Jan Herman Jan Herman
91
BLOG

Adresata nie pomylcie

Jan Herman Jan Herman Polityka Obserwuj notkę 1

Kampania wyborcza – czy jak jej tam – trwa w najlepsze. Tylko PKW udaje, że nie może w tej sprawie nic zrobić. 

Komisjo! Państwowa! Wyborcza! Możesz! Pokażę na przykładzie.

Jadę autobusem. W autobusie kilku młodych ludzi z piwem w ręku (i niewątpliwie we krwi) głośno cieszy się z tego, że Legia została mistrzem. Radość trochę przeszkadza młodej mamie tulącej śpiące niemowlę i kilkorgu innym pasażerom. Na kolejnych przystankach dosiadają się kolejni radośni kibice, co oznacza, że już po 5 minutach jazdy mamy wehikuł pełen bluzgów, decybeli i rozmaitych epitetów w kierunku kolejnych klubów. Podszedłem do kierowcy i poprosiłem, żeby zatrzymał autobus i zaprosił TYCH pasażerów do wyjścia. Nie zadziałało od razu, ale w końcu – ryzykując pobicie przez zwycięską radość – osiągnąłem skutek: niesforni wyszli, autobus wrócił do swojej pierwotnej funkcji.

Można, Komisjo! Tylko trzeba chcieć, rozumieć swoją rolę i umieć zachować się w sytuacjach nietypowych, nadzwyczajnych. Trochę się ryzykuje, ale też trochę się zarabia i trochę się czerpie z urzędowego prestiżu, nieprawdaż?

Ja bym zagroził przyszłym wnioskiem o unieważnienie głosowań oraz aktualnym-bieżącym wnioskiem o zakaz kandydowania dla niesfornych. Ale trzeba mieć to coś, Komisjo!

* * *

A teraz do rzeczy samej.

Niemal wszystkie kamaryle i grupki podskakiewiczowskie nastawiają swoją obecną kampanię – przeciwko facetowi, który z pierwszą swoją laską zetknął się w wieku 69 lat. Towarzystwo zdaje się nie zauważać, że te głosowania uchodzą za wybory samorządowe, a ten niedoświadczony w laskach jegomość nigdy w życiu nie startował do jakiegokolwiek samorządu, a i dziś jest politykiem nr 1 w Państwie (sądząc po skuteczności działań), a nie samorządowcem.

Na moje oko dowolny kandydat na cokolwiek powinien jako pierwszy punkt swojego programu umieścić „odsunięcie polityków państwowych od jakiegokolwiek wpływu na kampanię samorządową”. I to by rozwiązało wiele spraw, dziś nierozwiązywalnych.

Kiedy zaś każdy samorządowiec uważa za stosowne ustawianie się „za” albo „przeciw” Kaczyńskiemu – to czyni z kampanii samorządowej plebiscyt. Więc cokolwiek osiągnie – to przegra swoją sprawę, z którą przyszedł do ludzi.

Marzy mi się kampania, w której – poza dyrdymałami o tym co i tak trzeba zrobić, czyli o drogach, mostach, ścieżkach rowerowych, domkach dla bezdomnych, czynszach, trawnikach, ławeczkach i innych niezwykle ważnych sprawach – będzie się mówiło o tym, że takie i takie miejscowe środowisko dostanie szansę na to i na to – a inne na coś innego. Że poza sesjami Rady (miasta, gminy, powiatu) – będą się co miesiąc odbywać Ławy Obywatelskie, czyli pogadanki o sprawach codziennych, a dolegliwych i niezbędnych do załatwienia dla dobra ogółu.

Kaczyński takich spraw nie załatwi, a przypuszczam też, że nie pojmuje. Niech się kampania nie kręci wokół jego lasek, tym bardziej wobec jego różnych mocy i niemocy, bo to tematy bezpłodne.

* * *

Adresatem kampanii, którą chcemy widzieć jako kampanię samorządową, powinien być nasz sąsiad, kolega, członek parafii i grupy towarzyskiej. Skoro już tak się stało, że to nie oni decydują o tym, kto będzie jest-kandydatem (pierwszy powód do zwątpienia w demokratyczność przedsięwzięcia) – to przynajmniej nie starajmy się grać w grę medialną, tylko grajmy grę własną.

Bo możnaby pomyśleć, że jesteśmy w autobusie pełnym rozochoconych kiboli. Wróćmy na chwilę do tej autobusowej sytuacji. Otóż jeden z trzeźwiejszych młodziaków, z piwem spożywanym z jednej ręce, z czteropakiem w drugiej, podszedł do kierowcy i agresywnie wypytywał, dlaczegóż to akurat stoimy. I dalejże mu od „cweli” i podobnych wyzwisk, z podejrzeniem o „białostocczyznę” włącznie (konkurentem Legii do mistrzostwa była Jagiellonia). Kierowca – osłonięty od niebezpieczeństw jakąś pleksą czy podobnym murkiem, tchórzył od początku, ale teraz przesadził, mówiąc, że „pasażerowie zgłaszali”.

Wkroczyłem w ten dialog. Kierowcę zapytałem, czy jemu ta sytuacja odpowiada i tylko pasażerowie są „winni” zatrzymania autobusu. A rzeczonego kibica-piwosza zapytałem, czy siebie słyszy. Ten agresywnie, może to było do kierowcy, może do mnie, że nie po to daje stówę za bilet okresowy, żeby stać, i on żąda podwózki. Ja mu na to, że swoją stówę dał za prawo do przejazdu, a nie za prawo do narzucania współpasażerom swojego wulgarnego pod każdym względem pikniku. W tle – chóralne pieśni o ukochanym CWKS, który mistrzem oto jest. I tańce znane kiedyś jako „pogo”, nie wiem jak teraz. Decybeli nie liczę. Pasażerowie z panice uciekali z pojazdu. No, mój kibic już przymierzał się do „machania rękami”, ale zrezygnował, tak jak rezygnuje bulterier, kiedy widzi, że „ofiara” nie pęka. A może zwyciężył w nim rozsądek. Ja zresztą już miałem swój „plan”, i nie był to plan ucieczki. W końcu nie tylko musztrą zajmowałem się w wojsku.

* * *

Nasze kampanie wyborcze stoją pod znakiem bulterierów, którzy zamieniają nasze życie codzienne w pikniki bulterierów i są strasznie zdziwieni, że wszystkim wokół przeszkadzają, i że ich „prawo do kampanii” musiałoby wyglądać nieco inaczej, niż medialna naparzanka.

Czasem trzeba być obywatelem, nawet jeśli cały wehikuł trzeba zatrzymać, a do tego zderzyć się z bandycką agresywnością. Bo inaczej poddamy się terrorowi kiboli politycznych, takich jak np. poseł z Krakowa Rafał Trzaskowski, który z JAKI-chś powodów chce teraz być Prezydentem Warszawy.


Jan Herman
O mnie Jan Herman

...jaki jestem - nie powiem, ale poczytaj blog... Więcej o mnie znajdziesz w książce Wł. Pawluczuka "Judasz" (autor mnie nie zna, ale trafił w sedno). O czym jest ta książka? O zmaganiu się człowieka z własnym losem, wiecznością, z Panem Bogiem. O miłości, zdradzie, rozpaczy i ukojeniu. Saszka, prosty chłopak z białoruskiej wioski, po rewolucyjnej zawierusze, podczas której doświadczył wszystkiego, wraca w rodzinne strony i próbuje żyć tak jak inni. Ale kiedy spotyka samozwańczego proroka Ilię, staje się jego najwierniejszym uczniem i apostołem... Opowieść o ludzkich głodach - seksualnym i religijnym - o związkach erotyki i polityki, o tłumionej naszej prawdziwej naturze, o nieortodoksyjnej, gnostyckiej i prawosławnej religijności, tajemnicy i manipulacji wreszcie.................................................... UWAGA: ktokolwiek oczekuje, że będę pisał koniecznie o sprawach, które są "na tapecie" i konkurował na tym polu ze znawcami wszystkiego - ten zabłądził. Piszę bowiem dużo, ale o tym najczęściej, co pod skorupą się dzieje, a widać będzie za czas jakiś.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka