Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła
88
BLOG

Kryminał ubecki

Mariusz Jaskuła Mariusz Jaskuła Kultura Obserwuj notkę 7

W jaki sposób poprzez literaturę można wychowywać sobie społeczeństwo? Wystarczy napisać taką książkę jak Andrzeja Błażeja (to prawdopodobnie jakiś pseudonim) pod tytułem Kryptonim "Kurtyna". W formie kryminału, którego akcja toczy się wokół działań wywiadowczych w latach 50., zawarte jest jasne przesłanie. Nie wychylaj się, nie staraj, nie miej marzeń, bo i tak ci się nie uda.

Jakiś czas temu wygrzebałem z piwnicy kilka starych, zakurzonych kryminałów, które nie wiem jak znalazły się w moim posiadaniu. Zwróciłem uwagę na jeden tytuł, który uważałem za szczególnie zabawny - Kryptonim "Kurtyna". Wiele się ostatnio mówi i pisze o kryminałach, a że lato to najlepsza pora na niezobowiązującą literaturę, to postanowiłem sprawdzić, jak to się czyta, a może raczej - jak to się pisze. Nie mogłem się wyrwać od przyzwyczajeń czytelniczych i przestać analizować formy podawcze, chwyty, stylistyczne nawiązania, a przede wszystkim quasi-potoczny język używany przez bohaterów. Roi się tam bowiem od takich wyrażeń jak: "na sucho przecież nie będziemy siedzieć" czy innych prostackich powiedzonek spod budki z piwem, przeplatanych różnymi dialektami profesjonalnymi, w tym głównie milicyjno-urzędowym. Daje to przezabawny efekt, który starsi pewnie pamiętają z własnego doświadczenia (zapewne tylko ze słyszenia), a który młodsi poznają właśnie za pośrednictwem naszych premierów i ministrów.

Po kilku stronach tego kryminału odkryłem, o co chodzi autorowi oraz jak wszystko dalej się potoczy i zakończy. Dwóch całkiem zepsutych i złych Polaków, którzy się zresztą uważają za Niemców, ma plan ucieczki na zachód przez granicę na Odrze. Dzielni pracownicy Urzędu Bezpieczeństwa jednak czuwają dzień i noc, by przeszodzić im w zamiarach narażenia na szkodę Polski Ludowej. Gdy udaje im się jednak przedostać do Berlina, tam "nasz człowiek" o wszystkim melduje do kraju. Okazuje się, że żadne lepsze życie nie czeka zuchwałych śmiałków, którzy wzgardzili spokojnym życiem w kraju. Zostają tam złapani przez wywiad zachodnioniemiecki i przetrzymywani w obozach dla jeńców, po to, by zmusić ich do pracy dla nich. Po wielu brutalnych przesłuchaniach i "urabianiu" zostają przeszkoleni do wykonania misji w Polsce, do której mają zostać ponownie przerzuceni przez granicę. Ich perypetie toczą się osobno. Najpierw poznajemy działania Konrada Wrucka już w Polsce, który ma za zadanie założyć siatke szpiegowską i przesyłać wiadomości o rozmieszczniu koszar wojskowych na Pomorzu. Gdy już ma kończyć misję, przenosimy się w czasie, by śledzić losy drugiego bohatera, Adolfa Machury. Ten jednak zostaje zatrzymany już przy przekraczaniu granicy. Z zaczerpniętych od niego wiadomości udaje się także odnaleźć i zatrzymać Wrucka, a następnie osobę, która organizowała przerzut przez granicę. Słowem - pełen sukes.

Przepraszam za ten przydługi opis, ale jest konieczny do ukazania dosyć marnej fabuły tej książeczki. Stąd wnioskuję, że to nie ona jest najważniejsza, dlatego większy nacisk kładzie się na wymowę ideową i na warsztat pisarski. I to właśnie jest najciekawsze, że ta peerelowska propaganda nie jest podawana wprost, tzn. nie jest totalna. Mamy tu wiele opisów wesołego życia za granicą i w Polsce, które dla spokojnych zjadaczy chleba, lojalnych wobec władzy nie jest możliwe. Zostaje ono przedstawione z pewną swadą, wręcz z jakimś znawstwem, które daje czytelnikowi sygnał, że dobrze by było i tobie tak się zabawić. Jest to takie puszczenie oka, że "między nami mówiąc, to są równe chłopaki, bo kto nie lubi sobie popić". Mają jednak pewną skazę, nie są swoi, bo wzgardzili naszym krajem. Pokazując takich bohaterów, życie na zachodzie zostaje skojarzone tylko i wyłącznie z niedbalstwem, pijaństwem i rozpustą, a także z przemocą i sprzedawaniem własnej godności za pieniądze. Przesłaniem jest zatem teza, że ci, którym w Polsce Ludowej niedobrze to same kurwy i złodzieje. Proste? Tak proste, że stereotyp na temat osób myślących trochę inaczej niż wszyscy, kwestionujących status quo, przypadają takie skojarzenia o wywrotowcach, narkomanach i rozpustnikach, którzy tak, jak ojczyznę, sprzedałby własną matkę za marne pieniądze.

Jest jednoznaczne, że ten, kto będzie chciał spróbować innego życia gdzie indziej, ten będzie opluwany za to, że "u nas mu się nie podobało". W dzisiejszej Polsce taki Urząd Bezpieczeństwa, patrolujący nasze poczynania, mamy w naszych głowach. Warto się zastanowić zatem, czy nie robimy często z naszego życia marnych kryminałów.

 

Błażej Andrzej, Kryptonim "Kurtyna", Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1989.

Relatywista - łatwo daję się przekonać, ale nigdy do końca. @ Teraz piszę tutaj

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Kultura