Po zakończeniu II wojny światowej, a zwłaszcza po przystąpieniu Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej wydawało się, że nadszedł ostateczny kres koncepcji "splendid isolation" w brytyjskiej polityce zagranicznej. Moim zdaniem aktualna postawa Davida Camerona wobec planowanych i wprowadzanych reform UE pokazuje stopniowy powrót do tego sposobu uprawiania polityki zagranicznej przez Londyn.
Nie jest to oczywiście "splendid isolation" w jej klasycznym ortodoksyjnym wydaniu, ale pewne echa starej tradycji pobrzmiewają w nowej rzeczywistości.Wielka Brytania znowu unika pełnego zaangażowania w rozwiązywanie problemów Eurolandu i Unii Europejskiej. Brytyjski rząd i instytucje finansowe przygotowują alternatywne plany postępowania na wypadek niepowodzeń guseł odprawianych wokół euro.Pojawia się pytanie.Co wie rząd brytyjski?Skoro tak postępuje, a czego nie wie rząd polski, a jeśli wie to dlaczego skacze z zamkniętymi oczami na główkę do basenu nie mając pewności, że w basenie jest woda.
Co zrobi Wielka Brytania?Pewnie jeszcze bardziej wzmocni tradycyjny sojusz z USA. Kolejnym atutem Londynu jest jego nieformalne przywództwo we wspólnocie Commonwealth'u. To mogą się okazać paradoksalnie mocniejsze karty w globalnej rozgrywce od uwikłania w reanimowanie euro i Eurolandu w obecnej postaci czy mrzonki o federacji europejskiej.
Chyba jak zwykle u brytyjskich polityków widać rozsądek, zimną kalkulację czy wręcz wyrachowanie.
A nasi politycy?
Zdziwiony tym światem.Zatroskany coraz bardziej o Polskę i swój los.Przerażony,że mój głos,moja osoba liczy się coraz mniej.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka