bufon bufon
104
BLOG

Giganci etyki i moralności

bufon bufon Polityka Obserwuj notkę 106

 

W 1995 r. Lech Wałęsa przegrał wybory prezydenckie z postkomunistycznym kandydatem Aleksandrem Kwaśniewskim nie dlatego, że nagle większość społeczeństwa poczuła miłość za minionym PRLem, ale dlatego, że była przeciwna rozbuchałemu ego byłego lidera Solidarności. Jego prezentującą się w wielu wypowiedziach miłością własną, brakiem samokrytycyzmu, poczuciem stania ponad prawem. Falandyzacja, zderzaki, wojna na górze – to były aspekty powodujące zniesmaczenie formułą jego rządów. Ale kropką nad i (albo kreską nad o) potwierdzającą, że Lech Wałęsa zmierza w złą stronę swej władzy, była sprawa "pomroczności jasnej". Konia z rzędem temu, kto potrafi wskazać jakąkolwiek inną osobę będącą w stanie recydywy, poza młodym Wałęsowiczem, a uniewinnioną przed sądem ze względu na stwierdzoną pomroczność jasną. Duże piwo dla tego, kto wskaże takie przypadki kliniczne spotykane i leczone w polskich szpitalach. Polski wyborca potrafi wiele wybaczyć, ale nie stawianie się ponad prawem, w sytuacji gdy zwykły obywatel przez to prawo byłby bezwzględnie potraktowany.
 
W 2007 r. PiS przegrał wybory nie dlatego, że był jakoś wyjątkowo nieudolny w sprawach gospodarczych, niezwykle nieskuteczny w realizowaniu własnych obietnic wyborczych czy też nadmiernie opryskany aferami własnego rządu. Przegrał, gdyż do wyborów poszła, często po raz pierwszy w życiu, duża część społeczeństwa zniesmaczona i oburzona rozziewem między moralną retoryką a praktyką funkcjonowania daleka od deklarowanych zasad.
 
W życiu zdarza się czasem zagalopować i powiedzieć za dużo. Właściwym jest wówczas zreflektować się i przeprosić. Chociażby nawet miało to nastąpić dopiero na wezwanie pomówionego. Bywa, że trwa się dalej w swojej postawie i sprawa trafia wówczas do sądu. Sąd jako instytucja , czy poczucie sprawiedliwości zaspokoi czy nie, jest instytucją ostateczną w takich sprawach. Niektórzy jednak ponad wszystko stawiają pawlakowe „sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”. Jan Pospieszalski pomówiwszy niegdyś Andrzeja Mrozowskiego, po przegranym procesie zmuszony był go przeprosić go w prasie oraz na własnym blogu, na którym to właśnie go pomówił. Przeprosiny w prasie kosztowały go głównie finansowo. Przeprosiny na blogu były jednak przede wszystkim zadrą zadaną własnemu ego. Gazety rzecz nietrwała – wydrukowały przeprosiny i zostały przemielone na makulaturę. Blog to jednak miejsce, na które wpływ ma jego właściciel. A sądom jak widać czasami brak jest wyobraźni, w jaki sposób literalnie skazani mogą wypełnić jego wyrok. Jan Pospieszalski na blogu zamieścił przeprosiny 2009-11-05 23:59, a już bodajże 10 minut później usunął je. Wyrok sądu wykonany, ślad po nim zmazany. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Jaka etyka taki stosunek do prawa. Że niesmak pozostał? Widocznie dla niektórych wciąż większym wstydem jest przyznać się i przeprosić za propagowanie kłamstwa, niż się tego kłamstwa dopuścić i dla przestrogi samemu sobie o tym przypominać.
 
W sobotę natomiast mieliśmy kolejny przykład jak wypełnić literę prawa wyroku sądowego, nie wypełniając jego ducha. Zupełnie przypadkiem dowodzącym w tej sprawie był niegdysiejszy minister nomen omen sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Ani ja, ani nikt inny nie odbiera mu prawa do niezadowolenia z wydanego wyroku. Nikt mu też nie odbiera prawa do skomentowania tego wyroku. W końcu dotyczy ono jego samego. Prawnicy powiadają „dura lex sed lex”. My zwykli śmiertelnicy, jako prawni profani miewamy „luźne” podejście do prawa, jego przestrzegania, postrzegania i związania go z poczuciem sprawiedliwości. Mino tego musimy poddawać się w takim samym stopniu jego wyrokom, jak o wiele lepiej go znający profesjonaliści w tej dziedzinie – prawnicy. Jednakże w przeciwieństwie do nich jesteśmy zawsze na gorszej pozycji – nie znamy niuansów jego funkcjonowania.
 
Od naszych przedstawicieli: radnych, posłów, senatorów, urzędników, funkcjonariuszy służb, a w szczególności ministrów, Premiera i Prezydenta, oczekujemy podwyższonego spełniania standardów etycznych, moralnych, obyczajowych i prawnych. Aby byli dla nas wzorem a nie antywzorem. Stąd i powszechne oburzenie społeczne na afery, w których biorą udział osoby ze szczytów władzy. Ale również szczególny rodzaj potępienia i dezaprobaty, gdy nawet prominentna osoba nie łamiąc zasad prawa, łamie dobre obyczaje lub gdy to prawo obchodzi.
 
Sobotnie przeprosiny byłego Ministra Sprawiedliwości były a jakoby ich nie było. 10-sekundowy nadana w martwej ciszy plansza z przeprosinami, napisanymi tekstem trudnym do odczytania w tak krótkim czasie, to kpina z prawa, jego wyroków i z jego ducha. To chwyt mogący budzić zachwyt lawirantów życiowych, a nie osób stojących na straży przestrzegania prawa. To kruczek prawny, który przystoi adwokatowi broniącemu przestępców a nie ministrowi sprawiedliwości. Chociażby byłemu, który jednak w dalszym ciągu ma aspiracje do pełnienia najwyższych urzędów w państwie. To w końcu kwintesencja jego stosunku do prawa.
 
Jeżeli jest prawdą, że Zbigniew Ziobro musiał zaciągnąć kredyt w wysokości 150 tys. zł na wypełnienie litery prawa tego wyroku, to już mu właśnie przestałem współczuć z powodu drakońskich, jak je sądziłem, kosztów z tym związanych. W ten sposób właśnie udowodnił, że i sama kara i jej dolegliwość były mu jak najbardziej należne. A wydatek z tym związany jest chyba jedną z najgłupszych inwestycji jakie poczynił.
 
 
 
 
 
 
 
 

 

PS.:
Widzę, że komentatorzy tradycyjnie okopali się zgodnie z linią podziału politycznego. Kto za PiS, ten staje w obronie Z. Ziobry i razi ogniem zaporowym wszystko i wszystkich o zdaniu przeciwnym niż PiS. Z drugiej strony wszyscy pozostali. Problem w tym, że ja tym razem nie atakuję poglądów pana Z. Ziobry. Nie potwierdzam słuszności wyroku na niego wydanego. Ani nie staję w obronie procedury sądowej jaka została w tym wypadku wobec niego zastosowana.
Tymczasem wypowiedziałem się w trochę innej kwestii – w kwestii szacunku dla prawa, jego procedur oraz przedstawicieli. I bynajmniej nie mają tu akurat wiele do rzeczy ewentualne uchybienia w procedurze procesu cywilnego Ziobro-Garlicki. Podejrzewam, że większość z państwa nie jest prawnikami, podobnie zresztą jak ja. Prowadzenie więc dyskusji nt. co w samym procesie zostało uchybione a co dotrzymane, byłoby bełkotem laików posługujących się cudzymi argumentami, którym wydaje się, że wiedzą co mówią.
Pragnę zwrócić uwagę, że Z. Ziobro podchodząc w taki a nie inny sposób do realizacji wyroku sądowego, postępuje nie jak mający być wzorem dla reszty społeczeństwa przedstawiciel klasy rządzących (byłej i ewentualnie przyszłej), ale jak zwykły „spryciarz” sądowy. Jak ktoś, kogo jeszcze będąc Ministrem Sprawiedliwości sam krytykował za stosowanie „kruczków prawnych”.
Być może kiedyś jeszcze los, Bóg i Historia pozwolą mu pełnić zaszczytną funkcję Ministra RP, Premiera albo nawet i Prezydenta. I jeśli ani on ani państwo nie chcecie, aby inni obywatele RP z równą dezynwolturą co on wyrok sądu nie traktowali jego poleceń, uchwał, ustaw, etc., zastanówcie czy jego postępek był właściwy. A jeśli uważacie, że postąpił w sposób godny pochwały i naśladowania, nie zdziwcie się, jeśli kiedyś znajdzie on naśladowców wśród swoich przeciwników.
To właśnie jest przykład psucia obyczajów i obniżania standardów.
bufon
O mnie bufon

kontestator bolszewizmu, wróg nazizmu, antagonista faszyzmu, tępiciel hipokryzji, nieprzyjaciel pisizmu, krytyk klerykalizmu, sympatyk rozsądku, powściągliwości, zrównoważenia, trzeźwości, racjonalizmu, humanizmu, panenteista, Namolna bolszewia będzie banowana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (106)

Inne tematy w dziale Polityka