Marek Siwiec Marek Siwiec
2451
BLOG

Po angielsku w białych rękawiczkach

Marek Siwiec Marek Siwiec Polityka Obserwuj notkę 52

Wczorajszy incydent w Parlamencie Europejskim (w rolach głównych: brytyjski nacjonalista Godfrey Bloom i szef mojej frakcji Martin Schulz) został opisany prawie dokładnie. Jak wygląda w praktyce kluczowy moment, tj. opuszczanie sali przez ukaranego?

Incydent miał miejsce rano, ale kumulacja nastąpiła później, w czasie głosowań. Obrady prowadził wtedy Edward McMillan-Scott, Brytyjczyk. Narodowość ma tu duże znaczenie, bo w odróżnieniu od przewodniczącego Buzka w godzinach porannych, był precyzyjny i do bólu dokładny w cytowaniu paragrafów regulaminu.

McMillan-Scott przypomniał o porannym incydencie i następnie zapytał Blooma, czy jest gotów przeprosić za haniebne słowa wypowiedziane pod adresem Schulza. Ten odmówił. Prowadzący zapowiedział więc głosowanie izby, aby uzyskać mandat do realizacji swojego postanowienia. Wcześniej pozwolił na jedno wystąpienie broniące Blooma. Głosowaliśmy. Przytłaczająca większość opowiedziała się za tym, aby brytyjski nacjonalista opuścił salę. Wtedy dwóch jego kolegów podeszło do niego, aby własnym ciałem zasłonić biedaka przez służbami porządkowymi. I już zanosiło się na awanturę, ale właśnie wtedy przewodniczący McMillan-Scott ogłosił przerwę. Po jej zakończeniu Bloom na salę już nie wrócił.

Można więc trudne sprawy załatwiać w białych rękawiczkach i bez użycia służb porządkowych.

P.S. Wczoraj na spotkanie zaprosiła mnie kilkudziesięcioosobowa grupa sympatyków Partii Pracy z Wielkiej Brytanii. Chcieli, abym im wyjaśnił, co się zdarzyło w PiS-ie? Pytali, czy linia Kaczyńskiego (czytaj linia Camerona) okazała się zbyt radykalna dla Michała Kamińskiego i Adama Bielana…

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka