Wszyscy polscy oficjele, od Aleksandra Kwaśniewskiego począwszy, zabiegali o zniesienie amerykańskich wiz dla naszych obywateli (byłem świadkiem takich rozmów). Starania te rozbijały się jednak o żelazny argument drugiej strony, że według statystyk dostajemy zbyt dużo odmów, więc wizy muszą obowiązywać nadal. Obłuda amerykańskich władz polegała na tym, że to one same decydowały o ilości odmów, a więc działał klasyczny "paragraf 22".
I oto z dotarła do nas zapowiedź cudu. George Voinovich, jeden z republikańskich senatorów, którzy blokują w Senacie ratyfikację traktatu rozbrojeniowego z Rosją, "złożył zaskakującą propozycję, by w zamian za udzielenie poparcia ratyfikacji START Waszyngton zniósł wizy dla Polaków".
Ta kuriozalna i kłopotliwa dla Polski propozycja oburza mnie. I to z kilku powodów. Skoro do tej pory statystyka nie pozwalała znieść wiz, to co ma się zmienić – statystyka czy zasady? Po drugie – dla polskich władz byłoby kompromitujące występować w wewnętrznej amerykańskiej grze, lobbując u opozycji. I trzeci argument – jeśli naprawdę Biały Dom chce znieść wizy, to niech sam wykaże inicjatywę, a my, równie suwerennie, wyrazimy się o układzie START.
Polska, zabiegając wielokrotnie (i bezskutecznie) o zniesienie wiz, została już wystarczająco upokorzona.
Inne tematy w dziale Polityka