Powszechnie wiadomo, że w Unii Europejskiej nic nie jest tajne, chociaż nie wszystkie decyzje trafiają na czołówki gazet. Głęboka szuflada pozwala jednak uniknąć napięć, gdy decyzje są kontrowersyjne.
3 sierpnia Catherine Ashton powołała 25 szefów misji UE (ambasadorów). Stanowiska te miały być dzielone po równo: Komisja Europejska, Europejska Służba Działań Zewnętrznych i kraje członkowskie. Tym razem kraje wskazały 16 kandydatów, pozostałe instytucje odpowiednio 7 i 2. Na liście można znaleźć kilku przedstawicieli krajów członkowskich, m.in. Czechów, którzy obejmą stanowiska w Gujanie i Sudanie oraz Węgierkę, która pojedzie do Austrii.
Jak wiadomo, nie ma placówek ważnych i nieważnych, ale dziwnym trafem do USA uda się Austriak, do Indii Portugalczyk, do Japonii Irlandczyk, a do Turcji i Kazachstanu Francuzi. Z kolei stanowisko w Paryżu obejmie Włoch, a w Rzymie… też Francuz. Dla porządku wspomnę, że na liście nie ma Polaków.
Zapewne o przytoczonych wyżej faktach wie polska prezydencja. Być może zbiera siły, bo niebawem będą wręczane nominacje do Kosowa, Syrii, Uzbekistanu, Mali i Chile. W dalszej perspektywie czekają Wyspy Salomona, Laos oraz Trynidad i Tobago. Ściskam kciuki za obiecywane przez premiera sukcesy kadrowe.
Inne tematy w dziale Polityka
