Pan Bóg to jednak ma poczycie humoru. Dodajmy ironiczne poczucie humoru. Stworzył ludziom raj na ziemi, ale ponieważ,to jest ten raj na ziemi, a nie ten boski, to ludzie muszą z tego raju uciekać, bonie ma w nim pracy.
Ten raj to Beskid Sądecki. Przepiękna kraina, ale bez pracy i przyszłosci szczególnie dla młodych.
A może jednak nie było z strony Boga żadnej złośliwości, bo jakaś logika w tym jest. Przecież w raju się nie pracuje. Raj nie od tego jest, żeby pracować.
Mniejsza o filozoficzno-teologiczne dywagacje, przejdzmy do prezentacji tego ziemskiego raju i rowerowej podróży po nim...
Zaczęłem jak zawsze z Nowego Sącza. Tradycja nakazywała żeby pierwszą trasę w sezonie zrobić na Przechybę, czyli górkę z nadajnikiem telewizyjnym w Paśmie Radziejowej Beskidu Sądeckiego.
Ale ponieważ od dwóch lat nie jezdziłem na rowerze, to postanowiłem zaniechać tamtą tradycję i stworzyć nową, że każdy sezon będę zaczynał od innej górki.
A więc rozpędzajac się z Nowego Sacza jedziemy doStarego Sącza, a tam obowiązkowo robimy szlifa po rynku. Potem kierujemy się w stronę Piwnicznej, ale zaraz za Rynkiem skręcamy w prawo na Moszczenicę, zacmentarzem, który mamy po lewej stronie.
Moszczenica ostatnio była słynna w Polsce z powodu rzeźni, w której podobno odkryto końskie mięso eksportowane do Europy Zachodniej jako wołowe. Jeden niemiecki tygodnik o tym napisał, a spółka miała skierować sprawę do sądu o pomówienie.
A więc jedziemy przez Moszczenicę, po prawej mijamy skręt na Skrudzinę, ale my kierujemy się na Przysietnicę, której mieszkańcy, podobno wywodząsię w prostej lini genetycznej z Tatarów. Tak przynajmniej twierdzą inni, mniej przychylni sąsiadom z Przysietnicy mieszkańcy Sądecczyzny.
Gdy dojeżdzamy do gościńca w Przysietnicy skręcamy w prawo do góry, a nie na dół w stronę kościoła. Po jakimś czasie kończy się asfalt i zaczyna droga leśna. Jazda w sam raz na rower.
Zaważyłem przy tym nowe oznaczenia przy drodze jak Dorga Leśna, niczym droga krajowa.
Na kończu jest drogi leśnej wyjechałem na drogę asfaltową. Przeczucie mnie nie zmyliło, bo asfalt ten okazał się drogą z Gołkowic do schroniska na Przechybie. A więc chcąc nie chcąc jednak trafiłem na Przechybę. Pan Bóg sobie znowu zardwił z moich planów i pokierował spowrotem na drogę tradycji. Choć przy okazji odkryłem nową, nieoznaczoną drogę na Przechybę.
Pozdobyciu szczytu udałem się wspomnianą drogą asflatową do Gołkowic, pownieważ pora już była pózna. Zaczełem jazde o 17. Ale jazda z górki była szybka i dostarczyła dodatkowych emocji.
Ze schroniska można udać się na Szczawnicę i Krościenko, do którego udałem się w następny dzień. Niestety w Pienińskim Parku Narodowym obowiazuje zakaz jazdy na rowerach więc pozostaje wybrać albo jazdę po trasach wokół Szczawnicy albo udać się pieszo na fantastyczną trasę widowkową na Trzy Korony. Ja wybrałem to drugie więc mam okazje przedstawić parę zdjęć z tej wycieczki.
"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości