Odnośnie funkcjonowania Komisji Hazardowej jest tyle wyjaśnień ilu blogerów na Salonie. Aczkolwiek najpopularniejszym jest zapewne pogląd o wielkiej niegodziwości i bezczelności Platformy, usłużności i lizusostwie Mirosława Sekuły, zacieraniu śladów przestępstw PO, etc. Ja będę jednak oryginalny (na tle ogólu salonowego) i zaproponuję cokolwiek inny punkt widzenia.
Pracom jakichkolwiek komisji nigdy nie przyglądałem się ani zawodowo (jak Krzysztof Leski swego czasu), ani z zamiłowania (jak Kataryna), ani z pobudek masochistycznych (jak 1maud, którą tu serdecznie przepraszam, ale ja na jej miejscu nie miałbym zdrowia oglądać czegoś, co tak ją wkurza). Ba, poza kilkoma kwadransowymi wejrzeniami przez ostatnie 6 lat istnienia specjalnych komisji sejmowych, w ogóle się ich pracom nie przyglądałem. Głównie z powodu, który kilka dni temu wyłożył Krzysztof Leski, tj. ich nuuuuudyyyyyyy, chaosu, kunktatorstwa, teatralności, itp., a za który dostało Mu się od dyżurnych malkontentów i krytykantów Salonu. Za esencję jakości prac komisji starczały mi newsy dnia, podczas których członkowie komisji deklamowali przed kamerami o jakich to porażających faktach się dowiedzieli, a tylko przez konieczność zachowania tajemnicy nie mogą rzec ni słowa. Po czym dzień później wszystkie lub wybrane gazety trąbiły na czołówkach, o czym to z godnego zaufania „źródła” dowiedzieli się dziennikarze. Generalnie były to humbugi. Zarówno jeszcze w czasie SLDowskich komisji jak i tych za Sejmu pisowskiego. Jedyna różnica pomiędzy aktualną komisją a poprzednimi jest taka, że w tej opozycja dużo głośniej krzyczy i lamentuje a większość daje im do tego więcej pretekstów.
Nie inaczej jest i tym razem. Komisja Hazardowa to jeden wielki humbug i teatr. Humbugi mnie nie bawią a sztuki teatralne lubię sam wybierać które obejrzę, przeto sama komisja i jej prace niewiele mnie obchodzą. Ciekawszy jest natomiast jej medialny i społeczny odbiór, gdyż to on najprawdopodobniej będzie decydującym czynnikiem wpływającym na wynik najbliższych wyborów samorządowych i prezydenckich, a być może również parlamentarnych.
(Poniższy opis to oczywiście mój osobisty pogląd nie pretendujący do miana jedynego słusznego.)
Platforma
PO nie ma jednolitej i przemyślanej strategii postępowania z komisją, a to czego jesteśmy świadkiem to chaos wynikający z braku "nadzoru" kierownictwa Platformy i niezależności Mirosława Sekuły.
Niezależności M.Sekuły, czyli postępowania wg własnej miary zgodności z przepisami i słuszności (oraz automatycznie niewiedzy i naiwności).
Braku nadzoru, gdyż Tusk ponad wszystko nie chce „być złapany za rękę” przy sterowaniu pracami komisji i naciskaniu na nią, a przy obecnym rozedrganiu Platformy prędzej czy później znalazłby się jakiś długi język uprzejmie o tym informujący.
Chaosie, gdyż bez centralnego odgórnego nadzoru różne grupy z PO próbują na własną rękę nadać określony kierunek pracom komisji, wprowadzając przez to zamieszanie i powodując niejednokrotnie sprzeczne z sobą działania. Stąd z punktu widzenia wizerunku Platformy decyzje jej szkodzące, jak choćby wniosek o wykluczenie posłów PiS.
Tak naprawdę Tuskowi oraz większości posłów PO zależy, a w każdym razie powinno zależeć, na jak najszybszym zakończeniu prac komisji, a nie jej o d w l e k a n i u i p a r a l i ż o w a n i u, jak co niektórzy powtarzają za plotącymi te bzdury politykami PiSu. Dlaczego? Ponieważ każdy dzień działalności komisji to postępujące straty w poparciu PO. Dlatego też Sejm zakreślił termin prac komisji tylko do końca lutego. W interesie PO jest również wskazanie wniosków oczywiście nie wskazując winy u siebie. Być może u p. Chlebowskiego, ale bez uogólnienia na partię. Taki jest interes Tuska i partii.
Prawo i Sprawiedliwość
PiS oczywiście ma kompletnie odmienny interes w pracach Komisji Hazardowej. W interesie PiSu jest jak najdłuższa praca tej komisji (najlepiej aż do wyborów parlamentarnych), a w żadnym wypadku zakończenie jej prac wiosną tego roku. Sprawa Chlebowskiego i Drzewieckiego to jak manna z nieba dla partii Kaczyńskich. To mydlana opera przynosząca krociowe zyski polityczne. Najgorsze co mogłoby się przydarzyć PiSowi, to szybkie zakończenie jej prac. Gorszym byłoby jedynie wykrycie udokumentowanych powiązań lobbingowych w łonie PiSu (o co z kolei zanosza nieustające modły politycy PO). Niestety, ale w latach 2006-2007 opozycja nie posiadała na własność żadnej służby specjalnej mogącej podsłuchiwać i nagrywać rządzących polityków, przeto PO nie ma żadnej szansy aby znaleźć na PiS jakikolwiek hak. A jakiekolwiek poszlaki wykryte przez członków komisji z ramienia PO są za słabe, aby zrównoważyć siłę rażenia stenogramów rozmów Chlebowskiego.
Szybkie przesłuchanie świadków i złapanie za gardło Chlebowskiego spowodowałoby zakończenie prac komisji. Potem media żyłyby tą sprawą jeszcze z miesiąc…dwa i temat by się wypalił. Atrakcyjność komisji dla PiSu to jej trwanie. W tym sensie jest jej na rękę zawieszanie jej prac, przekładanie przesłuchań, próby wykluczenia członków PiSu. Tak, aby prace komisji trwały nie do końca lutego, ale by musiały zostać przedłużone do… czerwca? sierpnia? To nie tylko wydłużanie prac komisji ale również okazja do postponowania jej platformianych członków i całej Platformy za, uwaga, „torpedowanie jej prac”. Dlatego też jesteśmy świadkami teatralnych gestów posłów Wassermanna i Kempy. Dlatego też Chlebowski i Drzewiecki to co najwyżej przywoływane od czasu do czasu hasła, a najważniejszym jest wskazywanie i podkreślanie udziału i odpowiedzialność całej Platformy, już nie tyle za lobbing ale za utrudnianie prac komisji, krycie kogoś, etc. Nie literalnie Chlebowskiego i Drzewickiego, którzy coś tam sobie, dla siebie i na własną rękę ugadywali, ale całej partii. Uwalenie a nawet skazanie Ch. i D. nie jest samo w sobie PiSowi do niczego potrzebne. PiSowi jest potrzebne wdrukowanie w społeczna wyobraźnie, że Chlebowski to Platforma a Platforma to Chlebowski. Żeby wyborca słysząc w kampanii wyborczej (a jest pewne, że usłyszy je nie raz w spotach PiSu) nazwisko Chlebowski kojarzył od razu – Chlebowski – afera – hazard – Platforma. A winny, wina, jej rodzaj i zakres? Nieistotne.
Komisja Hazardowa to dla mnie jak dotąd popis (nomen omen) skuteczności PiSu a chaosu i bezradności politycznej Platformy. W tym wszystkim dla obu partii wykrycie i udowodnienie czyjejkolwiek winy jest sprawą dalszoplanową. Dla obu to przede wszystkim pole walki wizerunkowej oraz istotny element kampanii wyborczej. Od przebiegu i długości prac komisji tak naprawdę zależy wynik wyborów prezydenckich. A jej pozytywny dla PiSu wynik zagwarantuje szachowanie, marginalizasję i paraliż działania Platformy, nawet w razie odzyskania przez nią do 2011 roku dobrego imienia i związanego z tym poparcia wyborców („wyciekające nagrania” CBA jednak na pewno skutecznie to uniemożliwią).
PS.1:
Pamięta ktoś jeszcze jakość prac sejmowych komisji śledczych oraz ich bezstronność z czasów rządów PiSu? A przypomina ktoś sobie jak działałakomisja powołana przez pisowski parlament po śmierci Barbary Blidy?
PS.2:
Nie mam zielonego pojęcia jak wielka jest wina Chlebowskiego i Drzewieckiego, czy ktoś z PO jest jeszcze w sprawę lobbingu hazardowego zamieszany, etc. Z doświadczenia wiem jednak, że nie są tacy naiwnie niewinni jak chcieliby zwolennicy PO ani tak jasno winni jak podkreślają to politycy i miłośnicy PiSu.
kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka