/wszelkie podejrzenia o nieżyczliwy stosunek do Wiary i Kościoła będą tu nie ma miejscu/
Kropidło – jest to przedmiot liturgiczny służący do obrzędu aspersji (w łacińskiej tradycji liturgicznej eucharystyczny akt pokuty). Wyróżniamy dwa rodzaje kropideł (służą one do tego samego, mają jednak nieco inny wygląd). Pierwsze z nich składa się z uchwytu, na którego końcu znajduje się metalowa kula z małymi otworkami. W środku znajduje się gąbka nasączona wodą święconą. Ten rodzaj kropidła stosuje się np. podczas wizyty duszpasterskiej. Drugi rodzaj posiada na końcu zamiast kuli, włosie. Drugi rodzaj kropidła częściej występuje podczas pokropienia wiernych w kościele. Kiedy kapłan kropi wiernych wodą święconą to jest to przypomnienie sakramentu chrztu i świadomego odrzucenia zła na rzecz dobra. Gdy kapłan święci określone przedmioty, wówczas jest to znak że Bóg bierze pod opiekę ludzi, którzy będą te przedmioty nosić. Przytoczyłem za Internetowym Słownikiem Liturgicznym, Ołtarz.pl.
To niewielkie i poręczne urządzenie nawilżające jest dla mnie nie tylko symbolem (z długiej listy symboli) kultu. W założeniu jest ono przeznaczone do propagowania wilgotnego pyłu wody poświęconej przez duchownego pośród zgromadzonej kongregacji. Wierni znalazłszy się w rzeczywistym (czuję krople) lub wyobrażeniowym (czuję bliskość) zasięgu kropidła, w rzeczywistości z luźnej gromady zamieniają się w jedność duchową, właściwie poza szydercami wszyscy mają w jednej chwili to samo spojrzenie na rzeczywistość, nawet jeśli pochyleni spoglądają ku ziemi albo przymykają oczy.
Nieoceniona Wikipedia opisuje pokutę jako działanie narzucone przez innych (zwierzchników religijnych) lub wybrane dobrowolnie, mające zadośćuczynić Bogu lub innym ludziom wyrządzone zło (grzech).Pokuta uruchamiana kropidłem niesie w sobie ogromny ładunek stosunków międzyludzkich. Oczywiście, oddajemy się w akcie pokuty pod osąd boży, ale w rzeczywistości, tej tu-teraz-praktycznej – nasza pokora wyrażana jest nie wobec tych, którym naszkodziliśmy, ale wobec duchownego, a za jego pośrednictwem – hierarchii kościelnej. Nie ma w tym nic złego, podejrzanego, skoro Jezus dał swoim uczniom taką władzę. Co najwyżej można rozważać, czy ów ksiądz dzierżący kropidło jest rzeczywiście prawym i sprawiedliwym uczniem Jezusa.
Można jednak wyobrazić sobie pokutę jako akt wywołany przez własne sumienie, rozterkę moralną, poczucie własnej nieprzyzwoitości. W tradycyjnym brzmieniu katechizmowym pokuta – rozłożona na „czynniki pierwsze” – wygląda następująco:
- Rachunek sumienia.
- Żal za grzechy.
- Mocne postanowienie poprawy.
- Szczere wyznanie winy.
- Zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu.
Bez większych oporów można zgodzić się, że te same zapisy w niczym nie zaszkodziłyby Kodeksowi Karnemu. A jeśli państwo świeckie – to zostawiamy samego bliźniego w pkt. 5.
Czyż świat nie wyglądałby pięknie, gdyby każdy winowajca, od łobuziaka po zbrodniarza, po kolei poddał się poszczególnym zapisom powyższej procedury? No, ale świat nie składa się z ludzi dążących wyłącznie do swojej człowieczej doskonałości, zatem gdzie trzeba, uruchamia się kodeksy, a gdzie można, włącza się do dzieła kropidło.
Kiedy proponuje mi się, że mogę sobie odpuścić samodzielne poszukiwanie dróg ku doskonałości (duchowej, moralnej), za to mogę (powinienem?) poddać się uświęconemu, uroczystemu, ceremonialnemu aktowi, który mnie „wpasuje” w odpowiedni stan ducha – wtedy włącza mi się czerwone światełko. Bo bardzo szybko Człowiek przyswaja sobie taki oto mechanizm, że „po co się sprężać samemu, skoro jest ktoś, kto za mnie wykona ćwiczenia, a ja się podporządkuję i kwita”. Potem nadchodzi czas, kiedy wszystko dzieje się machinalnie, a na koniec wszystko to staje się „punktami do odfajkowania”.
Byle kropiący widział, że głowy są w skupieniu i pokornie schylone. A ofiary naszych niecnych uczynków? A gdzież one są?
...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura