nich głosowało blisko 99% tych, którzy brali udział w wyborach. Ja poszedłem do lokalu wyborczego, zabrałem biuletyn do głosowania, wszedłem do kabinki, schowałem go do kieszeni i ... opuściłem lokal wyborczy.
Gdybyśmy wszyscy zrobili tak jak ja, a po wyborach władza ogłosiłaby swoje procenty, to wystarczyłoby wyjść na ulice i zasypać je tymi biuletynami, które zabraliśmy z lokali wyborczych, pokazując światu, że te procenty to fikcja.
Zabrakło odwagi. Zabrakło zwykłej ludzkiej solidarności.
A mnie w latach osiemdziesiątych udało się przeprowadzić operację rozsadzenia związków zawodowych od wewnątrz.
W 1981 r. poznałem Generała osobiście i miałem okazję rozmawiać z jego najbliższym współpracownikiem, Przewodniczącym Rady Państwa, Henrykiem Jabłońskim.
Było to w czasie rosnącej radykalizacji "Solidarności", a więc naturalnym było pytanie o potencjalną reakcję Generała na takie dictum. Przyznam szczerze, że odpowiedź nieco mnie zaskoczyła
Profesor Jabłoński odpowiedział mi tak: "Generał od samego początku kontroluje ten proces i jest przygotowany na wszelakie warianty rozwoju sytuacji, nawet jakby trzeba było pogasić chwilowo te agresywne nastroje".
Długo zastanawiałem się nad tymi słowami, ale nie mogłem do końca zrozumieć, co one oznaczają. Dopiero w miarę napływu pewnych, pozornie nie związanych ze sobą informacji (Wałęsa zdrajca, Michnik i Kuroń to agenci, etc) dotarło do mnie, że tylko ten może kontrolować sytuację, kto jest twórcą "Solidarności".
Gdy spojrzycie na tą sprawę z tego punktu widzenia, to wiele spraw stanie się dla was zrozumiałych.
Generał stworzył "Solidarność" i jednocześnie zaprosił kierownictwo ZSRR do interwencji zbrojnej.
Breżniew odmówił i tym samym dał wolnę rękę Generałowi w kwestii reformowania systemu i obalenia komunizmu.
Wrzeszczycie, że on jest winien śmierci niewinnych osób. Nikt temu nie zaprzecza, ale jedno trzeba mu oddać:
Gubiąc jednostki ratował tysiące!
Minuta ciszy nad tą trumną.
Inne tematy w dziale Rozmaitości