To spotkanie przed kamerami TVP należy odnotować.
Przy licznych zastrzeżeniach, które można mieć do prowadzącego (wyraźnie dążącego do eksponowania tez "jednej strony") oraz uczestników (brak skłonności do wysłuchania racji "drugiej strony") uważam, że został wykonany krok w dobrym kierunku: osoby rozpoznawalne i mające wyrobiona pozycję w swoich środowiskach, otwarcie konfrontują swoje racje stając z adewersarzami "twarzą w twarz".
We mnie to wzbudza nadzieję na osiągnięcie poziomu konstruktywnej wymiany myśli.
Szczególne podziękowania składam prof. Krzemińskiemu, który w trakcie ujawnił, że nie chce być zacietrzewionym ignorantem - w momencie, gdy zaczęły docierać do niego argumenty publicystów, zaprzestał słownych połajanek, zamilkł, analizując nowe dla siebie informacje ... - gdyby wszyscy tak chcieli.
TVP 1, 8 kwietnia 2013r. program "Na pierwszym planie"
Oczywiście można napisać:
o red. Kraśko: jak zwykle manipuluje swoimi gośćmi, z których poglądami się nie zgadza / nie chce się zgadzać / nie może się zgadzać
lub
zezwalanie temu panu na prowadzenie programu na poważny temat i z zaproszonymi poważnymi osobami, świadczy o braku szacunku szefów TVP dla widza;
o prof. Kleiberze: tak bardzo chce być przez wszystkich lubiany i zachować pozsadę szefa PAN, że godzi się, by jego głos nie był słyszalny
lub
zaproponował kierunek godny przemyślenia: krok w tył dla adwersarzy, aby móc wykonać kilka kroków do przodu (uznanie, że punktem wyjścia w debacie o katastrofie smoleńskiej powinien być raport Millera, ale z uznaniem, że znajdują się w nim zapisy stojące w sprzeczności z faktami i nalezy je skorygować);
o prof. Krzemińskim: adrenalina związana z występami publicznymi, tak bardzo uzalezniła pana profesora, że gotów jest poddawać swój intelekt kompromitacji byle móc gościć w studiu telewizyjnym
lub
ujawnił ważny motyw funkcjonowania tzw. intelektualistów - gotowość do kompromisów, a nawet sprzeniewierzania się swej misji, za cenę pozycji, którą politycy moga zapewnić;
o red. Wrońskim: krzyczeć drogi panie to nawet w domu na dzieci nie można, bo pdpada to pod ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, a co dopiero na dorosłych ludzi, w miejsu publicznym
lub
gdy siły argumentów brakuje, próbuje się używać siły głosu;
o red. Karnowskim: szacunek wzbudza bezkompromisowe nagłaśnianie faktów, ale "robienie min" i "strzelanie oczami" daje adwersarzom pozamerytoryczne argmuenty;
o red. Lisickim: oczekiwałbym w "Do rzeczy" analizy stanu państwa ... ;
o red. Stankiewiczu: prof Kleiber już podjął tę rolę ... (do niego bardziej pasuje)
ale po co?
:-)
Komentarze