Marek Różycki jr Marek Różycki jr
4432
BLOG

Czesław Niemen: Zło na mnie krzyczy! W 15 lat od śmierci artysty

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Muzyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 84

17 stycznia br. przypadła 15. rocznica śmierci Czesława Niemena, jednego z najwybitniejszych polskich artystów, nazywanego "królem polskiej muzyki" - piosenkarza, kompozytora, instrumentalisty, a także - plastyka, a przy tym - Cudownego Człowieka pisanego zawsze z wielkiej litery.     

Z Czesławem Niemenem spotkałem się kilkakrotnie. Gościłem w Jego dużym domu na Żoliborzu przy ulicy. Wieniawskiego 6. Przeprowadzałem z Nim wywiady, rozmawialiśmy przy bardzo cienkiej herbacie słodzonej miodem, bo kawy nie uznawał. Pamiętam, zawsze ubrany był w ostry, gryzący sweter z owczej wełny, który zakładał na gołą skórę. Brrr… Nigdy nie pozwolił mi zapalić papierosa… - 'wykopywał mnie' na ogródek. Często jadł czarny chleb ze słoniną, którym i mnie częstował.  Był wielkim orędownikiem prostoty, ekologii, ale również emanował ciepłem, empatią, oraz wielką charyzmą.

Przedstawiam Państwu fragmenty jakże znamiennych wypowiedzi autora i wykonawcy kultowego utworu wielu już pokoleń rodaków: „Dziwny jest ten świat”. To zebrane zapiski ze spotkań, nagrań i stenogramów. Warto w tym miejscu przypomnieć, że zdaniem czytelników "Polityki" najwybitniejszym  wokalistą  minionego stulecia został wybrany Czesław Niemen, zaś Ewa Demarczyk - jako wokalistka.
------------------------------------------------------------

-- Marlena Dietrich nazwała Pana rewelacyjnym artystą i nawet nagrała przebój: „Czy mnie jeszcze pamiętasz?” Już na początku swojej kariery zdumiewał Pan swoją wszechstronnością: pisał Pan teksty, komponował piosenki, aranżował je, śpiewał, grał na wielu instrumentach. Zdolny, pracowity i ambitny. Ale jednocześnie „Sukces” Marka Piwowskiego wyszydził Pana sztukę i filozofię. Co mógłby Pan powiedzieć o prawdziwej cenie sukcesu?

-- „Wyszydził” – to zbyt mocno powiedziane przez ciebie., choć niewątpliwie Marek Piwowski sprytnie, bardzo sprytnie a nawet inteligentnie zniekształcił piosenkę „Sukces”, w której śpiewałem, że nie sława, nie fortuna, lecz Miłość jest prawdziwym sukcesem. „Miłość” – pisz zawsze i wszędzie z wielkiej litery… W dalszym ciągu tak samo rozumuję. A na temat tych miraży i pogoni za nimi przytoczę fragment piosenki:
„Lepiej spojrzeć w jutra nic / znieść niemiłe / krytyk kretesy / poskręcanie w wątłą / nić / Bardziej strawne będą /  sukcesy…”

- A to się Michalina Wisłocka ucieszy z Miłości przez wielkie 'M'... Co Pana – jako człowieka, wrażliwego Twórcę – szczególnie ogranicza i uzależnia: wierzenia, przesądy, zasady, postępowania, doświadczenia, konwencje, normy? Z czym pan walczy?

- Tak wiele rzeczy mnie ogranicza, że nawet nie pokusiłbym się ich tu wyliczyć!... Natomiast jako człowiek przekorny, w przeciwieństwie do obsesji powszechnej walki – nie walczę. Jak wiemy, obsesja ta dochodzi do rozmiarów totalnego absurdu, kiedy człowiek – tak zwany bojownik – obrał sobie walkę za cel. Należy wreszcie postawić pytanie: czy i o pokój trzeba walczyć?! A może go czynić…

- …tak, gdy pieniądz stał się Cesarzem, wszyscy możemy zginąć – bez wojny – w obronie pokoju lub Człowieka w człowieku…

- …piętno, jakie ciąży na mnie, to jest chyba rok urodzenia. Początek wojny i jej przebieg – choć przecież tego nie pamiętam. W trakcie dorastania wysłuchiwałem mrożących krew w żyłach opowieści jej uczestników. Byli to sąsiedzi, znajomi. Myślę, że ewolucja umysłu ludzkiego powinna w końcu doprowadzić do pojmowania wojny – a więc i walki – jako czystego anachronizmu. Będąc obciążony wszystkimi jej konsekwencjami jestem jednak zdolny popatrzeć w przyszłość i pójść w kierunku nieograniczonym.

- Czy można poznać i przedstawić w twórczości wewnętrzny, psychiczny świat człowieka – te ogromne opory, lęki, sprzeciwy, troski i zahamowania; głębokie, ukryte pokłady wrażliwości – tak często wyśmiewane przez „impregnowanych” i gruboskórnych?...

- …do końca się nie da, ale każda twórczość artystyczna prawie wyłącznie żeruje na wewnętrznych stanach emocjonalnych. Często dość „kosztownie” balansujemy na tych różnych diapazonach stanów takiej wzmożonej „pobudliwości intelektualnej”. Innymi słowy: cała ta szumna „twórczość” – jest to umiejętne egzekwowanie własnych, często bardzo głębokich stresów. Każdy zaś artysta, w mniejszym lub większym stopniu cierpi na chorobę zwaną schizofrenią. To właściwie wyjaśnia wszystkie motywy i postępowania artystów, o których można by pisać tomy rozmaitych prac naukowych i dysertacji psychologów a nawet – psychiatrów...

- Jesteśmy świadkami niezwykłego postępu nauki i techniki, a jednocześnie regresu w dziedzinie moralności, obyczajowości, kultury, także atrofii Ducha. Jaka jest – zdaniem Pana – rola artysty z „wysokiej półki”, że się tak wyrażę, we współczesnym świecie?

- No cóż, historia sztuki jest naszpikowana przykładami nieustannych pouczeń i rozpraw moralnych, co jest tylko dowodem na to, że świat pozostaje głuchy i niemy na wszystkie te zagadnienia. Dlatego, jak powiedziałem, artyści z racji swojej podwyższonej wrażliwości, nadwrażliwości – wchodzą wciąż na tę samą trybunę. Głoszenie jednak tych prawd ex cathedra – choć często w wyrafinowanej formie artystycznej – staje się w końcu nawet banalne.

- Jednak nadal korzysta Pan z tej trybuny…

- Tak. Wygłaszam i ja moralitety. Wydaje mi się, że każdy nowy tekst – to jakbym wyjął kolejną drzazgę z licznych zadraśnięć, którymi mnie częstowano. Smutne to, bo czasem zbyt ciężkich zranień doznawałem – prawie wyłącznie ze strony świata artystycznego. Twórcy są specjalną kastą w natłoku ludzkim i w swej zachłanności na pochwalne dyplomy są zdolni do najbardziej prymitywnych intryg, pomniejszeń i pomówień wszystkich konkurentów. Trzeba nieraz mozolnego wysiłku, żeby zmyć z twarzy ów domalowany makijaż przez osoby trzecie. Konkluzja jest taka: być artystą – znaczy bronić swojego imienia.

- Jak dzisiaj interpretuje Pan i pojmuje słowa przeboju „Dziwny jest ten świat”, którym wyśpiewał Pan główną nagrodę na Festiwalu Piosenki w Opolu, w 1967 roku. A pytam o to po blisko trzydziestu latach od tego pamiętnego wydarzenia…

- O ile dziwiłem się mając wówczas dwadzieścia kilka lat – jednocześnie wyrażałem nadzieję i wiarę w tak zwaną dobrą wolę człowieka – to dziś jeszcze bardziej się dziwię, ale już z bardzo nikłą, „śladową” nadzieją. Choć wciąż wierzę w mądrość – czy jednak człowieka?...

- Nadal wierzy Pan w Słowo?

- Słowo jest jedynym moim sposobem manifestowania tych samych utrapień. W ostatnich latach sam napisałem bardzo wiele tekstów, w których omawiam detale dziwnego świata. Tęsknię jednak do momentu, w którym zajmę się już tylko formami czystymi – abstrakcyjnymi, gdyż ta nieustanna wiwisekcja postaw ludzkich staje się męcząca.

- Swój pierwszy wielki przebój – argentyńską malaguenę – zaśpiewał Pan w finale I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie, w 1962 roku. Jak z perspektywy tych wielu, wielu lat ocenia Pan rozdzieranie szat i te wrzące, gorące dyskusje – jakże często pozamerytoryczne – na Pański temat, jakie przetoczyły się z niebywałym hukiem… przez naszą prasę?

- No cóż, w którymś ze swoich tekstów użyłem sformułowania: „Gdy odlecę z kluczem żurawi, wtedy dopiero własnym śmiechem się udławi – ironia”….

- Świat Pana muzyki wydawał się dziwny dla tak zwanej przeciętnej opinii publicznej. Dziwiono się, że Niemen śpiewa niezgodnie z nadwiślańską tradycją wokalistyki, że ubiera się też jakoś tak dziwnie, że krzyczy – przeciwko komu i dlaczego?...

- Jak to się mówi: wet za wet. Zło krzyczy na mnie, a ja na zło…

- Większość z nas nie posiada w ogóle żadnej pewności, przeto staramy się ją wyrabiać – tworzyć sztucznie, a tym samym zmienia się ona w egocentryczną pewność swego „ja” i zamyka nas w jego kręgu. Jak jest w Pana przypadku?

- Jestem coraz surowszym krytykiem samego siebie. Jeżeli jakiś tekst czy kompozycję akceptuję, to już przeważnie ze znużenia – w przeświadczeniu, że nic lepszego już się nie da z tym zrobić. Chyba, że coś odstaje od moich wyobrażeń – wówczas wyrzucam efekt mozolnej pracy do kosza… Podziwiam tych wszystkich, którzy są tak pewni swojej wyjątkowości i nieomylności. Oni – przeważnie chwaląc samych siebie – powiadają, że odrzucają tylko fałszywą skromność… Rzeczywiście, fałsz należy odrzucać. Czy jednak prawdziwie skromny człowiek może popaść w prawdziwą pychę?... To dopiero byłby fałsz…

- Skoro o skromności mowa – czy ludzie o szczególnych uzdolnieniach, artyści, mają prawo być „nieznośni” dla otoczenia, wymuszając na nim niejako specjalne przywileje?

- Wielu artystów uzurpuje sobie takie prawo. Jestem przeciwnikiem chełpienia się, nie tylko, żeby nie poniżać lub nie pomniejszać innych, ale żeby być w zgodzie z pięknym pojęciem: „…cisi i pokornego serca…” Tylko oni przejdą przez Ucho Igielne…

- Nie zawsze był Pan wierny własnym deklaracjom artystycznym. Samba, bossa nova, piosenki ludowe, przeboje anglo-amerykańskie, songi rockowe, poezja śpiewana, rosyjskie pieśni, ballady i „dumki”, muzyka elektroniczna… Skąd brały się te nagłe zmiany stylów i upodobań?

- Z wielkiej niepewności – o czym już mówiliśmy wielokrotnie i za każdym razem. Zapomniałeś, jak poprzednio rozmawialiśmy o pokorze, poszukiwaniach siebie i tej wielkiej niepewności… Szczycę się jedynie z tego, że jestem człowiekiem i nie przeminęło mi to z wiekiem… Akurat tobie nie muszę tego doprecyzowywać i objaśniać…

- Akurat podczas tego naszego spotkania zapytam: jakie względy zadecydowały o ostatecznej przemianie Niemena „zbuntowanego” – w Niemena „poszukującego”? W końcu odszedł Pan od żywiołowej ekspresji rockowej w kierunku zapewniającym Panu swoistą nobilitację artystyczną i stwarzającym barierę ochronną przed atakami ideowymi i obyczajowymi: współpraca z wybitnymi i uznanymi muzykami jazzowymi, śpiewana poezja Norwida i Mickiewicza, komponowanie muzyki dla teatru, filmu, baletu…

- …ta dość skrupulatnie wyliczona przez ciebie różnorodność przemian – jest już także poza mną. Właściwie idąc dalej – cofnąłem się. Moje piosenki w tej chwili są przypuszczalnie bardziej rockowe niż kiedykolwiek.

- Hmm… Rock w Pana latach?...

- Czy doprawdy myślisz, że dzisiejsi rockmani – kiedy osiągną wiek bardziej sędziwy – będą sobie podśpiewywać „Kukułeczkę”? Przecież ja w ich wieku rock`n`rollowałem i to ostro, i wcale nie chcę się tego wyzbyć! A przynajmniej niech mi nikt nie wmawia, że jest to domeną li tylko nastolatków!

- Dzisiaj spotykamy się znowu, tak więc zapytam: co Pana postawę, wrażliwość, zdolności, charakter, kształtowało w młodości: atmosfera i klimat domu rodzinnego, stosunek do tradycji, wpływ autorytetów najbliższych? Co Pana szczególnie uwrażliwia?

- Wyniosłem z domu bardzo wiele, ale nie sprzęty i pieniądze, jak to dziś robią młodzi… (śmiech – przyp. red.). Szczególnie za sprawą ojca – wyniosłem z domu właściwe pojmowanie sprawiedliwości, jak to z „Mojej piosnki” Norwida: „ Tak za tak, nie za nie”. Stąd moje pewne ciągoty moralizatorskie. Jeśli chodzi o muzykę – brzdąkałem na fortepianie, gdy miałem już kilka lat. Ojciec opowiadał mi o Paderewskim, Kiepurze…. A ja jako dziewięcioletni chłopiec śpiewałem w chórze kościelnym. W domu oczywiście wszyscy muzykowali, śpiewali pieśni patriotyczne, ludowe, ballady. Naturalnie, musiałem mieć już od urodzenia zakodowaną wrażliwość na dźwięk, skoro aż do tej pory w tym się grzebię.

- Od chwili, gdy czujemy się zaspokojeni, przestajemy być twórczy. Na pewno Pan zastanawiał się nad tym problemem, tą kwestią, jak pozbyć się tej żądzy samozadowolenia? Nic nie zdobywać, nie gromadzić, nigdzie nie zarzucać kotwicy, nie szukać bezpiecznego schronienia – aby ciągle być w stanie twórczego napięcia, niepokoju oraz swoistej „nerwicy myśli”?

- Czasem nie da się łączyć filozofii: nie zdobywać nic, nie gromadzić, nie pożądać, jako wyższe stadium szczęścia – z bytem twórczym. W tym przypadku nawet odrobina narcyzmu jest konieczna. Jakkolwiek bardzo często leżę na kowadle, a młot stara mi się wybić z głowy dalsze działanie…

- Czym jest dla Pana doświadczenie?

- Prawdziwe doświadczenie dopiero uwalnia człowieka, a nawet pomaga odrzucić źródłowe dogmaty.

- Zajmuje się Pan teraz samotnym komponowaniem w studiu, które zorganizował, wyposażył i pokazywał mi Pan w piwnicach swego domu. Pracuje Pan nad formami szerzej pojętymi – tworząc muzykę elektroniczną. Funkcjonuje opinia, że syntezatory to instrumenty ahumanistyczne. Gdzie tu miejsce na natchnienie?

- Nie uprawiam muzyki elektronicznej z tej stereotypowo pojętej „szufladki”. Korzystam natomiast z instrumentów najnowszych czasów. Syntezatory – jak sama nazwa wskazuje – są dopiero syntezą wszystkiego, co w dziedzinie dźwięku istnieje naprawdę. Humanizm przez stulecia zamknął nas w sferze upodobań i przyzwyczajeń do dźwięku naturalnego. Tylko, że jego natura jest znacznie szersza. Nieprzypadkowo odkrywano po kolei w muzyce współczesnej nie stosowane wcześniej sposoby wydobywania dźwięku – nawet z instrumentów akustycznych. Wreszcie arsenał możliwości tak się rozszerzył, że w tej chwili próbuje się jednak wracać – przynajmniej częściowo – do starej estetyki w nowym wydaniu. Ja także to robię. Na przykład tak zwane semplery są niewyczerpywanym źródłem  odtwarzania – w sposób sztuczny oczywiście – wszelkich możliwych brzmień akustycznych, tych swojskich naszym upodobaniom; a nawet mogą umuzycznić wszystkie codziennie towarzyszące nam hałasy i zgiełki. Pozostaje tylko kwestia ludzkiej wrażliwości. Jeżeli ją się posiada, to żaden pozorny chłód sztuczności muzyki nie zabije.

- Twórczość jest środkiem porozumiewania się: to wyrażanie myśli słowami, muzyką, obrazem.. Co przede wszystkim pragnie Pan przekazać ludziom – także piórkiem i pędzlem?

- Wzruszenie...

- Nie stosować się w życiu do żadnego wzoru postępowania – to uniezależnia myśl i daje swobodę. Czy dopiero, gdy umysł nie powiela żadnych obrazów i pojęć – jawi się w nim możliwość przyjęcia tego, co jest twórcze?

- Jest to pewna zasada: często, niestety, pobożne życzenie. Tym bardziej, że jeden człowiek jest mniej lub więcej udaną kopią drugiego. Stąd nakładają się na siebie mimowolne zapożyczenia. Największym problemem w twórczości jest upór w nadawaniu jej cech – w miarę możliwości – indywidualnych.

- Co uważa Pan za najważniejsze w swoim życiu?

- Nie dać się zwariować!

- Niechętnie mówi Pan zawsze o swojej prywatności, o swoim życiu rodzinnym i to też określa klasę człowieka, artysty, że nie epatuje publiczności wszystkim co ma lub sobie wymyśli, by tylko być wciąż „na ustach” rozplotkowanych obecnie mediów oraz różnorakich tabloidów, brukowców, bulwarówek. Pana żona jest znaną modelką nie tylko przecież Mody Polskiej – Małgorzata Niemen….

- Tak i mamy dwie córki… Mimo, iż uważam, że artysta powinien być wolnym człowiekiem, to jednak rodzina jest najtrafniejszym miejscem na ziemi. Dla wolnego artysty…

------------------------------------------------------------------------------------------------------

"Muzyczny czarodziej", o głosie będącym "zjawiskiem na skalę światową", zamknięty w sobie, charyzmatyczny, tajemniczy; ciepły, czuły i przyjazny człowiek - mówili o Niemenie inni polscy artyści.

Czesław Niemen (właśc. Czesław Juliusz Wydrzycki) urodził się 16 lutego 1939 r. w Wasiliszkach Starych koło Nowogródka na Litwie.

Komponował utwory rockowe i jazzowe, był prekursorem big-beatu. Do 1967 r. był członkiem Niebiesko-Czarnych, później kierował własnymi zespołami: Akwarele, Niemen-Enigmatic oraz Grupa Niemen. Występował również jako solista.

Jego największe przeboje to: "Pod papugami", "Czy mnie jeszcze pamiętasz", "Dziwny jest ten świat", "Sen o Warszawie". Tworzył także muzykę teatralną i filmową, m.in. do filmu "Wesele" Andrzeja Wajdy. W swoich utworach wykorzystywał teksty Cypriana Kamila Norwida, Adama Asnyka i Kazimierza Przerwy-Tetmajera.

Przełomowym momentem w karierze Niemena był występ z Akwarelami na V Festiwalu Piosenki w Opolu w 1967 r. Za piosenkę "Dziwny jest ten świat" Niemen został uhonorowany Nagrodą Specjalną Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji.

W latach 60. i 70. był wielokrotnie uznawany za najpopularniejszego i najlepszego wokalistę w kraju w ankietach pism muzycznych "Jazz" i "Non Stop".

W ostatnich latach życia koncentrował się na pracy we własnym studiu muzycznym. W swych kompozycjach chętnie wykorzystywał instrumenty elektroniczne i syntezatory. Na muzykę młodego pokolenia patrzył z rezerwą. "Dzisiaj wydaje się, że nie trzeba mieć żadnego pojęcia o śpiewaniu, żeby śpiewać. Rynek zachłysnął się czymś, co jest jedną wielką balangą. Zapanowała pląsomania w takt fokstrota na cztery. I każda próba odejścia, szczególnie w tekstach, od tematu damsko-męskiego jest nie do przeskoczenia, ponieważ media odmawiają publikacji" - powiedział w jednym z wywiadów.

Oprócz muzyki, Niemen tworzył też prace plastyczne. Rysował od dziecka, później szczególnie zainteresowała go grafika komputerowa. W 2001 r. przeznaczył część swoich prac na licytację. Dochód z aukcji został przeznaczony dla Polskiej Akcji Humanitarnej na kupno sprzętu edukacyjnego dla szkół na Litwie.

Czesław Niemen zmarł 17 stycznia 2004 r. w Warszawie. Podczas pogrzebu na warszawskich Starych Powązkach artystę żegnało 3 tysiące ludzi.

"Wraz z jego odejściem skończyła się ważna epoka w dziejach polskiej muzyki" - powiedział po śmierci Niemena piosenkarz i kompozytor Zbigniew Wodecki.

Redaktor "Jazz Forum" Paweł Brodowski, który grał w zespole Akwarele, wspominał Niemena jako "postać charyzmatyczną", jednego z największych artystów muzyki polskiej, a także jako ciepłego, bezpośredniego, czułego i przyjaznego człowieka.

Zdaniem Zbigniewa Namysłowskiego, Niemen miał wspaniały głos, który w latach 60. i 70. był "zjawiskiem na skalę światową".

Jan Kanty Pawluśkiewicz określił Niemena jako "muzycznego czarodzieja". "Był osobą bardzo zamkniętą, tajemniczą. Czarował egzotycznym pochodzeniem. Był bardzo powściągliwy w ocenie, choć dość radykalny w poglądach. Jako muzyk nie szedł na kompromisy" - wspominał kompozytor.

P.S.
Wbrew temu, co się mówi, nie chorował wcale na nowotwór jelita grubego, lecz układu chłonnego. Ale to wcale nie z jego powodu umarł, lecz za sprawą powikłań związanych z zapaleniem płuc. Nabawił się go już w szpitalu onkologicznym, w którym leżał. Ktoś wpadł tam na pomysł, by styczniu wymienić okna...   

Marr jr.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura