Rozumiem, że panuje wolność słowa. Wolność słowa oznacza również wolność istnienia różnego rodzaju szczochów i innego rodzaju świństw w tzw "przestrzeni publicznej". Wchodząc właśnie na salon zerknąlem na pierwszą z brzegu notkę. Ponieważ dobór tematow i wygląd strony głownej (a raczej wyrzuconych na nią wpisów) jakoś mi nie leży, zerknąłem na "ostatnie notki" - a tam Artur Nicpoń w świetnej formie - własnie w "humorystyczny" sposób, jako "brukselski komunista" Adolf Szechter rozprawia sobie, ku uciesze gawiedzi o koncepcie antykryzysowego gwałcenia lesbijek i feministek. Ot - był koncept, ot "dowciapnie" go ujęto - ot i jest temat. Dodatkowo można sobie popierdutać o tym jakie to te feministki i lesby głupie, a w ogóle to wszystko wina tzw "niedorżnięcia"
Pomyślałem sobie, jak Artur Nicpoń i towarzystwo by się oburzyło (a może i nie - właściwie to skąd mam wiedzieć), gdyby jakiś mały czerwony (z takiej lewicy bez cenzury albo czegoś zbliżonego) wpadł tutaj na pomysł dowcipkowania o antykryzysowym, rewolucyjnym ścinaniu kleru. Szczególnie pedofilów i innych. Tematu też by było i tego odnoszącego się do majątku - a i sprawa "braku baby" pewnie by sie znanazła... A przy IQ wyższym niż 100 możaby nawet jakoś kwestię dzieci poczętych dołożyć.
Ot, humoreska zawsze dobra, szczególnie na czas kryzysu. A i o wolność słowa możnaby zahaczyć. Czerwonego o podobnym poczuciu humoru na razie jednak nie ma.
Ale - jeśli już krytykuję - po co w takiej formie? Przecież zawsze można zamilczeć. Jak ktoś palnie głupotę, naprawdę nie musimy się do tego koniecznie odnosić, szczególnie nie musimy zaś doszlusowywać formą (samokrytyka)
Ehhh... Ale niestety już taki mamy dziś świat. Największe zainteresowanie zawsze więc będzie budzić Palikot ze świńskim ryjem albo clown na ulicy uroczo smarujący sie krowim łajnem.
Trudno nie zwrócić uwagi - czy to na Palikota czy na clowna - co niniejszym wpisem udowadniam i czynię...