Mój czterdziestoośmiogodzinny pobyt na Tajwanie zakończył się.
Jak pisałem wcześniej, strategia wyspy "wobec kontynentu" jest zorientowana na powolną zmianę świadomości 1,3 mld ludzi. Plan ma szansę, choć wymaga czasu i cierpliwości. Dodatkowym instrumentem, który działa na jego korzyść jest turystyka. W tym roku Tajwan odwiedzi 1,5 mln mieszkańców ChRL. Przyjeżdżają wyłącznie w zorganizowanych grupach. Ich program jest krajoznawczy, ale mają do czynienia z realiami innego systemu. Co wywołuje największe zdziwienie i zainteresowanie turystów? Zdziwienie – kraj bez śmieci i możliwość zupełnie bezpiecznego poruszania się w dowolnym miejscu o dowolnej porze dnia i nocy. Z kolei zainteresowanie wzbudza miejscowa telewizja. Okazuje się, że goście przynajmniej dwa wieczory z tygodniowego pobytu spędzają w pokoju hotelowym oglądając talk-show, dyskusje polityczne, słowem, wszystko to, co wszędzie.
Zapytałem wiceministra spraw zagranicznych, pana Shen, kim właściwie czują się mieszkańcy wyspy – Tajwańczykami czy Chińczykami? Czy przypadkiem serce nastolatka nie biło szybciej na widok inauguracji olimpiady w Pekinie? Po dłuższym zastanowieniu stwierdził, że młode pokolenie coraz bardziej identyfikuje się z Tajwanem, tu jest ich dom. Potęga Chin kontynentalnych ciągle jest bardziej źródłem niepokoju niż dumy. I są ku temu powody. Cały czas w wyspę wymierzonych jest kilkaset chińskich rakiet, a siły zbrojne 23-milionowego Tajwanu liczą ponad 400 tysięcy żołnierzy.
Rząd prowadzi regularne badania opinii publicznej na temat ewentualnego zjednoczenia. Mniej więcej 50% obywateli chce utrzymania status quo, tj. niezależności od Chin, ale równocześnie bliskiej współpracy. Pozostali, choć w mniejszości, chcą suwerennego państwa, a bardzo nieliczni zjednoczenia z Chinami.
I tak to pewnie będzie trwało. Przez lata, a może dziesięciolecia. Chińczycy inaczej mierzą czas. Nikomu się nie spieszy.
Inne tematy w dziale Polityka