Kampanię wyborcza widać słychać i czuć z daleka. Ktoś kto sporadycznie ogląda telewizję ( jak ja) jest w stanie uchwycić zbliżające się wybory poprzez sposób w jaki pokazują się politycy.
Oto nagle Marek Migalski staje po stronie nacjonalistów i pali radziecką flagę. Na Wschodzie stał się przykładem jak bardzo Polacy nienawidzą Rosjan. Polityk dotychczas kojarzony z liberalnym skrzydłem PiS i szeroko rozumianej prawicy nagle zostaje skojarzony z skrajna prawica która wszczyna burdy jak 11 listopada. Polityk dotychczas znany z tego, że robił za hipisa w kampanii wyborczej i kupował stringi dla swojej dziewczyny nagle zrobił się wojującym patriotą.
Premier Tusk zazwyczaj wyważony w swoich słowach sieje dziś strach w Polsce. Na konwencji wyborczej opowiada, że zbliżające się wybory do europarlamentu, to wybory czy nasze dzieci pójdą do szkoły 1 września. Teraz okazuje się, że nie był to jednodniowy, nieprzemyślany słowny wyskok premiera. Jego wypowiedzi nadal są utrzymane w tej konwencji. Teraz opowiada, że na Ukrainie toczy się prawdziwa wojna, bo jedna ze stron używa małych, mobilnych wyrzutni przeciwlotniczych.
Jak nic premier Tusk chce pokazać przed wyborami, że ma jaja, bowiem dotychczas główne zarzuty kierowane w jego stronę mówiły, że on nic nie może i na wszystko się godzi, dostosowuje się do sytuacji i nie reaguje na nią. To teraz przynajmniej w sferze werbalnej Tusk używa mocnego języka dotychczas zarezerwowanego dla prezesa Kaczyńskiego.
A co robi prezes Kaczyński? Nie podjął rękawicy. Po wpadce na Majdanie, gdzie pokazał się z banderowcami woli zachować dystans i nie wychylać się przed szereg. W szeregach jego elektoratu pojawiły się głosy, że nadmiernie kocha Ukraińców, co skrzętnie wykorzystała Solidarna Polska. Więc teraz przystopował. Dlatego nie podbija wypowiedzi Tuska, nie straszy przed większym zagrożeniem czekającym na Polskę niż robi Tusk. On się pokazuje w niebieskim sweterku i robi sobie sefii fotki z młodymi przechodniami. Po raz kolejny mamy ocieplanie wizerunku prezesa, aby przyciągnąć tak zwane centrum, mniej zdecydowanych wyborców. Wyborców spoza twardego elektoratu PiS, których męczy Smoleńsk.
Czy się tym politykom uda przyciągnąć wyborców innych niż tych już przekonanych? Czy raczej swoim nowym wizerunkiem odepchną od sienie swoich dotychczasowych zwolenników, którzy zagłosują na mniejsze bardziej wyraziste partie?
"Ja, walkę o Wielką Polskę uważam za najważniejszy cel mego życia. Mając szczerą i nieprzymuszoną wolę służyć Ojczyźnie, aż do ostatniej kropli krwi..."
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka