Temat dzisiejszej notki pojawił się w mojej świadomości podczas delektowania się poranną kawą. Pamiętam, że zapisałem w którejś z notek, że trzeba przyjrzeć się tajemnicy snów i wizji. Pamiętam także, że pan Stanisław Barski w jednym z jutuberskich materiałów powiedział, że od pewnego momentu sny raptownie przestały go nawiedzać, i nawet gdyby bardzo chciał, nic a nic mu się nie śni. Nie pamiętam co się stało tego powodem, lecz analizując to czym zajmował się pan Barski, nasuwa się oczywisty wniosek, że człowiek ten dzięki prowadzonym przez się obserwacjom i badaniom, uwolnił się spod jarzma religii. Pan Stanisław posiadł wiedzę, która upoważniała go, aby otwarcie podważać wszelkie ziemskie autorytety. Stanisław twierdził, że znana nam ziemska nauka upadnie, gdyż niczym od religii się nie różni, albowiem tak zwani naukowcy, tworzą hermetyczne grono wyznawców rozmaitych teorii, czyli WIERZĄ w to i śmo, a niczym niepotwierdzonych teorii nie można sklasyfikować inaczej jak tylko - RELIGIA . Dzisiaj można już powiedzieć z całą pewnością, że Stanisław nie mylił się, bo jego słowa stały się naukowo i biblijnie potwierdzonym faktem.
W jaki sposób Stanisław Barski wszedł w posiadanie wiedzy, która umożliwiła mu wyzwolenie się spod jarzma religii? Ano poddał swą świadomość SAMOKSZTAŁCENIU. Podążał za podszeptami własnego UMYSŁU. Samokształcenie posiada wspaniałą cechę, polegającą na weryfikacji pojawiającej się w nas wiedzy, gdyż dana jednostka sama siebie oszukiwać nie chce , ni nie potrzebuje. Jeśli ktoś poświęca swój czas na osobiste zdobywanie wiedzy, to nie czyni tego po to, aby samego siebie wprowadzać w błąd. Jednakowoż wszystko zależy od FUNDAMENTU , zainicjowanego przez nas osobiście, na kanwie którego będziemy weryfikować pojawiającą się w nas wiedzę. Dzięki takim zabiegom, Stanisław Barski zakumał, że mamy tu do czynienia z potężną technologią, a nie z bogiem - czarodziejem , o jakim naucza kościół. Mimo iż pan Stanisław nie wszystko zdążył zrozumieć, to jednakowoż jego wiedza umożliwiła mu pozbycie się snów, które zgodnie z tym co zapisałem we wcześniejszych notkach, nie pochodzą od MIŁOŚCI, lecz od jej adwersarza.
Aby jakkolwiek zakumać fenomen snów, sprowadziłem ten aspekt do poziomu znanej i rozumianej przez nas rzeczywistości, przyrównując sen do filmiku przesyłanego z jednego smartfona na inny, dzięki czemu ów filmik może zalukać se osoba, która go nie nagrywała. Znając już tajemnice naszego mózgu, które omówiliśmy dawno temu podczas wielu biblijnych rozważań, wiemy, że sny to nic innego jak przesyłane na nasz adres IP filmiki, które odtwarzają się na naszym wewnętrznym monitorze, zwanym wyobraźnią.
Napisałem jakiś czas temu, że sny absolutnie nie pochodzą od MIŁOŚCI, albowiem temat ten osobiście zbadałem, co omówiłem w którejś z notek, twierdząc, że tuż przed snem zwróciłem się myślami do naszego Ojca, z prośbą o jakiś miły sen, a przyśniła mi się wówczas wojna, na której to biegałem wte i wewte przez noc całą , tak, że rano ledwie zwlokłem się z łóżka, omal nie spóźniając się do roboty. Jeśli spojrzymy teraz na pierwsze zdanie tej notki, zrozumiemy w jakich okolicznościach przemawia do nas MIŁOŚĆ. Nie wówczas gdy śpimy, lecz wówczas gdy jesteśmy OBUDZENI, abyśmy osobiście zdecydowali, czy chcemy pojawiającą się wiedzę zapisać we własnej świadomości, czy też nie. Takiego wyboru podczas snu dokonać nie możemy, gdyż sen odtwarza się w nas bez naszej zgody i wiedzy, zapisując rozmaite informacje w naszej bezbronnej natenczas świadomości.
Temat snów możemy także rozważyć na kanwie Biblii, na przykład rozkminiając przypadek Józefa egipskiego. Ziutek wykładał sny, przez co stał się prawą ręką FARAONA, które to słowo w języku polskim oznacza - WŁADZA, a którą to władzę biblijne rozważania sklasyfikowały jako adwersarza MIŁOŚCI, czyli religijnego DIABŁA. Tak też egipski Ziutek, ogołocił z dobytku całą tamtejszą społeczność , przypisując toto do konta władzy vel faraona. Dzięki wykładaczowi snów, izraelicie Ziutkowi, egipskie ludziska ostali się jak stali, wielbiąc przy tym faraona, że litościwie wydzierżawił im ich własne pola , i kopsnął parę ziarek pod zasiew, coby podatkami następnie ów ziarka nazat se odebrać, ostawiając Egipcjanom jeno tyle, coby do roboty sił im nie zabrakło. Ziutkowa wykładnia tamtych snów TRWA do dnia obecnego, albowiem system, w którym się nas tu więzi, niczym od egipskiego się nie różni, przy czym sfałszowane słowo EGIPT = UCISKI vel KAJDANY, zgodnie z prawdziwym przekładem tego biblijnego słowa H4714 מצרים - MICRAIM , na język polski.
Reasumując;
Wiedzę pochodzącą ze snów należy odrzucić w całości, albowiem stanowi ona systemowo zapodawane kucypały służące oduraczaniu. Człowiek uczciwy przyjmuje tylko i wyłącznie wiedzę pochodzącą z wizji pojawiających się w trybie online, gdy nie jest pogrążony we śnie. Wielokrotnie zapisywałem na swych blogach, że obudziłem się z wiedzą taką albo śmaką, zatem jak pokazały dzisiejsze rozważania, ów wiedza winna być przeze mnie odrzucona. Cóż ja czyniłem dotąd z ów wiedzą ze snów pochodzącą? Ano zasiadałem do komputera, i wszczynałem rozważania w danym sennym temacie, zatem to co zapisałem w notkach nie pochodzi z moich snów, lecz stanowi świadomie rozeznaną wiedzę. Z własnych snów czerpałem tylko TEMATY do rozważań, a nie wiedzę , która się w nich pojawiała. Ponieważ czyniłem to nieświadomie, przeanalizuję jeszcze raz wszystkie notki które zapisałem dotychczas, analizując je przez pryzmat wiedzy, którą posiadam teraz, choć już teraz wiem, że jedyne co mogłoby się zmienić w moich dotychczasowych zapisach, to to, że do niektórych notek trzeba by dopisać brakujące w nich aspekty, o których w momencie zapisu pojęcia zielonego nie miałem. Skąd o tym wiem? Ano leżakując miesiąc w psychiatryku, przeanalizowałem wszystkie swoje notki, nie znajdując w nich niczego, co z obecnym stanem świadomości, uznałbym za demagogię.
P.S.
Proszę zwrócić uwagę, że w notce tej ani razu nie użyłem słów PRAWDA czy FAŁSZ. Dlaczego? Ano dlatego, że w rzeczywistości PROGRAMOWEJ vel cybernetycznej, w której się obecnie znajdujemy, oba te słowa nie znaczą nic a nic, albowiem PROGRAMY nie rozróżniają PRAWDY ni FAŁSZU. Wszystko co zostanie zapisane w PROGRAMACH, stanowi dlań ZADANIA, które programy mają zrealizować, bez względu na konsekwencje. Zatem dla PROGRAMU każdy zapis stanowi PRAWDĘ, póki programista nie dopisze mu odpowiednich algorytmów, informujących dany program o fałszu.
Przykład;
W programie WORD mamy nadpisany algorytm , zwany SŁOWNIKIEM, dzięki któremu ów program wie, gdy programista zapisujący w nim dowolny tekst , popełni jakiś błąd. Ów błąd program Word wyłapuje , podkreślając go czerwoną falistą linią , dzięki czemu programista może szybko wyłuskać go z gąszczu zapisanego tekstu, aby go poprawić.
W taki oto prosty sposób dowiedzieliśmy się właśnie, że to co nazywamy w naszej obecnej programowej rzeczywistości FAŁSZEM, nie jest żadnym FAŁSZEM, a BŁĘDEM. Błąd może popełnić każdy z nas, i nie podlega on żadnemu sądowi, natomiast jeśli oskarżymy kogokolwiek o FAŁSZ, to wówczas taka osoba będzie się bronić , posługując się przy tym niejednokrotnie programem DEMAGOGIA, aby przed oblicze SĄDU jednakowoż nie trafić. Idąc dalej za logiką dochodzimy do wniosku, że tak zwani ziemscy NOBLIŚCI , którzy popełnili rozmaite BŁĘDY podczas prowadzonych przez się dociekań, przed SĄDEM już teraz stawać nie muszą , albowiem dzięki nadpisanemu algorytmowi współczesnej wiedzy, wszyscy już teraz rozumiemy, że BŁĄD nie podlega SĄDOWI, a programowej KOREKCIE.
Korygowanie zaistniałych podczas ziemskich doświadczeń BŁĘDÓW, ujmy na honorze nikomu nie przynosi wcale a wcale, albowiem na takich właśnie korektach polega prawdziwe poznanie i dociekanie, o czym parokrotnie informowałem w notkach, twierdząc, że gromadzoną w komputerowych folderach biblijną wiedzę, wielokrotnie poddawałem korektom, w miarę posuwania się biblijnego studium, aż wyłoniła się z tego wszystkiego logiczna całość. Ów całość poddałem następnie konfrontacji ze współczesną nauką i technologią , oraz doniesieniami przeróżnych środowisk, od religijnych po ufologiczne. Dzięki takim zabiegom, z wszelkich przekazów wyłuskano aspekty tworzące zbiór wspólny dla wszystkich omawianych środowisk. Skoro zaistniał taki zbiór, to czymże on jest jeśli nie PRAWDĄ?
Zatem zaistniałe w naszej rzeczywistości błędy, należy poddać wymaganym korektom, które nikomu ujmy nie przynoszą, miast dalej TRWAĆ w demagogii, która plami honor nas wszystkich. Dzięki programowym korektom uwolnimy sami siebie spod jarzma demagogii, które ciąży nad tym światem, niczym czarna chmurna kopuła, zwana pogodowym NIŻEM. Czas wznieść się na WYŻYNY, gdyż po to one istnieją. Wznoszenie się na wyżyny nie jest przejawem żadnej PYCHY , o ile wznoszenia takiego nie czyni się poprzez zasiadanie na grzbiecie własnego brata czy siostry - mocuim panie - kościelny moralizatorze. Gdyby wznoszenie się na wyżyny stanowiło o PYSZE, to pytam kim jest bóg, zasiadający na takich wyżynach, że w pale się toto człowieczej nie mieści...
marek sujkowski
Komentarze