Już kilku wybitnym profesorom zdarzyło się nazywać neoliberalizm religią. Do tej listy ostatnio postanowił dopisać się w naszych mediach profesor Robert H. Wade z London School of Economics, w wywiadzie udzielonym red. J.Żakowskiemu („Polityka” nr 27/2013). Swój pogląd uściślił stwierdzeniem, że w tej religii bogiem jest rynek. Czytelnik może się więc domyślać, kogo można uznawać za neoliberała, ale chciałby też wiedzieć, kto był lub jest twórcą tej religii oraz jacy są jej główni kapłani. Nawet doniesienia o mniejszych sektach religijnych zawierają zwykle informacje o ich założycielach i czołowych propagatorach. Profesor ujawnił jedynie, że neoliberalizm zrodził się z przekształcenia wiedzy ekonomicznej w parareligię, czyli możemy sądzić, że jacyś ekonomiści, prawdopodobnie noszący togi profesorskie zamienili je na szaty typu ornatów i zaczęli głosić – jak stwierdza Wade – iż „rządy nie powinny ingerować w rynek”.
Neoliberalizm podbudowany nagrodami imienia Nobla
Profesor miał okazję wzmocnić wątek sensacyjny dotyczący źródeł pochodzenia neoliberalizmu informacją, że dwaj twórcy tego nurtu myślowego otrzymali paranoblowskie nagrody z ekonomii (ufundowane przez finansjerę bankową), ale musiałby ujawnić, że byli to Friedrich Hayek i Milton Friedman, więc się powstrzymał. Nie należy się też dziwić, iż redaktor Żakowski nie nakłaniał swego rozmówcy, aby wzbogacił wiedzę czytelników o „prorokach” religii neoliberalizmu, a także o tym z jakiego podłoża wiedzy ekonomicznej wywodzi się ta religia. Wtedy musiałoby się okazać, że – wbrew pozorom religijnym – neoliberalizm jako nurt myślowy ma postać doktryny obu profesorów. Pierwszy był wybitnym przedstawicielem austriackiej szkoły ekonomii, a drugi – twórcą tzw. chicagowskiej szkoły ekonomii.
To na podstawie tej doktryny na początku lat 1980. następowało przekształcenie ustroju liberalizmu gospodarczego w USA w neoliberalizm, zbudowany na dwu fundamentach: minarchizmu oraz monetaryzmu. Nazwa minarchizmu pochodzi od dwu słów: minimum oraz -archia, tj. władza, rząd; oznacza więc minimum władzy (państwowej). Natomiast monetaryzm Friedmana dopuszcza istnienie banku centralnego i polityki monetarnej, lecz ogranicza nowe emisje pieniądza państwowego do przyrostu PKB, a bankom komercyjnym stwarza swobodę emitowania pieniądza kredytowego.
Już na tej podstawie wyraźnie widać dlaczego w Polsce, jak i na całym świecie prawie nie ma ludzi, którzy uważaliby się za neoliberałów. Przeważnie ci, którzy są zwolennikami „państwa minimum” oraz interwencjonizmu w formie polityki monetarnej, nie mają zamiaru przyznawać się do poglądu, iż rynek można traktować jako boga, a gospodarkę jako całkowicie pozbawioną interwencjonizmu. Dodać należy, że nawet niektórzy profesorowie będący faktycznie neoliberałami twierdzą, że skoro nie ma na świecie książki noszącej tytuł „Neoliberalizm”, ani nie ma też naukowców skłonnych o sobie powiedzieć – „jestem neoliberałem”, to należy w ogóle wątpić w istnienie czegoś takiego, jak neoliberalizm. Sam profesor Leszek Balcerowicz, mogący uznawać się - prawie ex aequo z Januszem Korwinem-Mikke – za pierwszorzędnego polskiego neoliberała, apelował, aby go tak nie nazywać, gdyż byłoby to napiętnowaniem.
Urok powrotu do neoliberalnych źrodeł
Czy można się więc dziwić, że znany polityk Jarosław Gowin pragnie nakłonić premiera Donalda Tuska, aby zapomniał o tym, iż postanowił zrezygnować ze swego liberalizmu (tzn. neoliberalizmu) i odnowił ideową podbudowę Platformy Obywatelskiej „liberalizmem Balcerowicza”?
W tym apelu tkwi nowa koncepcja Gowina jako kandydata na przywódcę Platformy Obywatelskiej. Koncepcja ta jest osadzona na jednym z ostatnich haseł zwolenników Balcerowicza: „oby państwo nie przeszkadzało” rynkowi. Skoro już powszechnie wiadomo, że rynkom, zwłaszcza finansowym, przytrafiło się trwałe zwyrodnienie, jako źródło kryzysowego tsunami, które - zdaniem Alana Greenspana, światowego guru neoliberalizmu – może zdarzyć się raz na sto lat, nie trudno odgadnąć, jaka głębia niewiedzy ustrojowej tkwi w wizji, skądinąd wykształconego, lecz w innej dziedzinie, ważnego oponenta politycznego polskiego premiera.
Ponieważ w Polsce coraz częściej mówi się o potrzebie wprowadzania zmian ustrojowych, nie tylko w drodze powrotu do „wczesnego Balcerowicza”, proponuję załączony diagram z uwidocznionym wśród współczesnych ustrojów neoliberalizmem. Mam nadzieję, że oś doktryn ustrojowych wypełniona ich głównymi odmianami pomiędzy całkowicie radykalnymi wizjami, może ułatwić zorientowanie się, jakie mamy możliwości przejścia do pożądanego liberalizmu gospodarczego, a jakich przesunięć ustrojowych powinniśmy unikać.
Inne tematy w dziale Gospodarka