W cieniu Krakowa, Olsztyna, Szczecina, odbywają się wybory w Łodzi i Częstochowie. Właśnie tam, z inicjatywy SLD, jakiś czas temu odwołano urzędujących prezydentów. Dziś liderzy tamtej akcji, młodzi i przebojowi ludzie, walczą o stanowiska prezydentów miast. Z pełnym przekonaniem – warto ich poprzeć.
***
Poza dwoma wspomnianymi wyżej przypadkami, platformiani kandydaci walczą w niedzielę z niezrzeszonymi. Niezrzeszonymi – najczęściej urzędującymi prezydentami miast. W ostatnim tygodniu partia rządzącą realizowała zasadę – wszystkie ręce na pokład. I cała kasa. Zaangażował się też premier. Zadaję pytanie – skąd taka mobilizacja? Skąd taka wola walki? Nie chodzi przecież o interes mieszkańców, bo ci nie odczuliby radykalnej zmiany w dobrze rządzonych miastach. O co więc chodzi?
Jestem przekonany, że mieszają się tu dwa zjawiska. Donald Tusk za wszelką cenę chce odrobić straty z pierwszej tury, kiedy okazało się, że choć na pierwszym miejscu, to skończył batalię poobijany w przeciekającym okręcie. Chce więc pokazać, że moc partii jest potrzebna do tego, aby pokonać innych. I drugie zjawisko – próżność. Tusk chce udowodnić, że to od niego i jego osobistego poparcia zależy sukces kilkunastu wpływowych aktywistów samorządowych.
Czekamy na wyniki, ściskając kciuki na naszych i za platformianą konkurencję (chyba, że jest z PiS-u…).
Inne tematy w dziale Polityka